"Harry widział ją po prostu piękną."
27 listopada.
Jedyne, co Harry usłyszał przed zbiegnięciem na dół to huk otwieranych drzwi, po czym wszystko umilkło i zaczęło się od nowa, tylko że tym razem nie były to radosne śmiechy, ale okrzyki zdziwienia i przerażenia. Nie myśląc o tym, żeby przynajmniej narzucić na siebie dresy czy koszulkę, wstał z łóżka i wybiegł ze swojej sypialni, mało co nie zabijając się na schodach, żeby po chwili stanąć w kuchni i przeżyć szok.
Jedyne, co Harry usłyszał przed zbiegnięciem na dół to huk otwieranych drzwi, po czym wszystko umilkło i zaczęło się od nowa, tylko że tym razem nie były to radosne śmiechy, ale okrzyki zdziwienia i przerażenia. Nie myśląc o tym, żeby przynajmniej narzucić na siebie dresy czy koszulkę, wstał z łóżka i wybiegł ze swojej sypialni, mało co nie zabijając się na schodach, żeby po chwili stanąć w kuchni i przeżyć szok.
Nie zwrócił szczególnej uwagi na
poturbowanego Zayna, który ledwo siedział na krześle, z siniakami na ciele,
podbitym okiem i krwawiącym łukiem brwiowym, prawie tracąc przytomność. Nie
widział spanikowanego Liama, bladego jak trup Nialla, czy stojącego jak słup
Louisa, który pierwszy raz w życiu nie wiedział co powiedzieć.
Jedyne na co zwrócił uwagę to
Darcy, jego Darcy, która teraz chodziła po całej kuchni, szukając czegoś, czym
mogłaby zatamować krwawienie brwi Zayna, jednocześnie ocierając szkarłatną
ciecz cieknącą z jej ust i powstrzymując łzy. Ręce jej się trzęsły, pare razy
wywróciła jakiś słoik czy talerzyk. I dopiero, gdy przyłożyła lód do twarzy
Malika i zatamowała ciemnoczerwony płyn wypływający z rany na jego twarzy,
odetchnęła i rozejrzała się po pomieszczeniu.
W momencie, w którym spojrzała
Harry’emu w oczy, on dostrzegł wszystkie jej emocje. Była tak cholernie
zagubiona i zrozpaczona, że Styles nie wiedział, jak mogła pomieścić w sobie to
wszystko. Potrzebowała pomocy, i pomimo tych wszystkich złych chwil i bólu, on
był w stanie jej udzielić.
Sztuką nie jest zapomnieć i odejść. Sztuką jest przebaczyć i żyć obok tego, który potrafił Cię zranić.
- Co wam się stało, do cholery?
– głos Liama przeszył ciszę, a pięć par oczu automatycznie zatrzymało swój wzrok
na Darcy, która wpatrywała się w podłogę. Podniosła głowę dopiero wtedy, kiedy
z gardła Louisa wymknęło się kaszlnięcie. Zorientowała się, że wszyscy skupiają
się na niej, a wtedy na jej czole pojawiła się głęboka zmarszczka, a brwi się
zmarszczyły. Twarz dziewczyny przybrała wyraz skupienia i prawdopodobnie
zastanawiała się, jak dobrać słowa.
- To długa historia. – głos
Zayna był zachrypnięty i cichy, ale w sterylnej ciszy wydawał się niemal
krzykiem.
- Wychodzisz z domu i nie
wracasz do niego przez trzy dni. Nie odbierasz telefonu, nie odpisujesz na
smsy, nie dajesz żadnego znaku życia. Wracasz uwieszony na ramieniu Darcy,
której nie widzieliśmy przez dwa cholerne lata, ledwo idąc, cały we krwi i
siniakach. Więc, do chuja pana, nie obchodzi mnie, że to długa historia. Będę
tu siedział nawet całą noc, żeby dowiedzieć się co się stało, a wy mi powiecie.
– Harry był naprawdę zaskoczony słysząc zdenerwowany głos Liama i, szczerze
mówiąc, takiego zachowania spodziewałby się bardziej u siebie niż u niego.
Chociaż, jeżeli miałby spojrzeć nieco głębiej, to zawsze Payne był tym, który
martwił się najbardziej z nich wszystkich i teraz pewnie wariował, widząc Zayna
w takim stanie. Zresztą, każdy z nich odczuwał te same emocje.
- Spokojnie, Li. Powinieneś się
uspokoić – głos Nialla był cichy i łagodny, zdawało się, że rozchodził się po
pomieszczeniu w tempie wolniejszym niż zwykle i odbijał się od niego echem.
Liam westchnął i kiwnął głową, wysyłając Malikowi przepraszające spojrzenie, na
co ten przyjaźnie uniósł kąciki ust, po chwili krzywiąc się, a z rany na jego
twarzy znów zaczęła przesączać się krew.
Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu. ~Mark Twain
- Liam ma rację, powinniście
wiedzieć co się stało. – Harry mógł przysiąc, że jeszcze nigdy w życiu nie
słyszał takiego tonu jej głosu. Zawsze był obojętny i odrobinę sarkastyczny,
teraz przepełniony smutkiem, żalem i poczuciem winy, tak silnym, że dziewczyna
praktycznie się w nim topiła. Popatrzył na nią i, cholera, w ciągu tych dwóch
lat prawie zapomniał jak wyglądała.
Nie pamiętał już ciemnych fal
opadających na jej wąskie ramiona, szczupłej, drobnej sylwetki, małych
zmarszczek, które pojawiały się w kącikach jej oczu kiedy się uśmiechała, no i
w końcu jej uśmiechu, którego nie widywał często, ale kiedy już go nim
obdarzała, cały świat zdawał się zatrzymywać. Pamiętał jedynie jej oczy,
przecudowne, jakby szmaragdowe, z ciemniejszymi obwódkami i plamkami na tęczówkach,
które teraz pociemniały odrobinę. Nie mógłby ich zapomnieć.
I gdyby Harry mógłby jej
pokazać, jak piękna była jego oczyma, to zobaczyłaby siebie, otoczoną złotą
poświatą i spokojem, który emanowałby na wszystkie strony. Dostrzegłaby
idealnie alabastrową karnację, magiczne oczy, które czasami ciskały piorunami,
nie takimi zwykłymi, ale pięknymi, srebrzysto-białymi iskrami, które
potrafiłyby zabić. Widziałaby gładkie, ciemnobrązowe fale, idealnie opadające
na jej ramiona, ale zawsze znalazłoby się kilka denerwujących kosmyków, które
przeszkadzałyby jej w widzeniu, a ona próbowałaby je zdmuchnąć z twarzy, marszcząc
przy tym zabawnie nos i wywołując na twarzy Harry’ego uśmiech, a kiedy
zbierałaby je do tyłu, żeby potem związać je w kucyk, zobaczyłaby skupienie na
swojej twarzy. Harry widział ją po prostu piękną.
Gdybyś kiedy we śnie poczuła, że oczy moje już nie patrzą na ciebie z miłością, wiedz, żem żyć przestał. ~Stefan Żeromski
- Powinniście wiedzieć co się
stało, ale nie teraz. Dajcie mu się wyspać, a rano wszystko wam opowie –
powiedziała i jakby zrobiła krok w kierunku drzwi.
- Opowie? – fuknął Louis. – A ty
niby gdzie się wybierasz?
- Do domu – odpowiedziała, lekko
marszcząc brwi.
- Chyba sobie, kurwa, jaja
robisz.
- A wyglądam? – zapytała, mrożąc
go spojrzeniem.
- Jesteś najbardziej pojebaną
osobą jaką znam i naprawdę…
- Posłuchaj mnie uważnie –
przerwała mu – przyprowadziłam go do was, chociaż mogłam zostawić go w rowie,
na totalnym zadupiu, z którego wróciliśmy, i pozwolić mu wykrwawić się na
śmierć. Nie zrobiłam tego i nie oczekuję wdzięczności. Chcę tylko wyjść teraz z
tego domu i już nigdy do niego nie wracać, czy to jasne? – rozejrzała się po
pomieszczeniu, napotykając zdziwione spojrzenia chłopaków.
- Minęły dwa lata, Darcy. Wiele
się pozmieniało, ale myślę, że żaden z nas nie czuje do ciebie żalu. Możesz
zostać, możemy udawać, że nic się nie stało, okej? Wszystkim nam na tobie
zależy. Jesteś naszą przyjaciółką, wszyscy za tobą tęskniliśmy, rozumiesz? Mamy
okazję to wszystko naprawić, nie musisz znowu odchodzić… Twoje życie to jedna
wielka ucieczka, możemy to zmienić… Darcy? – głos Nialla był przepełniony nadzieją,
a Harry od razu zaczął mu współczuć, bo wiedział, że jego słowa nic nie dadzą.
- Zostań tylko na tą noc. Jest
późno, ciemno, a ty jesteś zmęczona, prześpij się na górze, porozmawiamy rano –
Harry wydawał się spokojny, choć jego głos odrobinę drżał. Wziął głęboki
oddech, po czym ze świstem wypuścił powietrze i spojrzał na dziewczynę, która
przewróciła oczami i bez słowa wyszła z kuchni, kierując się w stronę schodów. Wszyscy
odetchnęli z wielką ulgą, ale Styles wiedział, że to dopiero początek tej nocy
– długiej i męczącej.
28 listopada.
Każdy sen, ten czarowny i piękny, zbyt długo śniony zamienia się w koszmar. A z takiego budzimy się z krzykiem ~Andrzej Sapkowski
Po tym, jak we czwórkę
odprowadzili Zayna do sypialni, położyli go w łóżku i nieudolnie zmienili mu opatrunki
na twarzy, cała adrenalina, jaka płynęła w ich żyłach, jakby się rozpuściła
się. Wszyscy od razu zniknęli w swoich pokojach i po chwili można było usłyszeć
ciche chrapanie.
Harry nie spał długo. Z początku
nie mógł zasnąć, a gdy mu się udało, męczyły go koszmary. Nie pamiętał kiedy
ostatnio czuł się tak fatalnie, a ból w klatce piersiowej dodatkowo sprawiał,
że cała ta sytuacja była do dupy.
O piątej, może szóstej rano,
każdy mięsień i kość Stylesa bolały jak cholera od ciągłego przewracania się na
łóżku, które wydawało się kurewsko twarde. Nie było już wygodnej pozycji, w
której mógł leżeć, więc poddał się i zszedł na dół.
Dom wydawał się cichy, zupełnie
tak, jakby nikogo w nim nie było. Był cichy i ponury, ale nie pusty. Nareszcie,
od dwóch lat, Harry czuł, że wszyscy są na swoim miejscu. Dokładnie tam, gdzie
powinni być. Już zapomniał, jak to jest. Od śmierci Eleanor, która teraz stała
się tematem tabu, czuł, że dom stał się mu dziwnie obcy. Teraz to uczucie
zniknęło, zupełnie tak, jakby nigdy się nie pojawiło. I, chociaż to była
najgłupsza rzecz na świecie, miał nadzieję, że tak zostanie.
Leżał na kanapie i starał się
skupić na oglądaniu jakiegoś naprawdę beznadziejnego programu, choć i tak
wybrał prawdopodobnie najciekawszy z tych, które leciały o tej godzinie w
telewizji, i naprawdę miał cholerne szczęście, bo gdyby był bardziej skupiony,
prawdopodobnie nie usłyszałby, jak Darcy próbuje wymknąć się z domu.
Może tak właśnie kiełkuje przebaczenie - nie w triumfalnym objawieniu, ale w bólu rozstania, wygnania, ucieczki w środku nocy ~Khaled Hosseini
- Powiesz mi, dlaczego mnie to
nie dziwi? Bo sam już w sumie nie wiem. Niall miał rację, co? Ciągle uciekasz.
- Cholera, Styles, czemu masz
taki kurewsko dobry słuch?
- Wiesz jak to mówią, głupi ma
szczęście – odpowiedział, a ona westchnęła. Podniósł się, spojrzał na nią i
poklepał miejsce obok siebie. Darcy przewróciła oczami i uśmiechnęła się lekko,
a Harry był naprawdę zaskoczony, bo spodziewał się wszystkiego, ale nie tego,
że usiądzie obok niego. Siedzieli w ciszy, którą zakłócał jedynie telewizor.
Nie była to niezręczna cisza, raczej taka, w której chcieli trwać, bo mieli
sobie masę rzeczy do wyjaśnienia i oboje nie wiedzieli jak zacząć.
- Wróciłam jakieś dwa, może trzy
tygodnie temu. Przez te dwa lata byłam w Paryżu, myślałam nad każdym możliwym
sposobem znalezienia Jake’a bez niczyjej pomocy, ale to wydawało się
niewykonalne. Miałam dobrego znajomego, nazywał się Kyle, pomógł mi go znaleźć.
I, cóż, przyjechałam tu, żeby dorwać Jake’a i po prostu wyjechać, ale wyszło na
to, że on dorwał mnie pierwszy. I Zayna. Zabrał mi kuzynkę, a teraz chciał
jeszcze jego. Nie wiedziałam co mam zrobić, nie miałam szans. Nawet mnie nie
dotknął, tłukł tylko jego, a kiedy rany się goiły, zaczynał od początku. Znał
mnie na wylot, wiedział, że zabicie jego zabije też mnie. Nie mogłam nic
zrobić, chociaż chciałam tak bardzo być na jego miejscu. I wtedy, kiedy Zayn
już prawie umarł, usłyszeliśmy okropny huk i nagle do pomieszczenia wpadła masa
uzbrojonych ludzi, zaczęła się strzelanina. Jakiś mężczyzna do mnie podbiegł,
rozciął krępujące mnie sznury. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to Kyle.
Wziął mnie na ręce i wyprowadził na zewnątrz, potem poszedł po Zayna. Długo nie
wracał, więc poszłam po nich, a wtedy zobaczyłam, jak Jake przykłada pistolet
do jego głowy, a Malik leży nieprzytomny na podłodze. Świat nagle się zatrzymał.
Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Wpadłam w szał, kiedy nacisnął
spust, a bezwładne ciało Kyle’a spadło na podłogę, tworząc wokół siebie plamę
szkarłatnej krwi. Rzuciłam się na niego, nie obchodziło mnie to, że mogę
zginąć. I, szczerze mówiąc, było mi to totalnie obojętne. Odebrał mi za wiele
osób, to musiało się skończyć. Po chwili przyszedł któryś z ludzi Kyle’a i po
prostu wpakował mu kule w czaszkę. Nie zabiłam go, nie pomściłam Eleanor. I
wiesz co, Harry? Kurewsko tego żałuję.
Serce obawia się cierpień [...] Powiedz mu, że strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie. I że żadne serce nie cierpiało nigdy, gdy sięgało po swoje marzenia...
~Paulo Coelho
***
Hej dziewczyny.
Minęło zdecydowanie za wiele czasu. No ale cóż, i takie sytuacje się zdarzają, więc nie zagłębiajmy się w temat. Napisałam o pół strony dłuższy rozdział, co, u mnie, jest naprawdę ogromnym wyczynem, bo zazwyczaj ledwo mieściłam się w minimalnej długości. Także no, jestem trochę dumna z siebie. Cóż, mam nadzieję, że rozdział wynagrodzi wam cztery(!) miesiące czekania... Następny postaram się dodać szybciej, obiecuję. :) xx
Ev.
Warto było czekać te cztery miesiące. Naprawdę świetny rozdział! Cieszę się, że Darcy przyprowadziła Zayna do domu. Jeśli w nim zostanie to wszystko może się naprawdę świetnie skończyć. Pozdrawiam serdecznie, Weronika z you-and-me-equals-we.blogspot.com
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial... nic sie nie stalo ze tak pozno... lepiej pozno niz wcale... szkota ze kyle zginol.. dobrze ze wszystko jest juz w porzadku i mam nadzieje ze zostanie z chlopakami i beda zyli dlugo i szczesliwie :D tak wiem mam chora wyobraznie :D mam nadzieje ze nastepny pojawi sie jak najszybciej... nie moge sie doczekac... kocham cie :*
OdpowiedzUsuńLedwo powstrzymałam łzy... Boże, kocham Cię dziewczyno, Kocham Ciebie i twój talent, który ukazujesz w tym niesamowitym opowiadaniu. Jejku, jestem naprawdę wzruszona ;___;
OdpowiedzUsuńCudowny.
OdpowiedzUsuńczekam nn ;d
całuje Ola ; *
Jeju, nawet nie wyobrazasz sobie jak bardzo na to czekalam!
OdpowiedzUsuńPomyslalam sobie dzis "a co mi szkodzi, zajrze" i nawet nie masz pojecia jak ogromne bylo moje zdziwienie i radosc :)
Kocham Cie za to co piszesz i w jaki sposob to robisz, bo nie ukrywajmy, jest to sposob nieziemsko cudowny i juz sie nie moge doczekac kolejnego rozdzialu.
Kocham Cie! xx
@voldzio
Biedny Kyle.Żal mi go.
OdpowiedzUsuńJej z resztą też.Tyle osób zniknęło z jej życia bo ten bydlak ich zabił
Cholernie się ciesze, że pojawił się rozdział i powinnaś być z siebie dumna, że wyszedł ci przecudnie! Masz wielki talent, będę czekać z cierpliwością na kolejne rozdziały, tak jak do tej pory. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze. ;) Trzymaj się. <3 / Ola. xx :)
OdpowiedzUsuńCzy warto było czekać? Warto i to jak. Masz wielki talent. Trzymaj się.
OdpowiedzUsuńHa ha ha to jeszcze raz ja rozdział jest świetny dopiero teraz mogłam go przeczytać. Boże ten blog jest cudowny!!!!!!
OdpowiedzUsuńZostajesz nominowana do Libster Award!
OdpowiedzUsuńWięcej na http://last-first-kiss-blog.blogspot.com/
Dodasz coś wreszcie? ;___;
OdpowiedzUsuńkiedy nastepny.? :(
OdpowiedzUsuń