wtorek, 19 lutego 2013

ONE-SHOT!

~*~
Nie ma to związku z opowiadaniem.
~*~


    Harry był naprawdę, naprawdę zmęczony. Jego ostatni klient już z początku wydawał się tak bardzo brutalny i wymagający, dlatego teraz, po trzygodzinnym spotkaniu, ciało dziewiętnastolatka zdobiło kilkanaście świeżych, bolesnych siniaków, które powoli przybierały fioletową barwę.
    Już od półtora roku pracował jako męska dziwka i, szczerze mówiąc, zdążył się do tego przyzwyczaić. Przywykł do spędzania nocy z innymi mężczyznami, a jego orientacja znacznie mu to ułatwiała. 
    Tak, Harry był gejem odkąd tylko pamiętał. Nie chciał tego ukrywać, dlatego w wieku szesnastu lat uświadomił rodziców, że prawdopodobnie nigdy nie będą mieć wnuka. Do końca życia nie zapomni tego dnia. Jego ojciec twierdząc, że nie takiego go wychowywał, że jeżeli ktoś się o tym dowie, chłopak przyniesie rodzinie wstyd i upokorzenie, a że loczek był bardzo upartym chłopakiem i za nic w świecie nie chciał zmuszać się do bycia tym kim nie jest - wyprowadził się z rodzinnego Holmes Chapel prosto do zatłoczonego i tętniącego życiem Londynu. 
    Rodzice nie próbowali go zatrzymywać. Nie obchodziło ich to, że chłopak, którego wychowywali przez szesnaście lat, chłopak, który był ich jedynym synem, będzie skazany sam na siebie w wielkiej, niebezpiecznej stolicy. Matka jedynie wcisnęła mu w rękę rulon banknotów, szepcząc mu do ucha, że bez względu na wszystko go kocha, ale ten prychnął jedynie kpiąco i warknął w jej stronę "gówno prawda", po czym udał się do wyjścia, gdzie ojciec już czekał z walizkami, które sam wyniósł. Tak więc ruszył do Londynu, zupełnie sam, bez grosza przy duszy i nikogo z kim mógłby porozmawiać.
    Gdy już myślał, że nigdy nie będzie lepiej, w jego życiu pojawił się Louis. Louis Tomlinson, który był malutkim promyczkiem nadziei. Poznali się na jednej z ulic, gdzie wieczorami stawał Harry. Wpadli na siebie zupełnie przez przypadek, zamienili ze sobą kilka zdań i od tamtej pory Harry nie mógł się od niego uwolnić. Prawdę mówiąc, wcale nie próbował. Tomlinson był jego najlepszym przyjacielem, zwariowałby bez niego sam w tym wielkim, nieznanym mieście. 
    Lou nie wiedział, że Harry był gejem. Chłopak ukrywał to, z jednego, prostego powodu - bał się odrzucenia, którego nie przeżyłby. Nie wiedział jak jego przyjaciel zareaguję na tą wiadomość i, szczerze mówiąc, ani trochę nie chciał tego sprawdzać. Wystarczającym problemem było to, że go kochał, a tak cholernie nie chciał niszczyć wszystkiego, co zbudowali przez jeden, długi, wspaniały rok. 
    Na początku nie był świadomy tego uczucia. Myślał, że to jedna z tych wyjątkowych przyjaźni. Dopiero kiedy zrozumiał, że to właśnie z Louisem chce dzielić wszystkie smutki i radości, że chce być powodem jego uśmiechu, że nigdy by go nie zranił, przyznał się sam przed sobą, że go kocha i to na pewno nie jest przyjacielska miłość. 

You've spent a life time stuck in silence 
Afraid you'll say something wrong.


    Louis nie był świadom uczuć Harrego. Sam dobrze wiedział, że oddałby dla niego wszystko czego tylko potrzebuje. Serce go bolało, gdy o drugiej w nocy słyszał pukanie do drzwi swojego mieszkania i wiedział, że zastanie za nimi kompletnie poobijanego przyjaciela, który przed paroma chwilkami przechodził przez kolejne piekło, którego nie chciał kończyć. Był uparty, uważał, że potrzebuje tych pieniędzy jak niczego innego. Tomlinson próbował mu wytłumaczyć, że one są potrzebne, ale nie musi ich zarabiać takim kosztem - co oczywiście nie przyniosło żadnych skutków. Proponował mu wspólne mieszkanie, wiedział, że poradziliby sobie. On sam miał całkiem dobrą pracę i nie narzekał na brak pieniędzy szczególnie w miesiącach, w których dostawał drobną sumkę od mamy, a Hazz po jakimś czasie znalazłby coś porządnego.
    Louis był stuprocentowym heterykiem do czasu aż poznał Harrego Nienawidził go za to, że się w nim zakochał. Nie potrafił się do tego przyznać nawet przed sobą, ale to wiedział. Kochał Harrego. W chwili, kiedy pierwszy raz zobaczył jego zielone tęczówki przepełnione bólem zrozumiał, że całym sobą chce mu pomóc. 
    I pomógł. Wspierał go kiedy tyko mógł, pocieszał, sprawił, że świat chłopaka z brązowymi loczkami nie był już tak smętny i szary. Sam Louis był szczęśliwszy. Styles wprowadził do jego świata ogrom zmian, ale nie żałował ani jednej chwili z nim spędzonej, nawet jeżeli miało się to równać z ciągłym cierpieniem, które spowodowała świadomość, że Harry nigdy nie spojrzy na niego z prawdziwą, gejowską miłością.

You've got a heart as loud as lion
So why let your voice be tamed?

    Loczek stał właśnie pod mahoniowymi drzwiami do mieszkania przyjaciela. Była jakaś trzecia nad ranem, a on nie miał kluczy do swojego mieszkania, które zostawił w kurtce spokojnie wiszącej oparciu fotela w salonie Tomlinsona. To już kolejna noc, podczas której przychodził do niego z lekko zakrwawioną twarzą i siniakami na całym ciele. Wiedział, że przyjaciel nienawidził jego widoku w takim stanie, ale w tym momencie nie miał innego wyjścia, z tej nieprzyjemnej dla ich obu sytuacji.
    - Hazz... - do uszu chłopaka dobiegł zmartwiony głos Louisa. - Znowu cię pobił? To już czwarty raz w tym tygodniu. - westchnął, na co loczek tylko wzruszył ramionami i wszedł do środka zachęcony przez przyjaciela. 
    - Jak było w pracy? - zapytał, siadając na niewielkiej  ale za to okropnie wygodnej kanapie, sięgając jedną ręką do kieszeni kurtki. Louis z rezygnacją pokręcił głową i przyniósłszy apteczkę, zaczął opatrywać rany młodszego. Gdy przyłożył wacik z wodą utlenioną do jego policzka, ten syknął i odepchnął jego dłoń.
    - Zachowujesz się jak dziecko, Harry. - jego tęczówki były przepełnione bólem i troską. - Dlaczego z tego nie zrezygnujesz? Nie widzisz, że tylko na tym tracisz?
    - Jakoś muszę zarabiać. - westchnął. - Gniewasz się?
    - Martwię się. 
 - Wiem, Lou. Ale proszę cię, pozwól mi na odrobinę wolności w dokonywanych wyborach.
    - Jakiej wolności? - Tomlinson stracił cierpliwość. - To nazywasz wolnością, Harry? Krzywdzenie cię, bo nie jesteś w stanie przyznać mi racji? Rozumiem, że wiele przeszedłeś w życiu. Tylko że to nie usprawiedliwia cię przed totalnym brakiem myślenia. Dlaczego nie chcesz ze mną zamieszkać? Dlaczego nie przyznasz, że tak będzie lepiej? - był wyraźnie zdenerwowany, chodził w to i z powrotem, żywo gestykulując rękoma. - Nie umiesz przyznać, że potrzebujesz pomocy w czymś innym, a nie tylko opatrywaniu co raz to nowszych ran?!
    - Wiesz dlaczego nie chcę, z tobą zamieszkać? Bo będziesz musiał patrzeć jak co dzień staczam się na dno. Bo czuję, że cię zawiodę, Lou. - w oczach młodszego chłopaka pojawiły się łzy, które sprawiły, że jego tęczówki lśniły jeszcze bardziej. 
    - Stoczyłbym się z tobą, Hazz. - mruknął Tomlinson, przyciągając do siebie ciało młodszego.

Lets get the tv and the radio 
To play our tune again.


    Louisa obudził dźwięk tłuczonego szkła. Zerwał się z kanapy, na której zasypiał z Harrym, ale teraz chłopaka nie było obok. Wyswobodził się z koca przyniesionego nad ranem w celu niezamarznięcia, a że przyjaciołom bardzo nie chciało się nigdzie ruszać, musieli się nim zadowolić. Co prawda spanie na dość wąskiej kanapie we dwójkę nie jest najwygodniejsze, ale wtedy to wydawało im się lepsze, niż pójście do sypialni, która była aż za drzwiami.
    I dopiero teraz, gdy odczuwał ból każdego mięśnia i kości, Tomlinson zrozumiał, że już nigdy nie popełnią takiego błędu.
    Udał się do kuchni, w której zastał Harrego stojącego nad odłamkami szkła i mruczącego pod nosem serie siarczystych przekleństw. Szeroko się uśmiechnął na widok przyjaciela stojącego tylko w, niewiele zakrywającym, materiale czarnych bokserek.
   - Dzień dobry. - mruknął obejmując Harrego od tyłu, na co ten odpowiedział jedynie uśmiechem. Takie zachowanie było na ich porządku dziennym, ale Louisa bolało, że są to tylko czysto przyjacielskie, nic nieznaczące gesty.
    - Chyba zbiłem talerz. - szepnął Styles, na co starszy się zaśmiał.
    - Chyba? 
    - Mogę ci go skleić. - powiedział z wyraźną skruchą, a Louisowi zrobiło się go żal. 
    - Nie trzeba, Hazz. To tylko talerz. - odpowiedział pewnie i poszedł po szufelkę aby pozamiatać odłamki białego, ostrego szkła.

At night we're waking up the neighbours, 
While we sing away the blues.


    Harry był zagubiony. Bardzo, ale to bardzo chciał zamieszkać z przyjacielem, ale przerażała go myśl o tym, że Louis nigdy nie będzie tylko jego, a przecież to jego marzenie od roku. Wiedział, że codzienne widywanie przy boku z kimś, kto z pewnością nie jest Stylesem, nie skończy się dobrze, ale wiedział też, że nie może ukrywać uczuć skierowanych do Tomlinsona przez całe życie. Kiedyś mu powie. 
    Praktycznie codziennie o tym myślał. Wyobrażał sobie najróżniejsze scenariusze tej sytuacji. Już paręnaście razy stał pod drzwiami do mieszkania Louisa z zamiarem zapukania i powiedzenia "Kocham cię", ale za każdym razem tchórzył i udawał, że przyszedł w wyłącznie przyjacielskich celach. Udawało mu się powstrzymywać łzy, nieustannie zbierające się w jego oczach. Nie chciał pokazywać Tomlinsonowi swoich słabości, a jedną z nich niezaprzeczalnie był sam Louis.
    A teraz, gdy nadal czuł na sobie ciepło jego ciała, przylegającego do niego, gdy przez te dwie minuty pomiędzy ich ciałami skakały iskierki, zrozumiał, że chce uszczęśliwiać chłopaka, który kucał przed nim, nieudolnie zamiatając kawałki szkła.
    - Wiesz, Lou. - odkaszlnął. - Podjąłem decyzję. - powiedział cicho.
  - Jaką decyzję? - zapytał Tomlinson nadal nie patrząc na swojego przyjaciela.
    - Zamieszkam z tobą. - oznajmił Harry i nagle poczuł ogromny strach. Co jeśli Louis się rozmyślił? Co jeśli już nie chce jego obecności w domu?
    - Słucham? - tak, zdecydowanie był bardzo, bardzo zaskoczony. I gdy Harry już stracił nadzieję, ten wstał i przylgnął do niego swoim ciałem krzycząc jak strasznie się cieszy i jak wspaniale będzie się im mieszkać. 

There's no need to be afraid, 
I will sing with you my friend.


    I faktycznie, było cudownie. Oboje promieniowali szczęściem, który wywoływała jedynie wzajemna bliskość. Przebywali razem, troszczyli się o siebie nawzajem. Spanie w jednym łóżku wcale ich nie krępowało - wręcz przeciwnie. Cieszyli się, że mogą bezkarnie się do siebie przytulać, jednocześnie nie zdradzając swoich głębszych uczuć. 
    Jednak byli zmęczeni ciągłym udawaniem. Potrzebowali jeszcze więcej bliskości, ale oboje myśleli, że za żadną cenę nie mogą jej dostać. 
    Oboje nie wiedzieli, że darzą się wzajemnie jednym z najpiękniejszych i najpotrzebniejszych uczuć.
    A kochali się tak mocno, że aż boleśnie.

You've got the light to fight the shadows,
So stop hiding it away.

    Pod koniec czerwca, kiedy minęły już trzy miesiące od wspólnego mieszkania, Louis wariował.
    Każdy dotyk, którym obdarzał go Harry działał jak opium*. Wprowadzał Tomlinsona w stan błogości, euforii. Zadowalał go tak bardzo, że z każdym dniem chciał więcej i więcej. Jego miłość do Stylesa przybrała na sile, co powoli go niszczyło. Miał jednak nadzieję, że chłopak choć po części odwzajemnia jego uczucie.
    Tak więc pięknego, czerwcowego popołudnia, gdy Louis spokojnie szedł w stronę domu, w jego głowie układały się dialogi, które nawet go samego przerażały. Owszem, postanowił wyznać Harremu wszystkie swoje uczucia. Obiecał sobie, że opowie mu całą historię. Problem w tym, że się bał.
    Bał się odrzucenia, a tego by nie przeżył, bo nie dość, że zbłaźni się przed Stylesem, to jeszcze zniszczy ich wyjątkową przyjaźń, którą starannie budowali i wzmacniali przez więcej niż rok. Ale miał stanowczo dość ciągłego udawania, że wszystko jest okej.

Yeah we're all wonderful, wonderful people
so when did we all get so fearful?

    Harry miał przy boku Michaela, który na chwilę obecną stanowił odskocznię od wszystkich problemów. Nie kochał go, broń Boże. Sam Michael przyznał, że Styles również jest mu obojętny, ale ma dość krzywdzącej teraźniejszości i pragnie zmian. Tak więc był idealnym sposobem, aby chociaż przestać myśleć o Tomlinsonie. 
    Nie udawało mu się to. Gdy całował Michaela myślał o czerwonych, pełnych wargach Louisa. Szczególny problem stanowiły sceny łóżkowe, kiedy skupiał się nie na zwinnych dłoniach obecnego chłopaka, sprawnie przynoszącego mu niemałą rozkosz, ale na dłoniach "przyjaciela". Wyobrażał sobie, że to właśnie jego ręce zaciskają się na członku Harrego i to on doprowadza go do wspaniałego, długiego orgazmu.
    Chciał wyznać Louisowi całą prawdę, ale teraz, gdy Michael mocno przyciskał go do ściany w ich - jego i Tomlinsona - mieszkaniu, nie mógł o tym myśleć. Skupiał się wyłącznie na przyjemnych doznaniach, które próbował dostarczyć mu chłopak. Ale gdy wyobraził sobie goły tors Louisa, jego przyjaciel natychmiast dał o sobie znać i wcale nie chodziło o Tomlinsona. Potrzebował teraz zwinnych rąk Michaela bardziej niż kiedykolwiek. Wiedział, że Lou pracuję dziś na drugą zmianę, więc mieli jeszcze jakieś dwie, trzy godzinki. 
    Jakież było jego zaskoczenie, gdy we frontowych drzwiach zobaczył nikogo innego jak przyjaciela, który nie miał pojęcia o tym, że Styles jest gejem. 
    Skamieniał. Stał jak posąg bez koszulki i z opuszczonymi do kolan spodniami, z mężczyzną nieznajomym dla Lou, napierającym na niego całym ciałem, i przyglądał się zaskoczeniu malującemu się na twarzy chłopaka.
    Jego reakcja była niemal natychmiastowa. Gdy Tomlinson z impetem opuszczał mieszkanie, ten natychmiast zerwał się za nim, o mało nie zabijając się o własne spodnie. Podciągnął je i wybiegł za chłopakiem, który znaczył dla niego więcej niż ktokolwiek inny.
    - Louis! Poczekaj! - zawył, ale nie oczekiwał, że chłopak go posłucha. Tylko że posłuchał...
    - Na co mam czekać, Harry?! - krzyknął. - Dlaczego mi nie powiedziałeś?! Przecież bym zrozumiał! To nawet ułatwiłoby niektóre sprawy... - dodał, zanim zdążyć ugryźć się w język. Miał nadzieję, że Harry nie zwróci na to uwagi, ale niestety, mylił się.
    - Jakie sprawy? - zapytał niemało zaskoczony. - O czym ty mówisz, Lou? 
    - Ty naprawdę niczego nie zauważyłeś... Jesteś... Taki niedomyślny. - skwitował chłopak i odwrócił się na pięcie.
    - Ja jestem niedomyślny?! Ja?! To ty nie zauważyłeś, że od ponad roku próbuję zwrócić na siebie twoją większą uwagę! To ty nie zauważyłeś, że znaczysz dla mnie dużo więcej niż jakiś tak przyjaciel! Ty... - Harremu głos się załamał. Nie był w stanie mówić, chociaż może to lepiej. I tak uważał, że powiedział zdecydowanie za dużo. 
    - Słucham? Co chcesz przez to powiedzieć? - Tomlinson nie wydawał się zły. Wręcz przeciwnie. Stylesa to zdziwiło, nie mniej jednak bardzo się cieszył.
    - Kocham cię, Lou. - wyszeptał jedynie i już miał się odwracać, gdy na nadgarstku poczuł silny uścisk Tomlinsona. 
    - Od jak dawna? 
    - Od zawsze. 

Now we're finally, finding our voices, 

 So take a chance, come help me sing this.



    - Harry to... Znaczy... Ja też cię kocham. - wykrzyknął, jednocześnie wpijając się zachłannie w jego usta. 
    Był szczęśliwy. 
    Emanował szczęściem. 
    Emanował miłością.
  Znalazł swój własny, uzależniający narkotyk, który miał brązowe loczki i zielone tęczówki. A co najważniejsze, Louis również był jego narkotykiem. Przynajmniej miał taką nadzieję.
    Ale to się nie liczyło. 
    Ważna była ta chwila, w której tak naprawdę odnaleźli wspólną miłość do siebie. 
    - Ale w zasadzie, dobrze, że zastałem was zamin doszło do czegoś więcej. - zaśmiał się, a na twarzy Harrego pojawił się uroczy rumieniec.

I wanna sing, I wanna shout 
I wanna scream till the words dry out


   I oboje wiedzieli, że nareszcie będzie dobrze.

I'm not afraid,
they can read all about it.

***
Jeżeli wytrwałaś do końca -szacun!
Przychodzę do Was dziś z takim oto one-shotem, który mam ogromną nadzieję, spodobał wam się choć trochę. Wiem, że znajdą się osoby, które nie tolerują gejów, nie lubią nic o takiej tematyce etc, ale proszę uszanujcie moją pracę i nie piszcie, jakie to ohydne i nie do pomyślenia :)
Proszę o wyrażanie opinii, jest to mój pierwszy gejowski one-shot, jak i pierwsze coś, co w życiu napisałam właśnie o gejach, więc błagam błagam, błagam, jeżeli to przeczytałaś - wyraź opinię. 
Zdaję sobie sprawę, że zwaliłam końcówkę, ale co tam. 
Nie wiem kiedy pojawi się rozdział.
Jeżeli nie czytałaś rozdziału piątego : KLIK 
Całusy. xx

Evil.

12 komentarzy :

  1. Okropnie mi się podoba!! <333
    Nic nie zawaliłaś! Co ty gadasz! :D
    Świetnie jest! :D
    Czekam na więcej takich One-Shotów i oczywiście czekam z niecierpliwością na nową notkę ;**
    .Kamila. <333

    OdpowiedzUsuń
  2. fajne. Moim zdaniem nie zwaliłaś niczego:D Tylko ja tak troszkę jestem zszokowana !!! Nie noo szacun! Ja osobiście nie umiałabym takiego napisać :D

    Ps. Czekam na nexta beybe :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietne ! Naprawde mi sie podobalo :) a kiedy nastepny rozdzial opowiadania ??

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, lubię opowiadania tego typu chodź bardziej Yuri [ związki damsko- damskie].

    OdpowiedzUsuń
  5. Super one-shot ;D Pisz więcej one-shotów ;] i Czekam na następny rozdział <3 !

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebistee :D
    Ogólnie nie wieże w Larrego, ale i tak czaderskie *_*

    + CZEKAM NA NN :** <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie, to chyba jednak za dużo na moje nerwy. Oczywiście związki heteroseksualne mi nie przeszkadzają, ale moja wyobraźnia owszem oO Pewnie gdyby tu chodziło o dwie kobiety, dwie dziewczyny, inaczej bym zareagowała, bo utarte jest, że one częściej wyrażają swoje uczucia przytulając się i mówiąc sobie czułe słówka, mężczyźni z pozoru tego nie robią. No, ale nie powiem, że opowiadanie jest złe, bo nie jest.
    Skoro mamy już miłość gejowską, to chętnie bym przeczytała coś o miłości lesbijskiej :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajne :D zazdroszcze, ja nigdy bym czegoś takiego nie napisała :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmmm... nie mam nic do takich ludzi. Ale nie wytrwałam do końca, nie potrafię tego dalej czytać, przepraszam, wiem że zależy Ci byśmy to przeczytali, ale nie potrafię. Boję się, dalszego czytania. Ale początek i tak super opisany, i wgl ta jego cała historia, zaskoczyłaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. nie mam nic do homoseksualistów !! mój przyjaciel jest gejem :) kocham go jak brata :):)

    OdpowiedzUsuń
  11. Fantastyczne ! *.*

    OdpowiedzUsuń