tag:blogger.com,1999:blog-58179723588446298732024-03-13T11:47:44.249+01:00Szept jest najlepszą formą wyrażania uczuć.Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.comBlogger24125tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-22320628765348413372014-12-18T20:13:00.000+01:002014-12-18T20:13:18.785+01:007.<div style="text-align: right;">
<a href="http://listenonrepeat.com/?v=JznXx1Ns374#Ed_Sheeran_-_Afire_Love_%5BOfficial%5D" target="_blank"><span style="font-size: xx-small;">*muzyka*</span></a></div>
<div style="text-align: right;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; orphans: auto; text-align: justify; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: auto; word-spacing: 0px;">
</div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-style: normal; font-variant: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; orphans: auto; text-align: justify; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: auto; word-spacing: 0px;">
<div style="margin: 0px; text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><b><span style="font-family: Times New Roman, serif;">"</span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Wtedy to Darcy się uśmiechała."</span></b></span></div>
</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> 24 grudnia<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Kilka
dni temu Londyn przykryła gruba warstwa śniegu, wzbudzając zachwyt wśród jego
mieszkańców. To sprawiło, że święta mogły stać się jeszcze bardziej magiczne.
Ulice zapełniały tłumy radosnych ludzi, uśmiechających się do siebie i składających
sobie życzenia. Nikt się nie kłócił, nikt na nikogo nie krzyczał. Nie było
czasu na złość czy smutek. Nawet na twarzy Darcy czasami pojawiał się lekki
uśmiech.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">To
był pierwszy raz odkąd pojawiła się w Londynie, kiedy sama, bez niczyjego
przymusu, wyszła z domu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Darcy
naprawdę nienawidziła cmentarzy. Kiedy jej mama umarła, ojciec dziewczyny
jeździł tam codziennie, nie pozwalając jej zostać w domu, i płakał nad grobem.
Cmentarze kojarzyły się Darcy ze łzami i smutkiem. I przypominały o osobach, które
wciąż powinny chodzić po Ziemi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";">„Eleanor
Calder <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";">16.07.1992
– 30.08.2012r.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Dla
świata byłaś cząstką<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";">dla
nas całym światem”.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Po
policzkach Darcy spłynęła łza. Jedna, samotna łza. Nie chciała płakać. Eleanor
tego nie lubiła, gdy Darcy płakała, stawała nad nią, karciła wzrokiem i mówiła,
że jeżeli dalej będzie to robić, to nigdy więcej się nie niej nie odezwie, bo w
życiu nie ma miejsca na smutek. Darcy wtedy wywracała oczami i przeklinała w
myślach to, że El potrafi być tak dobrą osobą. Teraz oddałaby wszystko, żeby
chociaż przypomnieć sobie jej głos. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"><br /></span></div>
<span style="font-size: xx-small;"></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>Zmarłe dzieci są jak kwitnące kwiaty zerwane w ogrodzie. Bóg wybrał je, aby zdobiły niebiosa.</b></span></div>
<span style="font-size: xx-small;">
</span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
To takie niesprawiedliwe, El. Chciałabym żeby to wszystko okazało się tylko
snem, wiesz? Gdybym mogła, zrobiłabym wszystko, żeby przywrócić ci życie –
szepnęła, pozwalając następnym łzom spłynąć po jej zaróżowionych policzkach. –
Przepraszam cię, tak strasznie cię przepraszam, Eleanor. To wszystko… to moja
wina. To wszystko moja wina.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Nie powinnaś być teraz sama, Darcy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
A Eleanor powinna być teraz z nami, Lou. Nie wszystko zawsze jest takie, jak byśmy
chcieli, żeby było – nie zdziwiła się, kiedy usłyszała Louisa, ostatnimi dniami
chłopak rzadko bywał w domu, a kiedy Darcy przyjechała na cmentarz i zobaczyła
sprzątnięty, zadbany grób kuzynki, zrozumiała, że to tu chłopak spędzał swój
czas. – To już dwa lata, Louis. Ja już nawet… już nie pamiętam, jak brzmiał jej
głos. Ja… chciałabym, żeby tu była – nie próbowała ukryć łez. Wiedziała, że to
nie ma sensu. Louis wiedział, jak Darcy się czuła. Rozumiał ją.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Pamiętasz, jak na początku twojego pobytu próbowaliśmy przekonać cię, żebyś
chciała z nami zostać? – zapytał, na co Darcy kiwnęła głową. – Dzień wcześniej
każdy z nas chciał cię wyrzucić, wiesz? Nie chodziło tylko o wasze kłótnie z
Harrym, ale też o twoje nastawienie do pobytu w Londynie. W sumie to trochę się
baliśmy, że rozniesiesz nasz dom – zaśmiał się. – Eleanor opowiedziała nam
wtedy o tobie. O tym, co przeszłaś, o tym jak umarła twoja mama, o twoim ojcu.
Powiedziała, że w głębi serca jesteś dobrą dziewczyną, jej najlepszą
przyjaciółką i nie wyobraża sobie życia bez ciebie. Mówiła, że jeżeli cię
wyrzucimy, to ona też odejdzie. Pamiętasz, kiedy próbowałaś wymknąć się z domu,
ale Harry cię przyłapał? – zapytał, uśmiechając się lekko i ocierając łzy z
twarzy, a Darcy potwierdziła. – Powiedziała, że od tej pory będziemy spać na
zmianę, żeby nie pozwolić ci nas opuścić. Na początku nie chcieliśmy się
zgodzić, wszyscy uważaliśmy, że to głupie, ale kiedy ona nie chciała odpuścić i
nie spała dwie noce pod rząd, ciągle pilnując cholernych drzwi, zrozumieliśmy, że
naprawdę jej na tobie zależy. Eleanor nigdy nie chciała, żeby osoby dla niej
ważne były smutne i uszczęśliwisz ją, jeżeli przestaniesz obwiniać się o jej
śmierć, Darcy – uśmiechnął się do niej, spojrzał na grób i podał jej rękę,
wstając z ławki. Darcy w głębi ducha przyznała mu rację.<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"><br /></span></div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Deszcz to łzy zmarłych, tęskniących za bliskimi.</span></b></b></div>
<b>
</b><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><br /></span>
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">2
stycznia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Święta
minęły zdecydowanie zbyt szybko i intensywnie. To było zupełnie tak, jakby
mieli się już nigdy nie zobaczyć. Wszystko robili razem; wychodzili, sprzątali,
czasami nawet spali w tym samym pokoju, ale tylko wtedy, kiedy wszyscy byli tak zmęczeni, że nie mieli siły na
przejście zaledwie kilku metrów i położenie się we własnym łóżku. Chłopcom
wydawało się to nie przeszkadzać, ale Darcy nie do końca wiedziała, czy to lubi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Nie
chodziło o to, że miała dość przebywania z nimi, nie. To po prostu nowe dla
niej, bo jeszcze nigdy nie była z nikim tak blisko. To bardzo intensywne
uczucie, zdawało się, że czasami napiera na Darcy tak bardzo, że aż zapiera jej
dech w piersiach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Darcy
tej nocy nie wytrzymała. Obudziła się o trzeciej nad ranem i nie potrafiła już
zasnąć, bo Liam chrapał jej nad uchem i było jej cholernie gorąco. Poddała się
po jakiś piętnastu minutach, stwierdzając, że to nie ma sensu, wstała z łóżka i
zeszła do kuchni, chcąc napić się czegoś zimnego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Nie powinnaś pić soku prosto z lodówki, Darcy, jeszcze się przeziębisz –
powinna się przyzwyczaić do tego, że w tym domu nie można mieć nawet chwili
samotności i do tego, że za każdym razem przeżywa mini-zawał, bo jej
współlokatorzy to pieprzeni ninja i nie potrafią chodzić głośno. – Przepraszam,
nie chciałem cię wystraszyć.</span><br />
<span style="font-size: xx-small; text-align: start;"></span><br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Są tacy, co nie potrzebują nocy. Ciemność promieniuje z nich. ~Stanisław Jerzy Lec</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"><br /></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Dlaczego nie śpisz, Harry? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Słyszałem jak wychodziłaś z pokoju i chciałem sprawdzić czy coś się stało –
odpowiedział, uciekając wzrokiem na ścianę za dziewczyną.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Harry, jesteś najgorszym kłamcą na świecie. Niczego się nie nauczyłeś
mieszkając ze mną?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Po prostu martwię się o – westchnął. – Martwię się o Taylor, m-my byliśmy razem
przed twoim przyjazdem i… - zająkał się. – Zerwaliśmy, ale ona nie odpisuje na
moje smsy, nie odbiera moich telefonów, ciągle włącza się poczta głosowa.
Byłem…- pukałem nawet do jej drzwi, ale nie otwiera. Wiem, że to już koniec,
ale ona nigdy taka nie była, wiesz? Odebrałaby nawet po to, żeby uświadomić mi
to, co straciłem – westchnął, chowając twarz w dłonie. – Jak żałosne to jest? –
zapytał, ale Darcy nie odpowiedziała. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Krew
natychmiast odpłynęła z twarzy dziewczyny, dłonie stały się zimne i zaczęły
drżeć, jak zawsze, kiedy się stresowała. Cofnęła się do wydarzeń sprzed
miesiąca i zobaczyła uśmiechniętą, zadowoloną twarz dziewczyny, stojącą obok
Jake’a, kopiącego Zayna. Widziała satysfakcję na jej twarzy, kiedy podchodziła
do niej, próbującej zatamować krwawienia na twarzy Zayna, pamiętała ją mówiącą,
żeby teraz się nim nacieszyła, bo może nie mieć więcej takiej okazji.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Zobaczyła
też siebie z Zaynem uwieszonym na jej ramieniu, uciekających do wyjścia i
mijających Taylor z pistoletem przyciśniętym do głowy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Wtedy
to Darcy się uśmiechała.<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"><br /></span>
<span style="font-size: xx-small;"></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>Ucieczka przed walką jest czymś najgorszym, co może się nam przytrafić. Jest o wiele gorsza od przegranej, ponieważ klęska zawsze może stać się dla nas źródłem doświadczenia i nauką, a ucieczka daje nam tylko jedną możliwość: głosić zwycięstwo naszego wroga. ~Paulo Coelho</b></span></div>
<span style="font-size: xx-small;">
</span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Nic nie wiesz, Harry, prawda? – zapytała, a na czole bruneta pojawiła się
zmarszczka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Nie wiem o czym?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Twoja dziewczyna… - jak miała mu o tym powiedzieć? – Twoja dziewczyna… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Darcy, proszę cię, powiedz mi co wiesz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Twoja dziewczyna nie żyje, Harry – powiedziała przez zaciśnięte zęby i
spojrzała na chłopaka. </span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Jeśli miałaby być szczera, to w jednej chwili miała
wrażenie, że Styles jej nie uwierzył i zaraz zacznie się śmiać, ale nic takiego
się nie miało miejsca.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Jak to się stało? – to były jedyne słowa, które opuściły jego usta, a Darcy
oniemiała.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Zabił ją jeden z ludzi Kyle’a, kiedy ja wynosiłam Zayna z piwnicy Jake’a –
odpowiedziała tonem, którego używała, kiedy rozmawiała z ludźmi o pogodzie.
Cóż, zazwyczaj tego nie robiła, ale starała się tak brzmieć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Cóż, to musiało się stać, prędzej czy później.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Wiedziałeś o wszystkim? Wiedziałeś o wszystkim i nie zrobiłeś nic, nie kiwnąłeś
nawet palcem, żeby nam pomóc! Skazałeś na śmierć swojego przyjaciela! Ty… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Zostawiłaś mnie, do cholery! A Taylor była wtedy ze mną i to po prostu się stało,
nie rozumiesz?<o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"><br /></span></div>
<span style="font-size: xx-small;"></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>A kiedy ona cię kochać przestanie, zobaczysz noc w środku dnia, czarne niebo zamiast gwiazd ~Edward Stachura</b></span></div>
<span style="font-size: xx-small;">
</span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Zostawiłam cię, bo cię kochałam, do chuja pana! Wyjechałam, bo chciałam cię
chronić!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Przyszła do mnie i powiedziała mi o wszystkim – kończył, zupełnie tak, jakby
nie słyszał tego, co powiedziała dziewczyna. – Mówiła, że pracuje dla Jake’a,
że była ze mną tylko dlatego, żeby cię poznać, ale potem się zakochała. Kochała mnie, wiesz? A ja byłem tak beznadziejnie zakochany w tobie, że odrzucałem jej
miłość. Po twoim wyjeździe przyszła i powiedziała, że pomoże mi w zabójstwie
Jake’a, jeżeli zgodzę się traktować ją tak, jakbym ją kochał. A ja się
zgodziłem. Przez dwa pierdolone lata czekaliśmy na ciebie, na to, aż tutaj
wrócisz – a wiedziałem, że wrócisz, zawsze wracasz, Darcy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Nie obchodzi mnie twoja historia, Styles! Naraziłeś Zayna na śmierć, ty
kutasie! Jesteś takim egoistą! Nie pomyślałeś co by było, gdyby Kyle się wtedy
nie zjawił?! I ja, i Zayn bylibyśmy martwi, zakopani w jakimś rowie! Ty
pierdolony…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
Nie rozumiesz, że to ja wezwałem Kyle’a i jego ludzi?! Chciałem, żeby Jake
zginął, chciałem pomścić Eleanor. Chciałem, żeby odpokutował za wszystkie
krzywdy, które kiedykolwiek wyrządził tobie i twojej rodzinie! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">-
To nie ty wyznaczasz kary ludziom, Styles – syknęła, a krew w jej żyłach
wrzała. Na początku była wściekła, ale potem ta wściekłość przemieniła się w
coś, czego jeszcze nigdy nie czuła. Zawiodła się na nim. Harry kurewsko ją
zawiódł, a ona nie wiedziała, jak ma sobie z tym poradzić. Była pewna tylko jednej rzeczy. Teraz nie wyjedzie, nie zostawi tego wszystkiego.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">On
i Harry muszą walczyć o swoją miłość.<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"><br /></span>
<br />
<div style="font-size: x-large; text-align: center;">
<b>Często wiara bywa niezłomna, poparta szczerą miłością otulona wspomnieniami, pcha nas do walki o rzeczy te ważne i ważniejsze...</b></div>
<div style="font-size: x-large; text-align: center;">
<b>* jak głupiec, który ślepo kocha</b></div>
<div style="font-size: x-large; text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>*<span style="font-size: large;">*</span>*</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-small;">Wesołych świąt słoneczka!</span></b></div>
</div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-34117941976024246282014-10-01T19:22:00.001+02:002014-10-01T19:22:58.003+02:006.<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: xx-small;"><a href="http://listenonrepeat.com/?v=8RDdmfWsrsw#Where_does_the_good_go_-_Tegan_and_Sara_(lyrics)" target="_blank">*muzyka*</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">"Zasługujesz na jeszcze więcej."</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="text-indent: 0cm;"><br /></span></div>
<span style="text-indent: 0cm;"> 28
listopada.</span><br />
<div class="MsoNormalCxSpFirst" style="margin-left: 1.0cm; mso-add-space: auto; text-indent: 0cm;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Darcy cholernie żałowała tego, że nie wyszła z łóżka kilka
godzin wcześniej, bo wtedy na dole nie spotkałaby Stylesa i już dawno nie
przebywałaby w tym domu. Teraz siedziała przy stole z piątką przyjaciół i nie
do końca wiedziała czy podoba jej się to, czy nie. Z jednej strony zdawała
sobie sprawę z tego, że wszelkie zagrożenie minęło z chwilą, kiedy człowiek
Kyle wpakował Jake’owi kulkę w głowę, więc mogła spokojnie żyć z chłopakami i
byłoby jak dawniej, a z drugiej Darcy nie wiedziała, czy tego chciała. Na
świecie jest milion groźniejszych rzeczy i ludzi, z którymi dziewczyna miała
kiedykolwiek do czynienia, i którzy w każdej chwili mogliby chcieć się na niej
zemścić. Nie bała się swojej śmierci, prawdę mówiąc była na ostatnim miejscu na
liście rzeczy, którymi się przejmowała. Pierwsze pięć miejsc zajmowali ci
idioci, którzy mieli niewątpliwy talent do przebaczania jej wszystkich złych
czynów, które im wyrządziła. Nawet teraz, po dwóch latach jej nieobecności,
wszyscy zgodnie stwierdzili, że więcej nie pozwolą jej uciec i, jeżeli nastąpi
taka potrzeba, będą po kolei stawać na warcie w nocy, żeby uniemożliwić jej
wyjście z domu. Darcy wiedziała, że gdyby chciała, znalazłaby jakiś słaby punkt
tego całego planu. Harry’ego, Zayna, Liama i Louisa nigdy nie przekonałaby do
tego, że potrzebuje iść tylko do sklepu po jakąś drobnostkę, ale Niall był
zdecydowanie zbyt łatwowierny i nabrałby się na to, a kiedy pozostali domownicy
by się obudzili, dziewczyny nie byłoby już w Londynie. Ale nie zrobi tego. Nie
teraz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: xx-small;"><div style="text-align: center;">
<b>I pamiętaj, kto choć raz dotknie, twego serca, zostanie w nim na zawsze</b></div>
</span><div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Więc zostajesz – stwierdził głośno Louis, a reszta
chłopaków skierowała swoje spojrzenia w jej stronę. Nawet Niall zajęty
czyszczeniem swojego talerza z góry naleśników oderwał się od swojego zajęcia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Nie wiem. Muszę to przemyśleć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Nie masz o czym myśleć, kochana, bo to jedyna opcja, którą
masz do wyboru – powiedział Zayn i skrzywił się z bólu, bo Louis siedzący obok
niego walną go pięścią w ramię, szepcząc do niego coś w stylu „Niezły tekst,
stary!”. Po chwili dotarło do niego co zrobił i zaczął go przepraszać, co z
kolei wywołało głupawkę u Nialla. Darcy w głębi ducha przyznała, że tęskniła za
tym, przez te dwa lata, które upłynęły od czasu ich ostatniego spotkania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Z tego co wiem, powinny być przynajmniej dwie opcje, żeby
mieć wybór.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Masz rację. Albo zostaniesz po dobroci, albo po złości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Czy to groźba, Tomlinson? – Darcy zmrużyła oczy, które
ciskały pioruny w stronę Louisa, ale on najwyraźniej się tym nie przejął, bo
wciąż wpatrywał się w nią z odrobiną satysfakcji z tego, że udało mu się
wyprowadzić ją z równowagi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: xx-small;"><div style="text-align: center;">
<b>Są takie okazyjne noce gdy poprostu płaczesz, ponieważ wszystko się zmienia, a ty nic nie możesz zrobić.</b></div>
</span><div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- W życiu! Nie śmiałbym ci grozić Darcy, bo mógłbym się
jutro nie obudzić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Louis! – krzyknęli pozostali.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Nie przeginaj, stary – powiedział Harry i spojrzał na
dziewczynę, która zgromiła Tomlinsona wzrokiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Masz całkowitą rację, chociaż to ostateczna opcja, bo jest
milion dużo zabawniejszych rozwiązań. Nie martw się, na pewno wymyśliłabym coś
interesującego. Nigdy nie pozwoliłabym ci się ze mną nudzić – zapewniła, po
czym odsunęła swoje krzesło i wstała od stołu, udając się na górę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Jesteś zadowolony? – usłyszała ostry głos Zayna i
uśmiechnęła się lekko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Nie była zła na Louisa. Prawdę mówiąc, spodziewała się tego
dużo wcześniej. Wszyscy mieli prawo być na nią wściekli za to, co zrobiła i w
jakie kłopoty ich wpakowała. Zaskoczyło ją jedynie to, że nie usłyszała tych
słów wcześniej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: xx-small;"><div style="text-align: center;">
<b>Jeśli ma się przyjaciół, a mimo to wszystko się traci, jest oczywiste, że przyjaciele ponoszą winę. Za to, co uczynili, względnie za to, czego nie uczynili. Za to, że nie wiedzieli, co należy uczynić. ~Andrzej Sapkowski</b></div>
</span><div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Weszła do pokoju, zatrzasnęła za sobą drzwi i poszła do
łazienki. Zrzuciła z siebie za dużą koszulkę i dresy, które dał jej Liam i już
po chwili stała pod natryskiem, z którego wypływała gorąca woda, zostawiając
długie, czerwone ślady na jej szczupłym ciele. I dopiero teraz miała czas, żeby
przeanalizować wszystkie wydarzenia. Widziała Jake katującego Zayna, a chwilę
potem zobaczyła Jake’a przystawiającego pistolet do głowy Kyle’a i pociągającego
za spust. Widziała bezwładne ciało mężczyzny upadające na podłogę i uśmiech
Jake’a, który z niej drwił. Później ten uśmiech znikł z jego twarzy, a zamiast
niego pojawiło się zdezorientowanie, kiedy przyłożył rękę do brzucha i zobaczył
na niej swoją ciemnoczerwoną krew. Upadł na kolana i Darcy żałowała, że wtedy
to ona nie dała rady uśmiechnąć się do niego drwiąco.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Potem zobaczyła znajomy już dom, a w nim trzy znajome
twarze, z których dało się wyczytać przerażenie i troskę. Dopiero po chwili
uświadomiła sobie, że w progu kuchni stoi Harry i ugięły się pod nią kolana.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
A teraz Louis jej nienawidzi. I przypuszczała, że nie tylko
on.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Zacisnęła rękę w pięść i z całej siły uderzyła nią w ścianę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: center;">
<br /></div>
<span style="font-size: xx-small;"><div style="text-align: center;">
<b>Miej odwagę popełniać błędy. Rozczarowania, porażki, zwątpienie to narzędzia, którymi posługuje się Bóg, by wskazać nam właściwą drogę. ~Paulo Coelho</b></div>
</span><div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Poczuła przeszywający ból i w tej samej chwili z jej oczu
popłynęły łzy, które zmieszały się z wodą płynącą z natrysku. Płakała
bezgłośnie i sama nie wiedziała dlaczego. Pamiętała, że obiecała sobie w duchu,
że uszczęśliwi tych chłopców. I teraz uświadomiła sobie, że jeżeli jej odejście
sprawi, że będą szczęśliwi, to to zrobi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Nie ważne, jak ciężkie to będzie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Załkała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Wyszła spod prysznica i owinęła swoje ciało ręcznikiem.
Pierwszy raz od kilku tygodni, na ułamek sekundy, spojrzała w lustro i
stwierdziła, że wygląda okropnie. Na jej twarzy wciąż widniało kilka różowych
zadrapań, które, na szczęście, już nie krwawiły. Jej oczy były zaczerwienione i
spuchnięte, tak samo jak usta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Po wyjściu z łazienki zobaczyła siedzącego na jej łóżku
Louisa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Pukałem, ale się nie odzywałaś, więc postanowiłem
sprawdzić czy wszystko okej, usłyszałem wodę w łazience i stwierdziłem, że
zaczekam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>Kochać - znaczy czekać. ~Anna Kamieńska</b></span></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Czego chcesz? – warknęła ochrypłym głosem, na którego
brzmienie Tomlinson się wzdrygnął.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Boli cię gardło? Potrzebujesz pastylki, czy czegoś? Bo jak
chcesz, to mogę pójść do…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Do rzeczy, Tomlinson. Zapytałam czego chcesz – przerwała
mu, przygryzając policzek, bo czuła, że w oczach zbierają jej się łzy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Och, mogłabyś w końcu przestać?! – wykrzyczał
zniecierpliwiony. – Wszyscy traktujemy cię jakbyś była ze szkła i w każdej
chwili mogła się stłuc, a nadal tego nie doceniasz! Weź się w garść, Darcy, proszę
cię. Dobrze wiesz, że chcemy dla ciebie jak najlepiej. Zniknęłaś na dwa
pieprzone lata, a kiedy łaskawie się pojawiłaś, to przyprowadziłaś ledwo
żyjącego Zayna. I przypuszczam, że gdyby nie on to nie wiedzielibyśmy nawet o
tym, że jesteś w Londynie. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, Darcy, do chuja pana.
Zacznij wreszcie to doceniać, bo już niedługo nawet nam skończy się cierpliwość!
Nie płacz, idiotko – powiedział, kiedy na policzkach dziewczyny dostrzegł łzy. Wstał
z łóżka, na którym siedział, podszedł do Darcy i objął ją ramionami, w których
poczuła się cholernie bezpieczna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Może po prostu nie da się mieć w życiu wszystkiego. Może tylko te dobre chwile, wypełnione czułością i poczuciem bezpieczeństwa powinny wystarczyć za wszystko? ~Małgorzata Musierowicz</span></b></div>
</b><div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Chyba przytyłeś, wiesz? Jesteś jakby miększy niż dwa lata
temu – powiedziała, a w odpowiedzi usłyszała oburzające prychnięcie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- To mięśnie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- No tak, że też na to nie wpadłam! – wywróciła oczami i
objęła tors Louisa jeszcze mocniej. – Przepraszam, Lou. Nigdy nie chciałam,
żeby to wszystko tak wyszło. Nie zasługuję na nic, co dla mnie robicie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
- Zasługujesz na jeszcze więcej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
12 grudnia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Darcy z czystym sercem mogła powiedzieć, że wszystko wracało
do normy. Opuchlizna i różowe zadrapania zniknęły z jej twarzy, nie
pozostawiając po sobie nawet jednej, malutkiej blizny, zupełnie tak, jakby to,
co było powodem ich pojawienia się na twarzy dziewczyny, nie miało znaczenia. Zayn
również wyglądał coraz lepiej, co prawda nad jego brwią widniała jeszcze jedna,
krótka, czerwona szrama, ale w porównaniu do jego stanu sprzed kilku dni,
wyglądał jak anioł. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
To było trochę dziwne, to, że nic złego nie wydarzyło się w
ciągu ostatnich tygodni. Mimo tego Darcy wciąż spała z dwoma nożami pod
poduszką i codziennie rano i wieczorem wychodziła na spacer, żeby sprawdzić,
czy przed domem nie kręcą się żadni podejrzani ludzie. Z każdym dniem czułą się
tu trochę pewniej, i, szczerze mówiąc, to było zupełnie nowe uczucie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: xx-small;"><div style="text-align: center;">
<b>Głęboki upadek prowadzi często do wielkiego szczęścia. ~Johann Wolfgang Goethe</b></div>
</span><div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Nowe, ale bardzo miłe uczucie i Darcy stwierdziła, że
mogłaby się do tego przyzwyczaić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Między nią a Harrym było niezręcznie i za każdym razem, gdy
chłopak wchodził do tego samego pomieszczenia, ona oblewała się gorącym
rumieńcem. Często zerkali na siebie, a kiedy ich oczy się spotkały, oboje
szybko obracali głowę, próbowali ukryć czerwone policzki i nie zwracali uwagę
na kpiące prychnięcia reszty chłopców, którzy otwarcie się z tego śmiali.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Liam, Louis i Zayn uważają, że Darcy i Harry zachowują się
jak dzieci, a Niall uważa po prostu, że to niesamowicie śmieszne, kiedy oboje
siedzą czerwoni i zażenowani. I tak, wypomniał im to kilka razy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Wiedziała, że jest tam, gdzie powinna być.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Z czwórką niesamowitych ludzi wokół siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
W cudownym mieście.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
Darcy po prostu wiedziała, że jest w domu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Najważniejsze jest, by gdzieś istniało to, czym się żyło: i zwyczaje, i święta rodzinne. I dom pełen wspomnień. Najważniejsze jest, by żyć dla powrotu.</span></b></div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">~Antoine de Saint-Exupéry</span></b></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: center;">
<o:p>*<span style="font-size: large;">*</span>*</o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: center;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: center;">
<o:p><span style="font-size: x-small;">Cześć dziewczyny!</span></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: center;">
<o:p><span style="font-size: x-small;">Nie bardzo wiem co mam powiedzieć. Przepraszam? Tak, chyba tak. Przepraszam za to, jak długo mnie nie było. Wiem, że wiele z Was jeszcze tutaj jest i to właśnie dla Was to kończę! ♥ OBIECUJĘ, że rozdziały od teraz będą pojawiać się co tydzień/dwa. Obiecuję! Dokończę historię Darcy, możecie być pewne. W każdym razie, mam nadzieję że nie zawiodłam Was tym rozdziałem, który jest nudny, ale to wstęp do dalszej akcji, która, mam nadzieję, zaskoczy Was. Piszcie co myślicie. :) I proszę, aby te osoby, którym kiedyś pisałam na gg w sprawie nowego rozdziału, napisały do mnie, czy nadal chcą żebym to robiła. :*</span></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: center;">
<o:p><span style="font-size: x-small;"><br /></span></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: center;">
<o:p><span style="font-size: x-small;">Ev.</span></o:p></div>
<div class="MsoNormalCxSpMiddle" style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-10654947188067105382014-03-06T11:40:00.000+01:002014-03-06T11:40:16.366+01:005.<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: xx-small;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=JXmUYdOVJtc" target="_blank">*muzyka*</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="text-align: justify; text-indent: 28.399999618530273px;"><b><span style="font-size: x-large;">"Harry widział ją po prostu piękną."</span></b></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">27 listopada.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Jedyne, co Harry usłyszał przed
zbiegnięciem na dół to huk otwieranych drzwi, po czym wszystko umilkło i
zaczęło się od nowa, tylko że tym razem nie były to radosne śmiechy, ale
okrzyki zdziwienia i przerażenia. Nie myśląc o tym, żeby przynajmniej narzucić na
siebie dresy czy koszulkę, wstał z łóżka i wybiegł ze swojej sypialni, mało co
nie zabijając się na schodach, żeby po chwili stanąć w kuchni i przeżyć szok.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">Nie zwrócił szczególnej uwagi na
poturbowanego Zayna, który ledwo siedział na krześle, z siniakami na ciele,
podbitym okiem i krwawiącym łukiem brwiowym, prawie tracąc przytomność. Nie
widział spanikowanego Liama, bladego jak trup Nialla, czy stojącego jak słup
Louisa, który pierwszy raz w życiu nie wiedział co powiedzieć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">Jedyne na co zwrócił uwagę to
Darcy, jego Darcy, która teraz chodziła po całej kuchni, szukając czegoś, czym
mogłaby zatamować krwawienie brwi Zayna, jednocześnie ocierając szkarłatną
ciecz cieknącą z jej ust i powstrzymując łzy. Ręce jej się trzęsły, pare razy
wywróciła jakiś słoik czy talerzyk. I dopiero, gdy przyłożyła lód do twarzy
Malika i zatamowała ciemnoczerwony płyn wypływający z rany na jego twarzy,
odetchnęła i rozejrzała się po pomieszczeniu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">W momencie, w którym spojrzała
Harry’emu w oczy, on dostrzegł wszystkie jej emocje. Była tak cholernie
zagubiona i zrozpaczona, że Styles nie wiedział, jak mogła pomieścić w sobie to
wszystko. Potrzebowała pomocy, i pomimo tych wszystkich złych chwil i bólu, on
był w stanie jej udzielić.</span><br />
<br />
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Sztuką nie jest zapomnieć i odejść. Sztuką jest przebaczyć i żyć obok tego, który potrafił Cię zranić.</span></b></div>
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Co wam się stało, do cholery?
– głos Liama przeszył ciszę, a pięć par oczu automatycznie zatrzymało swój wzrok
na Darcy, która wpatrywała się w podłogę. Podniosła głowę dopiero wtedy, kiedy
z gardła Louisa wymknęło się kaszlnięcie. Zorientowała się, że wszyscy skupiają
się na niej, a wtedy na jej czole pojawiła się głęboka zmarszczka, a brwi się
zmarszczyły. Twarz dziewczyny przybrała wyraz skupienia i prawdopodobnie
zastanawiała się, jak dobrać słowa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- To długa historia. – głos
Zayna był zachrypnięty i cichy, ale w sterylnej ciszy wydawał się niemal
krzykiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Wychodzisz z domu i nie
wracasz do niego przez trzy dni. Nie odbierasz telefonu, nie odpisujesz na
smsy, nie dajesz żadnego znaku życia. Wracasz uwieszony na ramieniu Darcy,
której nie widzieliśmy przez dwa cholerne lata, ledwo idąc, cały we krwi i
siniakach. Więc, do chuja pana, nie obchodzi mnie, że to długa historia. Będę
tu siedział nawet całą noc, żeby dowiedzieć się co się stało, a wy mi powiecie.
– Harry był naprawdę zaskoczony słysząc zdenerwowany głos Liama i, szczerze
mówiąc, takiego zachowania spodziewałby się bardziej u siebie niż u niego.
Chociaż, jeżeli miałby spojrzeć nieco głębiej, to zawsze Payne był tym, który
martwił się najbardziej z nich wszystkich i teraz pewnie wariował, widząc Zayna
w takim stanie. Zresztą, każdy z nich odczuwał te same emocje.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Spokojnie, Li. Powinieneś się
uspokoić – głos Nialla był cichy i łagodny, zdawało się, że rozchodził się po
pomieszczeniu w tempie wolniejszym niż zwykle i odbijał się od niego echem.
Liam westchnął i kiwnął głową, wysyłając Malikowi przepraszające spojrzenie, na
co ten przyjaźnie uniósł kąciki ust, po chwili krzywiąc się, a z rany na jego
twarzy znów zaczęła przesączać się krew.</span><br />
<div style="text-align: start; text-indent: 0px;">
<br /></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu. ~Mark Twain</b></span></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Liam ma rację, powinniście
wiedzieć co się stało. – Harry mógł przysiąc, że jeszcze nigdy w życiu nie
słyszał takiego tonu jej głosu. Zawsze był obojętny i odrobinę sarkastyczny,
teraz przepełniony smutkiem, żalem i poczuciem winy, tak silnym, że dziewczyna
praktycznie się w nim topiła. Popatrzył na nią i, cholera, w ciągu tych dwóch
lat prawie zapomniał jak wyglądała.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">Nie pamiętał już ciemnych fal
opadających na jej wąskie ramiona, szczupłej, drobnej sylwetki, małych
zmarszczek, które pojawiały się w kącikach jej oczu kiedy się uśmiechała, no i
w końcu jej uśmiechu, którego nie widywał często, ale kiedy już go nim
obdarzała, cały świat zdawał się zatrzymywać. Pamiętał jedynie jej oczy,
przecudowne, jakby szmaragdowe, z ciemniejszymi obwódkami i plamkami na tęczówkach,
które teraz pociemniały odrobinę. Nie mógłby ich zapomnieć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">I gdyby Harry mógłby jej
pokazać, jak piękna była jego oczyma, to zobaczyłaby siebie, otoczoną złotą
poświatą i spokojem, który emanowałby na wszystkie strony. Dostrzegłaby
idealnie alabastrową karnację, magiczne oczy, które czasami ciskały piorunami,
nie takimi zwykłymi, ale pięknymi, srebrzysto-białymi iskrami, które
potrafiłyby zabić. Widziałaby gładkie, ciemnobrązowe fale, idealnie opadające
na jej ramiona, ale zawsze znalazłoby się kilka denerwujących kosmyków, które
przeszkadzałyby jej w widzeniu, a ona próbowałaby je zdmuchnąć z twarzy, marszcząc
przy tym zabawnie nos i wywołując na twarzy Harry’ego uśmiech, a kiedy
zbierałaby je do tyłu, żeby potem związać je w kucyk, zobaczyłaby skupienie na
swojej twarzy. Harry widział ją po prostu piękną.<o:p></o:p></span><br />
<br />
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>Gdybyś kiedy we śnie poczuła, że oczy moje już nie patrzą na ciebie z miłością, wiedz, żem żyć przestał. ~Stefan Żeromski</b></span></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Powinniście wiedzieć co się
stało, ale nie teraz. Dajcie mu się wyspać, a rano wszystko wam opowie –
powiedziała i jakby zrobiła krok w kierunku drzwi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Opowie? – fuknął Louis. – A ty
niby gdzie się wybierasz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Do domu – odpowiedziała, lekko
marszcząc brwi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Chyba sobie, kurwa, jaja
robisz. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- A wyglądam? – zapytała, mrożąc
go spojrzeniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Jesteś najbardziej pojebaną
osobą jaką znam i naprawdę…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Posłuchaj mnie uważnie –
przerwała mu – przyprowadziłam go do was, chociaż mogłam zostawić go w rowie,
na totalnym zadupiu, z którego wróciliśmy, i pozwolić mu wykrwawić się na
śmierć. Nie zrobiłam tego i nie oczekuję wdzięczności. Chcę tylko wyjść teraz z
tego domu i już nigdy do niego nie wracać, czy to jasne? – rozejrzała się po
pomieszczeniu, napotykając zdziwione spojrzenia chłopaków.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Minęły dwa lata, Darcy. Wiele
się pozmieniało, ale myślę, że żaden z nas nie czuje do ciebie żalu. Możesz
zostać, możemy udawać, że nic się nie stało, okej? Wszystkim nam na tobie
zależy. Jesteś naszą przyjaciółką, wszyscy za tobą tęskniliśmy, rozumiesz? Mamy
okazję to wszystko naprawić, nie musisz znowu odchodzić… Twoje życie to jedna
wielka ucieczka, możemy to zmienić… Darcy? – głos Nialla był przepełniony nadzieją,
a Harry od razu zaczął mu współczuć, bo wiedział, że jego słowa nic nie dadzą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Zostań tylko na tą noc. Jest
późno, ciemno, a ty jesteś zmęczona, prześpij się na górze, porozmawiamy rano –
Harry wydawał się spokojny, choć jego głos odrobinę drżał. Wziął głęboki
oddech, po czym ze świstem wypuścił powietrze i spojrzał na dziewczynę, która
przewróciła oczami i bez słowa wyszła z kuchni, kierując się w stronę schodów. Wszyscy
odetchnęli z wielką ulgą, ale Styles wiedział, że to dopiero początek tej nocy
– długiej i męczącej.<o:p></o:p></span><br />
<br />
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>Każdy sen, ten czarowny i piękny, zbyt długo śniony zamienia się w koszmar. A z takiego budzimy się z krzykiem ~Andrzej Sapkowski</b></span></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;">28 listopada.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">Po tym, jak we czwórkę
odprowadzili Zayna do sypialni, położyli go w łóżku i nieudolnie zmienili mu opatrunki
na twarzy, cała adrenalina, jaka płynęła w ich żyłach, jakby się rozpuściła
się. Wszyscy od razu zniknęli w swoich pokojach i po chwili można było usłyszeć
ciche chrapanie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">Harry nie spał długo. Z początku
nie mógł zasnąć, a gdy mu się udało, męczyły go koszmary. Nie pamiętał kiedy
ostatnio czuł się tak fatalnie, a ból w klatce piersiowej dodatkowo sprawiał,
że cała ta sytuacja była do dupy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">O piątej, może szóstej rano,
każdy mięsień i kość Stylesa bolały jak cholera od ciągłego przewracania się na
łóżku, które wydawało się kurewsko twarde. Nie było już wygodnej pozycji, w
której mógł leżeć, więc poddał się i zszedł na dół.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">Dom wydawał się cichy, zupełnie
tak, jakby nikogo w nim nie było. Był cichy i ponury, ale nie pusty. Nareszcie,
od dwóch lat, Harry czuł, że wszyscy są na swoim miejscu. Dokładnie tam, gdzie
powinni być. Już zapomniał, jak to jest. Od śmierci Eleanor, która teraz stała
się tematem tabu, czuł, że dom stał się mu dziwnie obcy. Teraz to uczucie
zniknęło, zupełnie tak, jakby nigdy się nie pojawiło. I, chociaż to była
najgłupsza rzecz na świecie, miał nadzieję, że tak zostanie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">Leżał na kanapie i starał się
skupić na oglądaniu jakiegoś naprawdę beznadziejnego programu, choć i tak
wybrał prawdopodobnie najciekawszy z tych, które leciały o tej godzinie w
telewizji, i naprawdę miał cholerne szczęście, bo gdyby był bardziej skupiony,
prawdopodobnie nie usłyszałby, jak Darcy próbuje wymknąć się z domu.<o:p></o:p></span><br />
<br />
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>Może tak właśnie kiełkuje przebaczenie - nie w triumfalnym objawieniu, ale w bólu rozstania, wygnania, ucieczki w środku nocy ~Khaled Hosseini</b></span></div>
<div style="text-align: start; text-indent: 0px;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Powiesz mi, dlaczego mnie to
nie dziwi? Bo sam już w sumie nie wiem. Niall miał rację, co? Ciągle uciekasz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Cholera, Styles, czemu masz
taki kurewsko dobry słuch?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 21.3pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Wiesz jak to mówią, głupi ma
szczęście – odpowiedział, a ona westchnęła. Podniósł się, spojrzał na nią i
poklepał miejsce obok siebie. Darcy przewróciła oczami i uśmiechnęła się lekko,
a Harry był naprawdę zaskoczony, bo spodziewał się wszystkiego, ale nie tego,
że usiądzie obok niego. Siedzieli w ciszy, którą zakłócał jedynie telewizor.
Nie była to niezręczna cisza, raczej taka, w której chcieli trwać, bo mieli
sobie masę rzeczy do wyjaśnienia i oboje nie wiedzieli jak zacząć.<o:p></o:p></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 21.3pt;">
- Wróciłam jakieś dwa, może trzy
tygodnie temu. Przez te dwa lata byłam w Paryżu, myślałam nad każdym możliwym
sposobem znalezienia Jake’a bez niczyjej pomocy, ale to wydawało się
niewykonalne. Miałam dobrego znajomego, nazywał się Kyle, pomógł mi go znaleźć.
I, cóż, przyjechałam tu, żeby dorwać Jake’a i po prostu wyjechać, ale wyszło na
to, że on dorwał mnie pierwszy. I Zayna. Zabrał mi kuzynkę, a teraz chciał
jeszcze jego. Nie wiedziałam co mam zrobić, nie miałam szans. Nawet mnie nie
dotknął, tłukł tylko jego, a kiedy rany się goiły, zaczynał od początku. Znał
mnie na wylot, wiedział, że zabicie jego zabije też mnie. Nie mogłam nic
zrobić, chociaż chciałam tak bardzo być na jego miejscu. I wtedy, kiedy Zayn
już prawie umarł, usłyszeliśmy okropny huk i nagle do pomieszczenia wpadła masa
uzbrojonych ludzi, zaczęła się strzelanina. Jakiś mężczyzna do mnie podbiegł,
rozciął krępujące mnie sznury. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to Kyle.
Wziął mnie na ręce i wyprowadził na zewnątrz, potem poszedł po Zayna. Długo nie
wracał, więc poszłam po nich, a wtedy zobaczyłam, jak Jake przykłada pistolet
do jego głowy, a Malik leży nieprzytomny na podłodze. Świat nagle się zatrzymał.
Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Wpadłam w szał, kiedy nacisnął
spust, a bezwładne ciało Kyle’a spadło na podłogę, tworząc wokół siebie plamę
szkarłatnej krwi. Rzuciłam się na niego, nie obchodziło mnie to, że mogę
zginąć. I, szczerze mówiąc, było mi to totalnie obojętne. Odebrał mi za wiele
osób, to musiało się skończyć. Po chwili przyszedł któryś z ludzi Kyle’a i po
prostu wpakował mu kule w czaszkę. Nie zabiłam go, nie pomściłam Eleanor. I
wiesz co, Harry? Kurewsko tego żałuję.<o:p></o:p></div>
</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Serce obawia się cierpień [...] Powiedz mu, że strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie. I że żadne serce nie cierpiało nigdy, gdy sięgało po swoje marzenia...</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>~</b>Paulo Coelho</span></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
*<span style="font-size: large;">*</span>*</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Hej dziewczyny. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Minęło zdecydowanie za wiele czasu. No ale cóż, i takie sytuacje się zdarzają, więc nie zagłębiajmy się w temat. Napisałam o pół strony dłuższy rozdział, co, u mnie, jest naprawdę ogromnym wyczynem, bo zazwyczaj ledwo mieściłam się w minimalnej długości. Także no, jestem trochę dumna z siebie. Cóż, mam nadzieję, że rozdział wynagrodzi wam cztery(!) miesiące czekania... Następny postaram się dodać szybciej, obiecuję. :) xx</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Ev.</span></div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-86307003638973754082013-12-03T21:05:00.002+01:002013-12-03T21:05:17.828+01:004.<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: xx-small;"><a href="http://www.youtube.com/watch?v=RjUlr1SLJ30" target="_blank">*muzyka*</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">"<span style="text-indent: 35.90550994873047px;">Miała wrażenie, że zaraz zacznie wariować, że nie da rady dłużej tego znieść."</span></span></b></div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
27 listopada</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
W chwili, kiedy
oczy Darcy ujrzały Zayna, nie mogłaby być bardziej zdziwiona.
Próbowała sobie przypomnieć, kiedy przydarzyło jej się coś
podobnego i faktycznie było kilka takich sytuacji, jak na przykład
ta, kiedy jej ojciec wszedł do domu i ze stoickim spokojem oznajmił,
że mama dziewczyny nie żyje albo, gdy po raz pierwszy rozmawiała
ze swoją, teraz już, przyjaciółką, ale to zaskoczenie nigdy nie
było tak ogromne. Spodziewała się naprawdę każdego. Kyle'a,
ojca, przyjaciół z Paryża, ale nie Zayna. Miała wrażenie, że
zaraz rozerwie więzy i gołymi rękoma pozabija każdego w tym
pomieszczeniu. Taylor zostawiłaby sobie na koniec, a zamordowanie
jej byłoby dla Darcy najlepszym deserem na świecie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
Była wściekła.
Nie chciała patrzeć na zakrwawioną twarz przyjaciela, który teraz
zerkał na nią zaskoczony, ledwo żywy, spod przymkniętych,
opuchniętych powiek. Jakaś niewidzialna pięść ścisnęła jej
serce, które, jak się okazało, jest na właściwym miejscu. Czuła
łzy pod powiekami, oczy zaczynały ją piec. Nie do końca
wiedziała, czy chciała płakać ze złości, żalu czy szczęścia,
bo mimo wszystko w jej wnętrzu zakiełkowała odrobina tego uczucia.
W końcu widziała swojego przyjaciela. Najlepszego przyjaciela,
który pomimo tego, że znał ją zalewie kilka miesięcy, przejrzał
ją na wylot, i któremu ufała jak nikomu innemu. Chciała krzyczeć
ze złości, szarpać się, pozabijać ich wszystkich, uwolnić
Zayna, a potem upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Nie
liczyło się dla niej to, że ludzie Jake'a mogliby mścić się na
niej, torturować ją, a w końcu zamordować. Ważna byłaby tylko
pewność tego, że jej przyjaciele są bezpieczni. Ale w tej
sytuacji, jedyne co mogła zrobić, to nie dać się wyprowadzić z
równowagi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.95cm;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Miarą człowieka nie jest zachowanie w chwilach spokoju, lecz to, co czyni, gdy nadchodzi czas próby. ~Martin Luther King</span></b></div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
Zacisnęła
szczękę i pięści, napięła każdy mięsień, zupełnie tak,
jakby przygotowywała się do ataku, ale wciąż siedziała tam,
gdzie ją posadzono, na zimnej, twardej, betonowej podłodze, wciąż
czując łzy pod powiekami i powstrzymując płacz. Nawet nie
drgnęła, jedynie skierowała swoje spojrzenie na Jake'a, bo
wiedziała, że jeżeli chociażby zerknie na tą zdradziecką blond
sukę, puszczą jej nerwy i cholera strzeli cały jej plan. Ale
chwila, czy ona miała jakiś plan?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
Mężczyzna
wpatrywał się w nią drwiąco, jego Jabłko Adama drgało i
wyglądało to dokładnie tak, jakby śmiał się niemo, bez
otwierania ust. Znał Darcy, wiedział, że ostatkami sił
powstrzymuje wybuch. Miał nad nią przewagę, a ona była
zdenerwowana, wręcz wściekła, i bezsilna. I jej los, i los Zayna
leżał teraz w rękach Jake'a, a tego nie mogła znieść.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
On natomiast czuł
się jak król, władca. „Król piekła, przemknęło mu przez
myśl, na co uśmiechnął się. Lekko, krótko, prawie
niezauważalnie. To wcale nie tak, że nie lubił Darcy. Uważał, że
gdyby stanowili duet byliby niepokonani. Blake miała talent do
manipulowania ludźmi, potrafiła owinąć sobie kogoś wokół palca
w przeciągu minuty, a Jake potrzebował właśnie takich ludzi. No
i, nie ukrywajmy, całkiem niezła z niej laska. Ale, ponieważ grali
w przeciwnych drużynach, ktoś musiał przegrać. A mężczyzna
wcale nie chciał być tym kimś.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.95cm;">
<br /></div>
<b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Jeżeli ktoś żyje z tego, że zwalcza wroga, jest zainteresowany tym, aby wróg pozostał przy życiu. ~Fryderyk Nietzsche</span></b></div>
</b><div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.95cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
- Więc, Darcy, może opowiesz nam,
jak się teraz czujesz, co, słoneczko? - do uszu dziewczyny dobiegł
drwiący głos Taylor, przez co jeszcze bardziej zacisnęła
szczękę. Miała wrażenie, że robi to za mocno, że jej zęby nie
wytrzymają takiego nacisku.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
- Wiesz, Taylor, kochanie, człowiek
nie może czuć się dobrze, kiedy patrzy na twoją twarz. Rozumiem,
że to praktycznie niemożliwe, ale mogłabyś przynajmniej
spróbować coś z nią zrobić. Wszystkim wyszłoby to na dobre.
Jake może tak szybko nie traciłby włosów... Chętnie ci w tym
pomogę. Mam już nawet całkiem ciekawy pomysł. Jak myślisz, do
twarzy ci w czerwonym? - Darcy naprawdę starała się mówić
głośno, bezczelnie, przekonująco. Wiedziała, że Jake'a nie
łatwo będzie zmylić, szczególnie, że głos jej drżał. Ale
tylko trochę, naprawdę brzmiała całkiem normalnie, zwyczajnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
- Darcy, ale z ciebie nieczuła
dziewczynka – powiedział mężczyzna, jego głos karcił. -
Jesteś całkiem inteligentna, chyba wiesz, że jedno niewłaściwe
słowo, a twój koleżka zginie? A, z tego co wiem, nie ma
dziewięciu żyć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
- Jake, skarbie, jak dla mnie
mógłbyś go zabić nawet te dziewięć razy, gdyby się okazało,
że jeden nie starczy. Nie obchodzi mnie to. - naprawdę starała
się nie skrzywić się, kiedy wypowiadała te słowa i
prawdopodobnie wyszło jej to całkiem naturalnie, bo i Jake, i
Taylor patrzyli na nią z niedowierzaniem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
Brzydziła się
siebie, czuła odrazę, wstręt. Cholera, Zayn był jej jebanym
przyjacielem, osobą, którą kochała. Wygadywała takie okropne
rzeczy, ledwo przechodziło jej to przez gardło. Widziała smutek w
jego oczach, a jej serce krwawiło. Od wieków nie czuła się tak
podle.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.95cm;">
<br /></div>
<b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Ludzie są gorsi niż zwierzęta - ranią do krwi, do kości, szarpią mięśnie i nerwy. Kiedy zwierzęta szybko zabijają ofiarę dla przetrwania - nie bawią się jedzeniem.</span></b></div>
</b><div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
- Mała, skoro teraz jesteś taką
zimnokrwistą suką, może sama chcesz go zabić? - zadrwił.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
- Kuszące, ale nie chcę sobie
pobrudzić rączek, niedawno pomalowałam paznokcie – odparła, a
wtedy Jake zrobił coś, czego nigdy by się nie spodziewała.
Podszedł do niej i uwolnił jej ręce ze sznurów, którymi były
obwiązane.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
- To w razie tego, gdybyś zmieniła
zdanie. Tylko pamiętaj, nie chcesz zmusić mnie do tego, żebym
potem żałował – powiedział, wyszedł z pomieszczenia
zabierając ze sobą wszystkich poza Malikiem i zamknął drzwi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
W celi zrobiło
się ciemno, Darcy ledwo widziała swoje blade, kościste,
wyciągnięte przed siebie dłonie. Słyszała jedynie przyśpieszony
oddech przyjaciela, a ona sama starała się uspokoić swój. Czuła,
jak jej gardło powoli zaczyna się zwężać, uniemożliwiając jej
mówienie. Zresztą, może to i lepiej, bo chyba nie wiedziałaby, co
ma teraz powiedzieć. Tego najbardziej się bała. Zostania sam na
sam z Zaynem. Miała nadzieję, że może Jake się rozmyśli, że
zaraz tu wróci, z powrotem zwiąże jej ręce i wyprowadzi albo ją,
albo Malika.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
Od wyjścia
mężczyzny minęło parę minut, a w tym czasie Darcy nie drgnęła,
ograniczyła nawet oddychanie do minimum, brała płytkie, ciche
oddechy. Łudziła się, że przyjaciel zapomni o jej obecności. Ale
czy to w ogóle możliwe, zapomnieć o osobie przebywającej w tym
samym pomieszczeniu?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Są słowa, które pamięta się najdłużej, najdłużej w tym dzisiejszym świecie... A powinny zaniknąć zaraz po ich usłyszeniu, odejść w zapomnienie.</span></b></div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
Zayn zaczął
kaszleć, serce dziewczyny przyśpieszyło. Boże, tak bardzo
chciałaby teraz podejść do niego i położyć rękę na jego
plecach żeby dodać mu otuchy, ale wiedziała, że nie może tego
zrobić.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
Cisza ją
przerażała, wolałaby, żeby Malik na nią krzyczał, wrzeszczał,
czy nawet ją uderzył. Wszystko byłoby lepsze od milczenia. Nie
wiedziała, czy Zayn robi to specjalnie, milczy, powoli ją niszcząc.
Darcy właśnie doszła do wniosku, że wolałaby zmierzyć się z
jakimś stukilogramowym zapaśnikiem albo przebiec
piętnastokilometrowy maraton. Myślała nawet o tym, żeby wstać,
podejść do drzwi i zacząć się drzeć, walić w nie pięściami,
ale co by to dało? Jake upewniłby się tylko, że przez cały ten
czas udawała obojętną, że ma nad nią przewagę. Miała wrażenie,
że zaraz zacznie wariować, że nie da rady dłużej tego znieść.
Boże, przez te dwa lata tak bardzo się zmieniła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
Zayn poruszył się
niespokojnie, z sykiem wypuścił powietrze z płuc, a Darcy
pomyślała, że zaraz zacznie się jej koniec. Tak, egzystencja
dziewczyny definitywnie zmierza ku końcowi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
- Cześć Darcy. Dawno się nie
widzieliśmy – powiedział, a dziewczyna pomyślała, że albo
chłopak zwariował, albo słucha płata jej figle. Łzy, które od
pewnego czasu znowu gromadziły się pod jej powiekami, przez dźwięk
jego głosu znalazły ujście.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
- Boże, Zayn – wychrypiała. Jej
głos brzmiał okropnie. - Zayn, tak bardzo przepraszam, że musisz
tu być, tak strasznie mi przykro – powtarzała, jakby była w
amoku. Łzy lały się strumieniami po jej bladych policzkach.
Podciągnęła nogi pod brodę i łkała, nie mogąc złapać tchu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
<br /></div>
<b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Pewnego przyjaciela poznaje się w sytuacji niepewnej. ~Cyceron</span></b></div>
</b><br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
- Mała, nie płacz, ja się
naprawdę cieszę, że tu jestem – powiedział i prawdopodobnie
próbował przesunąć się w stronę dziewczyny, co utrudniały mu
siniaki na całym ciele. Darcy prychnęła. Przynajmniej próbowała.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
- Musiałbyś być skończonym
idiotą, żeby cieszyć się z przebywania tutaj.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
- Minęły dwa lata, Darc. To dużo
czasu. Ludzie się zmieniają. Czasami na lepsze, czasami na gorsze.
Mądrzeją, głupieją. My wybieramy to, kim chcemy się stać.
Tęskniłem za moją najlepszą przyjaciółką, a kiedy nadarzyła
się okazja na spotkanie jej, ja z niej skorzystałem. To był mój
wybór – powiedział, a Darcy poczuła się jak najprawdziwsza
suka. Zostawiła najwspanialszego człowieka na świecie, a kiedy
już go spotkała, wygadywała takie okropne rzeczy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.95cm;">
- Zayn, chcę, żebyś mnie
posłuchał, bo prawdopodobnie nigdy więcej tego nie powtórzę.
Jestem potworem. Morduję ludzi, czasami nawet sprawia mi to chorą
satysfakcję. Gdy na ulicy spotykam osobę, która kiedykolwiek
miała ze mną do czynienia, ta spuszcza głowę i przyśpiesza
kroku, byleby tylko jak najszybciej mnie minąć, bo ją przerażam.
Nie potrafię się zmienić, nie potrafię nic ze sobą zrobić,
nawet jeżeli chciałabym tego nie wiadomo jak bardzo. Nie dam rady,
to dla mnie za trudne. Nie mam szacunku do nikogo, nawet do rodziny.
Jestem samotna, Zayn. To tak cholernie bardzo mnie boli, ale gdy
poznaję kogoś, kto mnie polubi, nagle uciekam, odcinam się. Wiesz
dlaczego? Bo bardziej od samotności przeraża mnie to, że kiedyś
ktoś mógłby mnie zostawić. A tego bym nie przeżyła. Nie
dałabym rady. Poznałam was i zdążyłam cholernie pokochać.
Boże, Zayn, naprawdę was kocham. Przez te dwa lata nie było dnia,
podczas którego nie myślałabym o was. Jesteście najwspanialszymi
ludźmi na świecie, nie zasługuję na nic, co dla mnie
zrobiliście, nie zasługiwałam nawet na sekundę przebywania z
wami. I wiedziałam to od początku. Ale wiesz co jest w tym
wszystkim najgorsze? To, że nie potrafiłam odciąć się w
odpowiednim czasie. Gdybym to zrobiła, nic złego by się nie
stało, wasze życie nie zmieniłoby się tak bardzo... wszystko
byłoby lepsze, gdybym odeszła wcześniej. - oboje płakali. Darcy
czuła, że zaraz pęknie jej serce. Chciała umrzeć, naprawdę,
mogłaby być torturowana, mogłaby znieść wszystko, tylko nie to
potworne uczucie bezsilności rozwijające się wewnątrz niej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.95cm;">
<br /></div>
<b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Tragedie zdarzają się wszędzie. Możemy doszukiwać się przyczyn, winić innych, wyobrażać sobie jak odmienne byłoby bez nich nasze życie. Ale wszystko to nie ma znaczenia, zdarzyły się i koniec. Musimy zapomnieć o strachu, jaki wywołały, i rozpocząć odbudowę. ~Paulo Coelho</span></b></div>
</b><br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.95cm;">
- Przez ostatnie dwa lata,
przynajmniej raz w tygodniu siadamy w piątkę na kanapie, otwieramy
album z naszymi zdjęciami i wspominamy. Śmiejemy się, płaczemy.
I chociaż od dwóch lat nie pojawiło się w nim ani jedno nowe
zdjęcie, w każdą niedzielę o dwudziestej siadamy na kanapie w
salonie, kładziemy album na kolanach Harry'ego i zaczynamy od
pierwszego zdjęcia, na którym jesteśmy wszyscy. Eleonor, Liam,
Niall, Louis, Harry, ja i ty. Przypominamy sobie wszystko, jak
bardzo się wtedy nienawidziliśmy, jak dużo trudu El włożyła w
to, żeby przekonać nas do zrobienia go. Cała historia jest w
jednej fotografii. Wspominamy każdy moment spędzony wspólnie. I
wreszcie dochodzimy do ostatniego zdjęcia, cali zapłakani patrzymy
na nie i wyobrażamy sobie ciebie, chodzącą po kuchni i krzyczącą,
że w lodówce znowu nie ma żadnego jedzenia. Słyszymy twój głos,
czujemy zapach perfum. Wszystko wydaje się być wtedy tak, jak
dawniej. I właśnie dlatego to robimy. Żeby przez chwilę poczuć
się jak dwa lata temu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.95cm;">
I od tamtego
momentu Darcy wyznaczyła sobie życiowy cel.</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.95cm;">
Musi sprawić,
żeby jej przyjaciele czuli się zupełnie tak, jak dwa lata temu.</div>
<br />
<b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Nawet w tych przyjaźniach, które uważałem za najbliższe, o pewnych rzeczach się nie mówiło. Choćby nie wiem jak płynnie człowiek władał językiem, zdarzają się sytuacje, w których nijak nie może wyrazić tego, co chce powiedzieć.</span></b></div>
</b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">~Jonathan Carroll</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
*<span style="font-size: large;">*</span>*</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Hej dziewczyny!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Wracam do Was po niecałym miesiącu i nawet nie wiecie jaka jestem z siebie zadowolona, że nie trwało to tak długo jak przedtem. I błagam, jeżeli jeszcze kiedyś przyjdzie mi do głowy pomysł, żeby pisać rozdział po północy na telefonie, to wybijcie mi go z głowy. Nigdy więcej przepisywania. Szkoła mnie wykończy, nanana. Kurcze, ciekawe czy wyrobię się z piątką do świąt... Pożyjemy zobaczymy.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Ciężko pisało mi się ten rozdział, jak żaden dotychczas. Popłakałam się dwa razy. Nie wiem kiedy znowu napiszę takie coś. Jestem bardzo zadowolona. Może nie ma to największego ładu i składu, ale naprawdę, myślę, że to jeden z lepszych rozdziałów.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">No dobra, to piszcie co sądzicie, już nie mogę się doczekać (pierwszy raz od wieków sprawdziłam błędy, więc chyba do tego nie będzie można się przyczepić, ale muzyki dobrej nie mogłam znaleźć :< ). :p</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><b>ILY!</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Evil.</span></div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com26tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-52550537906905770392013-11-09T19:20:00.001+01:002013-11-09T19:20:37.543+01:003.<div style="text-align: right;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=s6SdxLR8KdQ" target="_blank"><span style="font-size: xx-small;">*muzyka*</span></a></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">"<span style="text-align: justify; text-indent: 29.10236167907715px;">I wreszcie będziesz mógł przekonać się na własnej skórze, co to znaczy ból.</span>"</span></b></div>
<ul>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>- Możesz mi powiedzieć, co to
jest?</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>- Wyniki badań. Nie widzisz?</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>- Nie rób ze mnie kretyna, Harry.
Po co je robiłeś?</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>- To rutynowe badania, Zayn, ludzie
powinni je sobie robić.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>- Styles, co, tak właściwie, przed
nami ukrywasz?</i></div>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
20 listopada.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
Dni
w Londynie bywały naprawdę mroźne, nie wspominając nawet o
nocach. Wychodząc z domu, Darcy musiała nakładać kilka warstw
ubrań, których i tak miała niewiele, bo większość z nich
została w Paryżu. Nie przejmowała się tym jakoś szczególnie,
ponieważ miała tysiąc razy ważniejsze sprawy do załatwienia. Nie
próżnowała. Co wieczór, po godzinie dziewiętnastej, wychodziła
ze swojego mieszkania i spacerowała po najciemniejszych zakątkach
miasta, ale nie spotkała nikogo, kto mógłby naprowadzić ją na
jakikolwiek, nawet najmniejszy, ślad Jake'a, co wywoływało u niej
ogromną złość. Siedziała tu już ponad tydzień, a nie zrobiła
nic, może oprócz zabicia prawdopodobnie najmniej groźnego
człowieka na świecie. Nie to, żeby miała wyrzuty sumienia. Nie
ona, nie Darcy Blake, która nawet nie wie, co te słowa oznaczają.
Właśnie to sobie wmawiała.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
Czuła
się wyjątkowo słaba, nie miała obok siebie nikogo, kto mógłby
wesprzeć ją w trudniejszych chwilach. Dokuczała jej samotność, i
w głębi ducha wiedziała o tym, ale za nic w świecie nie
przyznałaby się do tego na głos. Chowała to głęboko w swojej
świadomości, starała się o tym nie myśleć. Zachowywała się
tak, jakby wszystko było w porządku. Jedyny problem polegał na
tym, że to kłamstwo.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
Niewyobrażalnie
za nimi tęskniła. To uczucie rozwijało się u niej z zawrotną
prędkością, zupełnie tego nie kontrolowała. Co wieczór
przechodziła koło ich domu, by upewnić się, że w oknach
dostrzeże palące się światła. To jej wystarczało, chciała
sprawdzić, czy wszystko u nich jest dobrze, czy nie wyprowadzili się
gdzieś indziej, czy nic nie zagraża ich życiom. Bywały noce,
kiedy podczas wpatrywania się w okiennice zauważała sylwetkę
któregoś z chłopaków. Czasami nawet wydawało jej się, iż oni
wiedzą, że cały czas jest przy nich. Chwytał ją wtedy za serce
taki bolesny skurcz, bo zdawała sobie sprawę z tego, że nie może
zapukać do ich drzwi, że oni nie będą chcieli jej słuchać.
Zresztą, nawet jeżeli Darcy tęskniła za nimi każdą komórką
swojego ciała, nie wytrzymałaby kolejnego odejścia, to byłoby
ponad jej siły, których i tak miała już niewiele, a wiedziała,
że następne rozstanie jest konieczne.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
Ciągle
powtarzała sobie, że gdy to wszystko się skończy, kiedy będzie w
stu procentach pewna, że Jake jest martwy, a chłopcy bezpieczni i
szczęśliwi, ona również taka będzie. Uszczęśliwi siebie
uszczęśliwiając ich. To wydawało się takie banalne, proste.
Czekała na moment, w którym odetchnie, uśmiechnie się pod nosem
słysząc śmiech przyjaciół i z czystym sumieniem ich opuścić,
bo dopiero kiedy to zrobi będzie pewna, że wszystko jest takie,
jakie powinno być.</div>
<br />
<b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Czuję wielką potrzebę zerwania z wieloma ludźmi, przede wszystkim z przyjaciółmi; potem rezygnuję - czas się tym zajmie. ~Emil Cioran</span></b></div>
</b><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
<span style="text-indent: 0.77cm;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
<span style="text-indent: 0.77cm;"><i>- Widział ktoś
Zayna?</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
<i>- Nie, czemu?</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
<i>- Wyszedł wieczorem i
jeszcze nie wrócił, może coś mu się stało.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
<i>- Harry, Zayn to duży
chłopiec, poradzi sobie.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
<i>- Wiem, Lou. Ale
dzwoniłem do niego dwadzieścia razy, a wiesz, że on zawsze
odbiera telefon. Do tego nie mogę nawet pogadać z Tay, bo podobno
jest u jakiejś koleżanki na babskim wieczorze. Martwię się.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
<br /></div>
<b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Nawet w tych przyjaźniach, które uważałem za najbliższe, o pewnych rzeczach się nie mówiło. Choćby nie wiem jak płynnie człowiek władał językiem, zdarzają się sytuacje, w których nijak nie może wyrazić tego, co chce powiedzieć. ~Jonathan Carroll</span></b></div>
</b><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
27
listopada.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
Tydzień
później wszystko nabrało głębszego sensu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
Podczas
któregoś z nocnych spacerów po zimnym Londynie, Darcy natknęła
się na dwóch ludzi Jake'a, którzy rozmawiali właśnie o niej.
Jeszcze kilka tygodni temu nie zdziwiłoby jej to tak bardzo, ale
ponieważ ostatnio nie spotkała nawet jednego z nich, to dlaczego
miałyby zajść jakieś zmiany? Znała Jake'a. Wiedziała, że
zawsze coś kombinuje, a gdy wystawia dwóch ze swoich kilku
najgorszych ludzi, to znaczy, że to coś w rodzaju pułapki. Była
bez broni, nie miała przy sobie nawet scyzoryka, więc zaatakowanie
ich nie wchodziło w grę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
Stała
w ciemnej szczelinie, starając się wyłapać jakieś zdania z ich
rozmowy, ale ledwo słyszała pojedyncze wyrazy. Postanowiła więc
cicho podejść, stąpając na paluszkach i rozglądając się
dookoła tak, by nie szeleścić ubraniami, a wszystko to po to,
byleby tylko jej nie usłyszeli. I faktycznie, udało jej się
znaleźć bliżej nich, ale wtedy, kiedy na chwilę straciła
czujność, za nią zjawiło się kilku kolejnych kolesi, wymierzając
jej silny cios w tył głowy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
I
właśnie takim sposobem Darcy znalazła się tu, gdzie jest teraz.
Związana, zakneblowana, w jakimś ciemnym pomieszczeniu, bez kropli
wody i ani grama jedzenia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
Siedziała
na betonowej, zimnej podłodze, cała odrętwiała. Nie wiedziała
jaka jest pora dnia, czuła jedynie zmęczenie, ale starała się je
pokonać, bo wiedziała, że zaśnięcie nie jest dobrym pomysłem,
bo przecież w każdej chwili ktoś może tu wejść. Odlatywała,
miała wrażenie, że nie spała przynajmniej przez tydzień, a kiedy
jej powieki opadały w dół, kiedy przegrała walkę ze snem,
otworzyły się drzwi do pomieszczenia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
- No proszę, proszę,
kogo my tu mamy. Witaj w moich skromnych progach, najdroższa. -
usłyszała, a za chwilę dostrzegła sylwetkę Jake'a i kilku
innych mężczyzn. - Jak minął ci czas? Mam nadzieję, że nie
nudziłaś się za bardzo, spotkanie troszkę mi się przedłużyło.
W sumie to straciłem tylko czas, bo i tak wszystkich zabiłem... -
rzekł, na co Darcy gardłowo się zaśmiała. - No dalej maleńka,
opowiedz nam o tym, co cię tak śmieszy.</div>
<br />
<b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Ucieczka przed walką jest czymś najgorszym, co może się nam przytrafić. Jest o wiele gorsza od przegranej, ponieważ klęska zawsze może stać się dla nas źródłem doświadczenia i nauką, a ucieczka daje nam tylko jedną możliwość: głosić zwycięstwo naszego wroga. ~Paulo Coelho</span></b></div>
</b><br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
- Ty – powiedziała
ze złośliwym uśmieszkiem. Nie dała po sobie poznać, że gardło
piekło ją niemiłosiernie. - Jesteś żałosny – skwitowała. -
Nie potrafisz przekonać nikogo do swojego planu, więc ich
zabijasz, co i tak ci nic nie da, bo przecież bez swoich marionetek
nie jesteś w stanie nic sam zorganizować.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
- Tak uważasz,
kochaniutka? - zapytał nadal spokojnym tonem głosu, ale Darcy
widziała, że jego oczy pociemniały ze złości. Znała go zbyt
dobrze.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
- Owszem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
- Masz coś jeszcze do
powiedzenia, czy mogę już wracać do ważniejszych spraw? -
warknął, a Darcy prychnęła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
- Prędzej czy później
dopadnę cię, Jake. I wtedy zginiesz. Wykończę cię dokładnie
tak, jak ty wykończyłeś moją kuzynkę. Tylko że ciebie będzie
bolało o wiele bardziej. I wreszcie będziesz mógł przekonać się
na własnej skórze, co to znaczy ból. Nikt ci nie pomoże.
Zostaniemy tylko ty i ja – odparła, uśmiechając się. Jake
otwierał już usta, ale wtedy do ich uszu dobiegł dźwięk
otwieranych drzwi i krzyk dziewczyny, która informowała o swoim
powrocie. Darcy była przekonana, że znała już ten głos.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
- Jestem przekonany,
że zaraz zetrę ci ten uśmieszek z ust, Blake – oznajmił Jake,
a wtedy do pomieszczenia weszła długonoga londynka, witają się z
nim czułym pocałunkiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
- Ty suko - Darcy
warknęła po krótkiej chwili, otrząsając się z szoku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
- Dzień dobry, Darcy.
Miło mi, ze mnie pamiętasz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
- Tej tomu pudru się
nie zapomina, Taylor. Zresztą, gdzieżbym śmiała cię tak zranić,
to by było wręcz okrutne, a przecież obie dobrze wiemy, że nie
jestem zdolna do robienia takich rzeczy. Przecież mnie znasz –
odrzekła sarkastycznie. - A jak tam próba wynalezienia jadalnego
pudru, słonko? Powiodła się? - uśmiechnęła się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
- Wiesz, przypuszczam,
że ten przepiękny uśmieszek zaraz zniknie z twojej twarzyczki –
powiedziała do niej i zwróciła się do jednego z mężczyzn
stojących w drzwiach. - Wprowadź go. - mężczyzna wykonał
rozkaz. Wepchnął do pomieszczenia zakrwawionego chłopaka.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
A
Darcy była w stu procentach pewna, że zaraz pozabija ich
wszystkich.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
Przed
nią stał Zayn.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.77cm;">
<span style="text-indent: 0.77cm;">Widziała
Zayna Malika.</span></div>
<br />
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: center;">
<b>Tragedie zdarzają się wszędzie. Możemy doszukiwać się przyczyn, winić innych, wyobrażać sobie jak odmienne byłoby bez nich nasze życie. Ale wszystko to nie ma znaczenia. Zdarzyły się i koniec.</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b style="font-size: medium; text-align: start;"><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">~Paulo Coelho</span></b></div>
</b></div>
</span><br />
<div style="text-align: center;">
<b>*<span style="font-size: large;">*</span>*</b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Hej dziewczyny!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Możecie mnie zabić, śmiało. Nie zamierzam Wam ściemniać, że nie imałam weny, całą masę nauki i te sprawy. Owszem, nauki mam po dziurki w nosie, ale nie zawsze się uczę. Wiecie, czasami było po prostu tak, że siadałam przed komputerem, wysunęłam klawiaturę i gapiłam się w puste pole tekstowe. Nie miałam na to ochoty, męczyło mnie to. Tyle.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Rozdział nie jest jakiś specjalnie cudny, no ale do najgorszych też nie należy. Jest średnio na jeża, czyli taka norma. Oczywiście zachęcam do wyrażania Waszych opinii, na pewno odpowiem. ;) Dziękuje za odzew pod poprzednim postem. :)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Jak minęły Wam te dwa miesiące nauki? </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Przepraszam za błędy.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><a href="http://ask.fm/evil3237" target="_blank">ASK</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><b>ILY ! ♥</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Ev. x</span></div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com28tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-87241184249433048652013-08-27T21:04:00.001+02:002013-08-27T21:04:20.837+02:002.<div style="text-align: right;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=Isl0CCOyGt0&list=PLYkv-0oY5MUt486WCK7M8TD2YaYK6VCKl" target="_blank"><span style="font-size: xx-small;">*muzyka*</span></a></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">"<span style="text-align: justify; text-indent: 40.062992095947266px;">Nie pobiegła za nim, kiedy znikali za zakrętem."</span></span></b></div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
12 listopada.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
Lot
do Londynu nie był jednym z najprzyjemniejszych lotów, które Darcy
odbyła w swoim życiu. Siedzenie wydawało jej się wyjątkowo
niewygodne, minuta ciągnęła się jak godzina, wszyscy inni
pasażerowie jak na złość rozmawiali zdecydowanie zbyt głośno, a
ona nie miała nawet słuchawek czy czegokolwiek, co zagłuszyłoby
ten hałas. Czuła się dokładnie tak, jak dwa lata temu, dwunastego
lipca, kiedy pierwszy raz miała odwiedzić stolicę Wielkiej
Brytanii.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
Nigdy
nie myślała, że w tak krótkim czasie może zmienić się tak
ogromna liczba rzeczy. Gdyby przed wyjazdem ktoś zasugerował jej
coś takiego, po prostu popukałaby się w czoło i odeszłaby,
wyśmiewając człowieka z bardzo nieprawdopodobnymi pomysłami.
Tymczasem okazało się, że wszystko jest możliwe.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
Była
na siebie wściekła, bo zostawiła piątkę najwspanialszych osób,
które miała okazję kiedykolwiek poznać, w Londynie, bo
najzwyczajniej w świecie stchórzyła, zamiast, jak dorosła osoba,
unieść wysoko głowę i stanąć na wysokości zadania, wracając
do nich po tych kilku miesiącach. Mało tego, odsunęła się od
wspaniałej, niezastąpionej przyjaciółki, bo nie umiała spojrzeć
jej w oczy. Te wszystkie złe rzeczy, które Darcy zdążyła zrobić
w ciągu pobytu w stolicy Wielkiej Brytanii były zupełnym
przeciwieństwem tego, czego uczyła ją Ivy przez kilka ostatnich
lat. Właśnie tak to sobie tłumaczyła.</div>
<br />
<b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Los, czy przypadek to tylko cholerna wymówka tego, że po prostu strach zżerał Cię od środka i bałeś się coś zrobić z daną sytuacją. Pogódź się, że zapewne zmarnowałeś niejedną szansę na szczęście.</span></b></div>
</b><br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
Darcy
po prostu chciała zacząć swoje życie od nowa. A dokładniej, od
pomszczenia śmierci Eleanor. Obiecała to sobie i postanowiła
dotrzymać tej jednej, jedynej obietnicy. Cały rok zbierała się do
tego, zaplanowała każdy, nawet najmniejszy, z pozoru najmniej
istotny, szczegół, chociaż wiedziała, że tak naprawdę chce
opóźnić swój powrót do Londynu. Bała się, że całkiem
przypadkiem może spotkać któregoś z chłopaków na ulicy.
Wątpiła, że mogą kręcić się w najbardziej mrocznych i
podejrzanych zakątkach miasta, ale, bądźmy szczerzy, wszystko jest
możliwe. A kiedy stanęłaby przed, na przykład, Harrym, co by mu
powiedziała? „Cześć słonko, jak dawno się nie widzieliśmy!
Tęskniłeś?”, i rzuciłaby mu się w ramiona? Nie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
Brzydziła
się sobą, swoimi czynami i słowami, potępiała to, że kilkoma
czynami czy sylabami może zranić nawet najważniejsze osoby w jej
życiu. W chwili, gdy wróciła do mieszkania w Paryżu i po kilku
miesiącach podjęła decyzję o niekontaktowaniu się z chłopakami,
znienawidziła to, jaką osobą się stała. Chciała rozbić w domu
wszystko, w czym mogłaby zobaczyć siebie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
<br /></div>
<b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Potem, przez następne miesiące wydawało mi się, że żyję za karę. Nienawidziłam poranków. Przypominały mi, że noc ma swój koniec i trzeba znowu radzić sobie z myślami. ~Janusz Leon Wiśniewski</span></b></div>
</b><div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
13
listopada.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
Londyn
się zmienił.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
Nie
był już tętniącym życiem miastem, można wręcz powiedzieć, że
ludzie wychodzili z domu tylko wtedy, kiedy szli do pracy, lub gdy
ich lodówka robiła się pusta. Wyjątki stanowiły spacery z psami,
ale to też raczej zdecydowana rzadkość. Darcy nie wiedziała
dlaczego. Mogła jedynie przypuszczać, że to wszystko przez pogodę,
która pogarszała się z każdym dniem. Mimo wszystko nie
przeszkadzały jej opustoszałe chodniki. Nawet wolała, gdy takie
były, bo przynajmniej mogła spokojnie się przejść nie narażając
się na to, że ktoś z ludzi Jake'a mógłby ją rozpoznać, co
raczej nie zwiastowałoby dobrego początku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
Kiedy,
w drodze do swojego nowego mieszkania, mijała park niedaleko domu
chłopaków, nie pozwoliła sobie na krótkie zatrzymanie się.
Zdawała sobie sprawę z tego, że wróciłyby wszystkie wspomnienia,
a już sam pobyt w tym mieście przywrócił kilkanaście. Gdy
wysiadała z samolotu, gdy postawiła kilka pierwszych kroków na
londyńskim lotnisku, miała wrażenie, że uderzyła w nią fala
chwil spędzonych z chłopakami. Przed oczami mignęły jej ich
kłótnie, łzy, uśmiechy, obietnice i pożegnania. W chwili, w
której zamknęła oczy, po to, żeby pozbyć się tych obrazów,
zobaczyła roześmianą twarz Eleanor, po chwili przemieniającą się
w ciemną trumnę.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
Było
kilka minut po dwudziestej trzeciej, a Darcy właśnie szykowała się
do wyjścia. Jej włosy zostały upięte w wysoki kucyk, czerwona
koszula zamieniona na zwykłą, zniszczoną, czarną koszulkę, na
którą zarzuciła lekki, również ciemny, płaszcz. Do tylnej
kieszeni spodni wcisnęła nieduży nóż i telefon. Chciała się
tylko rozejrzeć, miała nadzieję, że nie spotka zbyt wielu
podejrzanych osób. Zresztą, była w takim stanie, że nawet
pięćdziesięciu uzbrojonych facetów nie dałoby jej rady.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Ciemność... kiedy wszystko co znałeś i kochałeś zostaje ci zabrane... Myślisz jedynie o swym gniewie, nienawiści, nawet o zemście... i wtedy nikt cię nie uratuje. ~Masashi Kishimoto</span></b></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
Po
zaledwie kilku sekundach przebywania na podwórku Darcy zaczęła
żałować, że nie ubrała się cieplej. Miała wrażenie, że wiatr
zdmuchnie ją jak liścia, chociaż, gdyby zastanowić się trochę
bardziej, są okropnie duże szanse, że przed tym może zamarznąć.
W głębi ducha cieszyła się, że jest taka, a nie inna pogoda, bo
wątpiła, że jest szansa, na spotkanie kogokolwiek. Chyba że tych
napakowanych idiotów od Jake'a, którzy zrobią wszystko bez
mrugnięcia okiem.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
Przechodziła
przez ulicę, kiedy do jej uszu doszedł, stłumiony wiatrem, głos.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
- Podobno jest gdzieś
w Londynie, szefie. Nie, nie wiem dokładnie gdzie się zatrzymała,
ale raczej wątpię, że u tej piątki chłopaków, z którymi
mieszkała wcześniej – powiedział mężczyzna i w tym samym
momencie, w którym obrócił się w stronę dziewczyny, ta zdążyła
schować się za kontenerem na śmieci. Zmarszczył brwi, ale
najwyraźniej osoba, z którą rozmawiał przez telefon zdenerwowała
się, bo za chwilę cały pobladł i zaczął się jąkać. -
Sz-szefie, r-robię wszystko, co w m-mojej mocy, przysięgam! M-moje
źródła donoszą, że dopiero dzisiaj p-przyjechała, więc nie
m-ogłem ustalić jej położenia tak sz-szybko. Obiecuję, ż-że
jak tylko się tego d-dowiem, przyprowadzę ją do sz-szefa. -
wypowiedziawszy te słowa rozłączył się i głośno wypuścił
powietrze, wypowiadając pod nosem kilka siarczystych przekleństw.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
Darcy
wyszła zza kontenera i, z pochyloną głową, ruszyła w stronę
mężczyzny, sprawiając wrażenie zupełnie przypadkowego
przechodnia, a kiedy zbliżyła się do niego, wyciągnęła ręce z
kieszeni i wymierzyła mu cios w szczękę, przez co upadł na
ziemię. Wytrąciła mu z ręki telefon, po czym usiadła na jego
klatce piersiowej i, wydobywając nóż z kieszeni, przyłożyła mu
go do szyi.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>Tajemnica ściga tajemnicę, zbrodnia podąża za zbrodnią. Zło przybiera rozmaite maski i kostiumy, podszywa się pod dobro i sprawiedliwość. ~Zbigniew Mikołejko</b></span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
- Mów dla kogo
pracujesz – powiedziała swoim najbardziej gniewnym tonem, a
mężczyzna pobladł jeszcze bardziej niż przy rozmowie ze swoim
szefem</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
- T-ty jesteś
D-Darcy B-Blake.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
- Brawo za
spostrzegawczość, a teraz lepiej gadaj.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
- N-nie zabijaj mnie,
p-proszę. On mi kazał! Kazał mi cię namierzyć i przyprowadzić
do niego, b-bo inaczej on sam by mnie zabił! - krzyknął, na co
dziewczyna wywróciła oczami i jęknęła w duchu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
- Nie zabije cię,
jasne? A teraz, do chuja pana, mów kto jest twoim szefem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
- T-to Jake'a –
oznajmił mężczyzna, a potem zrobił się zielony na twarzy i
Darcy przez chwilę myślała, że zaraz zwymiotuje. - Tylko nie mów
mu, że to ja ci powiedziałem! I nie zabijaj mnie, błagam –
jęknął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
- Nie zabije cię, do
kurwy nędzy, obiecuję. Ale lepiej gadaj co Jake planuje –
zażądała, ale w tej samej chwili usłyszała stukot obcasów i
rozmowę. Dwie osoby, może trzy. Poderwała się, kopiąc
mężczyznę w klatkę piersiową, utrudniając mu wstanie, i
pobiegła w stronę kontenera, za którym znowu się ukryła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
- Nic panu nie jest?
Coś się stało? - do jej uszu dobiegł męski głos, który znała
tak dobrze.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
- N-nie, nic.
Przewróciłem się, zdarzyło mi się to nieraz – odrzekł
mężczyzna, po czym zawył z bólu, a Darcy była przekonana, że
właśnie w tej chwili próbował się podnieść.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
- Harry, do cholery,
zamarzam, pośpiesz się. - dziewczyna wyjrzała zza kontenera, żeby
zobaczyć Harry'ego, jej Harry'ego, który zmienił się tak
cholernie w ciągu tych dwóch lat. Boże, był tak piękny, tak
cholernie perfekcyjny, z rozwianymi włosami, które teraz stawiał
na żel, zaróżowionymi policzkami i zielonymi oczami, od których
odbijało się światło latarni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
<br /></div>
<b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Gdy Tęsknota zaprasza cię na wieczerzę, pijesz z pustych pucharów, jesz z pustych talerzy.</span></b></div>
</b><br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
Stał
wyciągając jedną rękę do mężczyzny po to, żeby pomóc mu
wstać, natomiast druga trzymała w uścisku inną, dużo mniejszą,
zgrabniejszą. Darcy zdziwiła się, kiedy zobaczyła tą samą
dziewczynę co dwa lata temu. Jej włosy wciąż miały odcień
jasnego blondu, tylko że teraz czoło zasłaniała jej perfekcyjnie
ścięta grzywka. Na twarzy wciąż miała dużo makijażu, ale,
Darcy musiała przyznać, że, cholera, była piękna.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
Cieszyła
się, że Harry znalazł sobie kogoś, kto prawdopodobnie go
uszczęśliwia, jednak, gdy zobaczyła ich splecione dłonie, coś
ukłuło ją w sercu. Boże, tak bardzo chciała wyjść z
ukrycia,podejść do niego i przeprosić go za wszystko. Nie zrobiła
wtedy nawet, gdy odchodzili, a Styles obejmował Taylor i skradł jej
buziaka. Nie pobiegła za nim, kiedy znikali za zakrętem. Nie
zrobiła nic.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
Podeszła
do mężczyzny, który nadal stał na środku chodnika i wbiła mu
nóż w klatkę piersiową, na co ten wydał z siebie jęk
zaskoczenia, stłumiony jej ręką.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
- Zasada numer jeden;
nigdy nie ufaj Darcy Blake.</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
I
odeszła, zostawiając za sobą konającego mężczyznę i wszystkie
wspomnienia związane z Harrym<span style="text-indent: 1.06cm;">.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.06cm;">
<span style="text-indent: 1.06cm;">Na tą chwilę, jej najważniejszym
celem było wyczyszczenie noża ze szkarłatnej krwi. </span></div>
<br />
<div style="font-weight: bold; text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Dobro i zło muszą istnieć obok siebie, a człowiek musi dokonywać wyboru.</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;">~Mahatma Gandhi</span></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
*<span style="font-size: large;">*</span>*</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Hej dziewczyny!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Przybywam dzisiaj do Was z kolejnym rozdziałem, który, mam nadzieję, spodoba Wam się. :) Nie ukrywam, źle mi się go pisało, raczej odkładałam to na jak najpóźniejszą chwilę, potem jeszcze musiałam dobrać cytaty, muzykę, i, matko, jestem padnięta. No cóż, czegóż to ja dla Was nie zrobię. :D </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Ahh, sprawa komentarzy. Nie narzekam, broń Boże! Ale sprawa ma się następująco. Jestem niezmiernie wdzięczna za wszystkie przemiłe słowa, które do mnie piszecie. I od teraz będę na nie odpowiadać. Tak, nigdy tego nie robiłam, w sumie nie wiem jak mam się do tego zabrać, no ale, jakoś to będzie. Może to Was zachęci do pisania. :) Dziękuję za wszystkie wspaniałe słowa, love you all. xx</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><b>ASK.</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><u>Tak więc od teraz odpowiadam na komentarze. </u></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Evil. xoxo</span></div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com49tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-83464209450312152022013-08-14T21:03:00.001+02:002013-08-15T10:24:06.533+02:001.<div style="text-align: right;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=WJTXDCh2YiA" target="_blank"><span style="font-size: xx-small;">*muzyka*</span></a></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">"Tak bardzo was zawiodłam."</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
12 listopada, <i>dwa lata
później</i>.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
Darcy
zdecydowanie się zmieniła. Jej twarz nabrała dużo doroślejszych
rysów, schudła, ale za to jej ciało umięśniło się nieznacznie,
pewnie przez cowieczorne bieganie wokół domu. Nie cierpiała
tego robić, ale zwariowałaby, gdyby nie miała zajęcia innego niż
wyjście po zakupy do, oddalonego o kilkadziesiąt metrów, sklepu.
Jedyną rzeczą, która nie zmieniła się przez dwa lata, były jej
włosy, ciągle sięgające do łopatek, zupełnie tak, jak wtedy. No
i może ewentualnie stare, czerwone trampki, których nie miała siły
wyrzucić.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
Nawet
oczy jej pociemniały, ale wciąż było w nich tyle samo miłości.
Od roku nie umiała na siebie spojrzeć. Obrzydzał ją ten widok,
nie mogła znieść tego, że zraniła tyle osób, które kochała, a
i one, tak przynajmniej jej się wydawało, darzyły ją tym samym
uczuciem. Wiedziała, że czwórka tych idiotów była jej
najlepszymi przyjaciółmi, dla których mogłaby nawet umrzeć i
teraz oddałaby wszystko, żeby tylko się z nimi zobaczyć, ale nie
mogła tego zrobić. Bała się, że nie będą chcieli z nią
rozmawiać. Zresztą, nie dziwiłaby się im.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
Została
jeszcze kwestia Harry'ego, który, po śmierci Eleanor, starał się
tak bardzo ją do siebie przekonać, i gdy już mu się udało, gdy
Darcy zakochała się w nim tak bardzo, że ta miłość aż ją
bolała, pojawił się jej ojciec, psując wszystko. Grzecznie
oznajmił jej, że ma kilka godzin na spakowanie całego swojego
dobytku, bo wieczorem startuje ostatni samolot do Paryża. Wyniknęła
z tego przeogromna kłótnia, w której udział wzięli nie tylko
Darcy i jej ojciec, ale także piątka pozostałych domowników, ale, tak naprawdę, dziewczyna nie miała za wiele do powiedzenia w tej
sprawie, bo do pełnoletności zostało jej pare miesięcy, a jej
ojciec to jednocześnie jedyny prawny opiekun i nie wyrażał zgody
na nic innego niż powrót do rodzinnego miasta. Nie podziałała
nawet pokusa spokoju, który będzie miał, kiedy wróci do
mieszkania bez córki. Tak więc decyzja zapadła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.05cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 0.05cm;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Prawdziwa miłość jest chyba samą tęskonotą i pragnieniem. ~Anna Kamieńska
</span></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 0.05cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
Pożegnanie
z tymi idiotami było jednocześnie najtrudniejszą rzeczą, którą
dziewczyna zrobiła w życiu. Wszyscy płakali, ale nikt nie myślał
o tym, żeby się z tym kryć. Ściskali się, jednocześnie mocząc
sobie ubrania, nie chcieli się rozdzielać. Nie da się ukryć, że
śmierć Eleanor strasznie zbliżyła ich do siebie. A w chwili,
kiedy Darcy wsiadała do samolotu z myślą, że prawdopodobnie już
nigdy się nie zobaczą, uświadomiła sobie, że tak naprawdę przez
te wszystkie lata bała się tylko i wyłącznie tego. Straty
najbliższych.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
Obiecała,
że będzie dzwonić, pisać i rozmawiać z nimi przez Skype'a. I
faktycznie, dotrzymywała tej obietnicy przez kilka miesięcy, aż do
dwunastego listopada, kiedy to skończyła osiemnaście lat i stała
się niezależna osobą. Właśnie w tym dniu, kilka minut po
północy, usunęła konto na Skype'ie, wyrzuciła starą kartę
telefoniczną do kosza, przed tym tnąc ją na drobne kawałeczki,
żeby po chwili zastąpić ją nową - z nowym numerem telefonu.
Oszczędności upchnęła do starego portfela, w którym, po jednej
stronie, umieściła zdjęcie z chłopakami, a po drugiej z mamą,
przejechała po nich kciukiem i cichutko wyszeptała „tak bardzo
was zawiodłam”. Spakowała wszystkie swoje rzeczy do torby, bo
czerwona walizka przypominała jej o wszystkim tym, o czy chciała
zapomnieć, a że nie było ich zbyt wiele, już po chwili stała
przed drzwiami, ocierając łzy, obuta w czerwone, nieśmiertelne
trampki, gotowa do rozpoczęcia niezależnego życia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
Teraz, w dniu swoich dwudziestych urodzin, z torbą na ramieniu, ruszyła do jednej z najwstrętniejszych
kamienic, która szpeciła piękny Paryż samym swoim wyglądem, nie
mówiąc już o tym, co działo się wewnątrz. Zabawne, że Darcy
spędziła tu większość swojego życia.<br />
<br /></div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Być może Bóg chciał, abyś poznał wielu złych ludzi, zanim poznasz tego dobrego, żebyś mógł go rozpoznać, kiedy on się w końcu pojawi. ~Gabriel García Márquez</span></b></b><br />
<b><b><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></b></b></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- No proszę, co taka
piękna dziewczynka, jak ty, robi tutaj, w ciemnym zaułku, gdzie mogą
się czaić paskudni faceci? Wiesz, niektórzy nie mają takich
dobrych zamiarów jak my – odezwał się mężczyzna, którego
dziewczyna widziała pierwszy raz w swoim życiu. Podszedł do niej,
a po chwili dołączyli do niego koledzy, którzy trzymali się
bardziej z tyłu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Lepiej trzymaj swoje
paskudne łapy przy sobie, kolego, bo możesz skończyć na OIOMie –
oznajmiła grzecznie, a mężczyzna zaśmiał się tylko kpiąco i
wyciągnął rękę, aby chwycić w nią nadgarstek Darcy, ale ta go
ubiegła i już po chwili nieznajomy leżał na ulicy z podbitym
okiem i złamanymi żebrami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Nie zadziera się z
Darcy Blake, kolego – dodała, kopiąc go jeszcze na odchodne, a
jego koledzy zaczęli coś szeptać między sobą, wymawiając jej
nazwisko z podziwem. Po chwili nie było po nich śladu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- No proszę, kogo do
nas przywiało. Dawno się nie widzieliśmy, Darcy. Ile to już masz lat? Dwadzieścia? Dziewiętnaście? - kiedy się odwróciła, w
zasięgu jej wzroku znalazł się ogromny mężczyzna, który na
pozór wydawał się zapaśnikiem sumo. Jego ramiona pokrywały
tatuaże, po włosach nie było żadnego śladu, a brew zdobił
czarny kolczyk.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Kyle! - krzyknęła
Darcy, podbiegła do mężczyzny i, podskakując, uwiesiła się na
jego szyi. Ten natomiast objął ją tak mocno, że miała wrażenie,
iż zaraz popękają jej żebra. - Nie masz pojęcia, jak się
cieszę, że cię widzę! Ile to już, cztery lata? Postarzałeś
się trochę. Niedługo będę mogła mówić na ciebie dziadku –
wystawiła w jego stronę język, a ten zrobił srogą minę, ale po
chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Nie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym. Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla. Nie mamy wtedy żadnego wyboru. ~Phil Bosmans</span></b></b><br />
<b><b><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></b></b></div>
<b>
</b>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Za to ty się nie
zmieniłaś. Jesteś zupełnie taka, jaką cię pamiętam – zaczął
pocierać palcami czoło. - Chociaż nie. Zniknął ci ten dziecięcy
tłuszczyk o jesteś nieco mniej pryszczata – tym razem to on wystawił język w jej stronę, na co
ona odpowiedziała mu szturchnięciem w ramię. - Ej, młoda, nie
zapominaj, że rozmawiasz właśnie z najniebezpieczniejszym
człowiekiem w calutkim Paryżu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Powinieneś mi za to
podziękować, przecież to po moim wyjeździe mogłeś przejąć
ten tytuł – dźgnęła go palcem w wielki brzuch. - Chyba już tu
o mnie zapomniano, skoro nawet takie chucherko chciało się do mnie
dobrać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- No coś ty, teraz,
po twoim zniknięciu, jesteś znana jeszcze bardziej. Niejeden
człowiek chciałby cię dopaść, malutka – westchnął. -
No ale, nie psujmy atmosfery! Czemu się tu zjawiasz? Wiesz, że to
niebezpieczne. Chociaż, jak udało mi się zauważyć – tu
wskazał na mężczyznę, wciąż kulącego się z bólu na ulicy –
nie wyszłaś z wprawy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Takich rzeczy się
nie zapomina, Kylie! - oznajmiła radośnie, po czym oboje się
zaśmiali.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Szczególnie, jak
się ma tak wspaniałego nauczyciela – mężczyzna dumnie wypiął
pierś, na co Darcy prychnęła i przewróciła oczami. - Do rzeczy.
Czego ci potrzeba, malutka? Towaru, broni?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Namiaru. Muszę
znaleźć Jake'a.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Zemsta jest jedną z odmian lamentu. ~Anonim</span></b></b><br />
<b><b><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></b></b></div>
<b>
</b>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Tego Jake'a? - Kyle
spytał zaskoczony, jednocześnie przybierając zatroskany wyraz
twarzy, gdy dziewczyna kiwnęła potwierdzająco głową. - Jake ma
wielu ludzi za sobą, malutka. Nie warto być jego wrogiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Zabił mi kuzynkę,
Kylie. Mam głęboko w dupie jego ludzi. Ich też pozabijam, jeżeli
będzie taka potrzeba. Nie boję się go. Obiecałam sobie, że
kiedyś się na nim za to zemszczę. Minęły już dwa lata, a ja
mam wystarczająco dużo siły i wytrwałości, żeby go znaleźć.
I zrobić z nim to, co on zrobił z Eleanor – powiedziała
poważnym tonem, a mężczyzna zmarszczył czoło. Darcy wiedziała,
że Kyle doskonale wie, gdzie znajduje się osoba, którą
dziewczyna chce znaleźć, on od zawsze znał położenie każdego
ze swoich wrogów. Był najbardziej kontaktowym człowiekiem,
którego Darcy poznała. Miał swoich sojuszników w każdym zakątku
świata, nawet w „armii” Jake'a. Wystarczy, żeby pstryknął, a
banda umięśnionych kretynów, gotowych do popełniania kolejnych
okrutnych zbrodni, zjawia się w pięć sekund z najlepszą bronią.
Zabawne, że zaledwie kilka lat temu bał się Darcy jak nikogo
innego. To właśnie Jake'owi zawdzięcza ich przyjaźń, gdyby nie
on, nadal żyliby ze sobą w nienawiści. Kyle był dla niej jak
najlepszy tata na świecie, traktował ją jak własną córkę,
troszczył się o nią bardziej niż jej prawdziwy ojciec, a Darcy
kochała tego wielkiego mężczyznę i nie miała pojęcia, jak
poradziłaby sobie w tym okrutnym świecie bez niego.</div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Najważniejsze jest, by żyć dla powrotu. ~Antoine de Saint-Exupéry</span></b></b><br />
<b><b><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></b></b></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Wiem o tym, co stało
się z twoją kuzynką, malutka – powiedział na jednym wydechu
Kyle, a dziewczyna spojrzała na niego zdziwionymi oczami. - Był tu
kilkanaście dni temu, chwalił się wszystkim, że zabił jedyną
osobę, którą wielka, niezniszczalna Darcy Blake kochała. Na
szczęście nie zabawił tutaj długo, bo każdy znający sytuację w Paryżu wie kim
jesteś i jak wpływowych masz znajomych, więc nikt nie ośmielił
się powiedzieć złego słowa na ciebie. No i mają szczęście, bo
inaczej powystrzelałbym ich – uśmiechnął się pokrzepiająco,
a Darcy zrobiło się ciepło na sercu. Tak, Kyle był człowiekiem,
który zawsze stawał za nią murem, bez względu na to, co
powiedzieliby inni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Gdzie on jest?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Ciągle siedzi w
Londynie. Teraz, po tym co nam powiedział, chyba boi się jechać
gdziekolwiek indziej, żeby nie zostać zabitym, a tam ma największy
szereg ludzi, którzy są ciągle gotowi do walki, pamiętaj o tym,
malutka, proszę. Nie rób nic głupiego – przyciągnął ją do
siebie, a ta natychmiast odwzajemniła uścisk.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Nie martw się,
wszystko będzie ze mną w porządku. Nie musisz się bać.
Widzimy się za kilka miesięcy, okej? - zapytała ze łzami w
oczach. Właśnie opuszczała kolejną osobę, którą kochała.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Trzymam cię za
słowo. A jak nie, to chciałbym chociaż być zaproszonym na
pogrzeb – mrugnął do niej, na co wystawiła mu język. - Mogę
ci dać paru ludzi, będziesz bezpieczniejsza.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Nie trzeba. Dziękuję
ci. Kocham cię, tatusiu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
- Ja ciebie też,
malutka. </div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.9cm;">
<br /></div>
<div style="font-weight: bold; text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Bo dziś jest dzień, który coś zamyka,</span></b></div>
<div style="font-size: x-large; font-weight: bold; text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">z kimś trzeba się rozstać, coś opuścić trzeba.</span></b></div>
<div style="font-size: x-large; font-weight: bold; text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">I choć serce krzyczeć każe - milczeć trzeba.</span></b></div>
<div style="font-size: x-large; font-weight: bold; text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></div>
<div style="font-weight: bold; text-align: center;">
<b>*<span style="font-size: large;">*</span>*</b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Hej dziewczyny! </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Takim oto słodkim akcentem rozpoczynamy drugą część tasiemca. :p Nie wierzę, że komuś chce się to jeszcze czytać, naprawdę. Ale cóż, fajnie, że jesteście. :D Dla Was nawet wyrobiłam się z napisaniem rozdziału i dodaję go równo tydzień po tamtym. :p Padam na twarz, więc przepraszam za jakiekolwiek błędy. Niby sprawdzałam, no ale jak to ja, pewnie coś mi umknęło. Chyba tylko raz udało mi się napisać słowo "mężczyzna" poprawnie (nawet teraz, pisząc to, zrobiłam błąd). Był "męzyczyzna", "mężkyzna" i Bóg wie co jeszcze. No więc, powiedzcie mi jeszcze co sądzicie o narracji trzecioosobowej. Niestety, muszę w takiej pisać, bo inaczej rozdziały będą okropnie słabe. Whatever, nie przynudzam dłużej. </span></div>
<div style="font-weight: bold; text-align: center;">
<b><a href="http://ask.fm/evil3237" target="_blank">ASK.</a></b></div>
<div style="font-weight: bold; text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-weight: bold; text-align: center;">
<b><u>Fajnie by było, jakby pod tym rozdziałem też było tak dużo komentarzy. xx</u></b></div>
<div style="font-weight: bold; text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-weight: bold; text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-small;">Evil. xoxo</span></b></div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-80498030819403808372013-08-07T18:46:00.000+02:002013-08-07T18:46:35.509+02:0015.<div style="text-align: right;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=E5vGLl7Q1uE" target="_blank"><span style="font-size: xx-small;">*muzyka*</span></a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><b>"Było tak pusto."</b></span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
2
września.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Darcy
się bała. Ba! Była przerażona. W jednym momencie zburzone zostały
wszystkie mury, które budowała przez kilka długich lat. Natłok
uczuć zaatakował ją, a ona nie umiała się obronić. Wiedziała,
że nie kochała Harry'ego. To nie miłość. Nie miała pojęcia,
jak może określić uczucie do niego, ale to na pewno nie
zakochanie. Może zauroczenie, fascynacja, zaintrygowanie. Zresztą,
kogo to obchodzi. Kilka chwil temu jej największy wróg, chłopak od
gorszych dni, wyznał jej miłość. A miłość to coś, czego Darcy
bała się najbardziej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Nie
znała tego uczucia, było jej kompletnie obce. Tylko jedną osobę
kochała, tylko jej zmarła mama miała okazję poczuć jej miłość.
A gdy Darcy darzyła kogoś tym uczuciem, robiła to całym swoim
sercem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Wiedziała,
że od tak nie da rady nikogo pokochać. Nie osobę, którą darzyła
nienawiścią przez tak długi czas.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Cześć, Darc.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Zayn... właściwie, to jak zginęła Eleanor? - spytała, a Malik zamarł.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Miała wypadek
samochodowy, mała. Hamulce... przestały działać – zaciął
się. - Mówiłem jej, żeby pojechała do warsztatu, ale ona nie
chciała mnie słuchać – w jego oczach pojawiły się łzy, a
Darcy wstała z kanapy, żeby wtulić się w jego tors. - Może,
gdybym ją do tego zmusił to to by się nie wydarzyło...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- To nie twoja wina,
Z. Nie waż się tak myśleć. To nie twoja wina – wyszeptała. W
jej oczach pojawiły się łzy, które potem spływały po jej
policzkach. Nie obwiniała Malika o śmierć swojej kuzynki. Nigdy
nawet nie przeszło jej to przez myśl. Przecież nie mógł
przewidzieć, że to się stanie. Takie wypadki zdarzają się
codziennie. Zayn był jej przyjacielem, a ona zawsze stoi murem po
stronie przyjaciół.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
<br /></div>
<span style="font-size: xx-small;"><div style="text-align: center;">
<b>Życie to twardy orzech, a prawdziwa przyjaźń, to dziadek do orzechów.</b></div>
</span><div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Ciszę
przeszył dźwięk telefonu, którego chyba nikt nie zamierzał
odbierać. Po chwili wszystko umilkło, ale po niespełna kilku
sekundach rozbrzmiało na nowo. Widać, że komuś, po drugiej stronie
telefonu, bardzo zależy, żeby skontaktować się z którymś
domownikiem i nie zamierza poddać się tak łatwo. Dziewczyna
skinęła na Zayna głową, żeby dać mu do zrozumienia to, że ma
odebrać ciągle dzwoniący telefon, ale on tylko uniósł ręce do
góry i wycofał się do swojego pokoju. Darcy westchnęła,
pokręciła głową i poszła do kuchni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Tak?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Dzień dobry, z tej
strony komisarz Ben Smith, czy dodzwoniłem się do kogoś z rodziny
panny Calder? - Darcy wzdrygnęła się na dźwięk jego chłodnego
głosu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Jestem... byłam jej
kuzynką.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Znakomicie –
policjant powiedział radosnym głosem, a Darcy wywróciła oczami.
- Mamy nowe wiadomości dotyczące śmierci panienki Calder.
Mechanik, który robił przegląd samochodu pani kuzynki, żeby
znaleźć przyczynę wypadku, ustalił, że to tak naprawdę nie był
wypadek. Ktoś specjalnie sprawił, żeby tak to wyglądało.
Hamulce zostały zupełnie zniszczone i zapewniam panią, że to nie
wynik tego, że nie były dawno wymieniane – powiedział na jednym
wdechu, a Darcy zamarła. - Czy ma pani jakieś podejrzenia, jeżeli
chodzi o sprawce?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Ja... nie... Eleanor
nie miała żadnych wrogów. Wszyscy ją kochali, to naprawdę
wspaniała osóbka. Nie mam pojęcia, kto mógłby... to zrobić –
głos jej się załamał, a z oczu znowu poleciały łzy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- A panienka? Czy pani
ma jakiś wrogów, którzy chcieliby się zemścić?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Nie.</div>
<b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Ufność niewinnych jest największym darem dla kłamcy. ~Stephen King</span></b></div>
</b><div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Darcy
przepełniała nienawiść. Była totalnie wściekła i już
współczuła osobie, która upozorowała wypadek jej kuzynki, kiedy
ją dorwie. Wiedziała, miała stu procentową pewność, że dałaby
radę zabić tą osobę, kimkolwiek ona jest. Chciała pomścić
Eleanor. Zdawała sobie sprawę, że jej kuzynka nie byłaby z tego
dumna, ale, bądźmy szczerzy, nie przejmowała się tym teraz.
Liczyło się dla niej tylko znalezienie człowieka, który pozbawił
ją jedynej godnej zaufania osoby w rodzinie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Przemierzała
szybkim krokiem najciemniejsze zakątki Londynu. Nie wiedziała,
gdzie tak dokładnie ma go szukać, ale była uparta i znajdzie go,
nawet jeżeli miałaby wrócić do domu dopiero na święta.
Determinacja wypełniała ją całą.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Zaglądała
na każdą pustą, ciemną uliczkę, która mogłaby służyć
nieciekawym typom jako kryjówka. Nie bała się, wiedziała, że
teraz mogłaby pobić każdego, kto akurat napatoczyłby się jej.
Miała ogrom myśli w głowie, które powoli ją rozsadzały.
Najpierw ta sprawa z Harrym, a teraz to. Zresztą, nie mogła myśleć
o tym akurat teraz, kiedy ma ważną sprawę do załatwienia.
Potrząsnęła głową, jakby przez to wszystko miało wylecieć jej
z czaszki. Skupiła się tylko na przetrząsaniu uliczek w celu
znalezienia jego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
W
pewnej chwili poddała się. Była zmęczona, głodna i spragniona,
nie wiedziała gdzie dokładnie się znajduje i jak ma wrócić do
domu, szczególnie, że teraz nie pojawi się Harry, który jak
zawsze uratuje ją z opresji. Usiadła na ławce, podkuliła nogi i
oparła na nich głowę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Po
chwili usiadł koło niej, jak zwykle zaniedbany, brudny, ubrany w
zniszczone jeansy, starą, czerwoną koszulę i czarną bluzę, która
była jedynym w miarę nowym elementem jego garderoby. W brwi i
wardze błyszczały czarne kolczyki. Kiedyś mówił, że dzięki nim
wygląda seksownie i wtedy może faktycznie miał rację, ale teraz
wydawał się przez nie jeszcze bardziej zaniedbany.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
<br /></div>
<b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Nareszcie się porozumieli. Doszli do wniosku, że są wrogami. ~Stanisław Jerzy Lec</span></b></div>
</b><br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Uśmiechał
się w ten specyficzny dla siebie sposób, wyrażając w ten sposób
pogardę i kpiąc z niej. Dawno temu mówił, że ona jest dla niego
ważna, a ona, głupia, mu wierzyła. Teraz traktował ją jak
najgorszego, bezwartościowego śmiecia. Zresztą, ona nie byłaś mu
dłużna, odpłacała się tym samym.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Jak miewa się twoja
kuzynka? - zapytał kpiącym, sarkastycznym tonem, a w Darcy się
gotowało.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Ty bydlaku! -
ryknęła i miała wrażenie, że usłyszał ją cały Londyn. -
Wiedziałam, że jesteś zdolny do wszystkiego, ale nie sądziłam,
że posuniesz się aż do tego! - wstała z ławki, chwyciła go za
bluzę, tym samym rwąc ją trochę, i rzuciła go na podłogę. -
Ona nic nie zrobiła! Nawet nie wiedziała kim jesteś! - zaczęła
go kopać, zupełnie jakby była w amoku. - To najwspanialsza
dziewczyna na świecie, nie zasłużyła na śmierć! - z jego ust
zaczęła sączyć się krew, a dziewczyna uśmiechnęła się na
ten widok. - Jesteś popierdolonym wariatem, Jake.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Uważaj, bo twoich
przyjaciół może spotkać ten sam los – wychrypiał. - Jak oni
się nazywają? Zayn? Niall? Louis? Liam? Harry? - uśmiechnął się
kpiąco, a Darcy wpadła w szał. Zaczęła kopać go jeszcze
mocniej, w następnej chwili podniosła go i pięścią uderzała w
jego żebra. Słyszała trzaski, zdawała sobie sprawę z tego, że
kilka połamała, ale nie zamierzała przestać. W pewnym momencie
rzuciła go na chodnik i zaczęła odchodzić, przedtem plując na
niego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Lepiej stąd
spierdalaj, bo twoi przyjaciele skończą tak samo, mała –
usłyszała jeszcze, na co wróciła się tam i kopnęła go jeszcze
pare razy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Doskonale
zdawała sobie sprawę z tego, że Jake nie żartuje. Nienawidzi jej
i byłby w stanie zrobić wszystko, żeby tylko odegrać się na niej
za to, że kiedyś, kilka lat temu, zostawiła go, bo zachciało jej
się zmian w życiu. Nie rozumiał, że Darcy nie chciała trwać w
tym całym narkotykowym bagnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Wróciła
do domu, głośno trzaskając drzwiami, tym samym zwracając na
siebie uwagę pozostałych domowników. Bez niej było tak pusto...</div>
<br />
<b><div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Ludzie tęsknią za całkowitą odmianą, a jednocześnie pragną, by wszystko pozostało takie jak dawniej. ~Paulo Coelho</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</b><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Widziała
zszokowane miny chłopców, ale nie zwracała na nie uwagi. Wbiegła
po schodach na górę i zamknęła się w swojej łazience, żeby
zmyć jego krew z dłoni i stóp. Szorowała długo, i w momencie,
którym po czerwonej cieczy nie było nawet śladu, nie przestała.
Czuła ją na sobie, na swoich rękach, a nie chciała czuć
czegokolwiek, co kiedyś należało do niego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Wyszła
z łazienki, wycierając swoje ręce ręcznikiem i wzdrygnęła się,
gdy zobaczyła, że na łóżku siedział Harry.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Cześć Darc –
wstał i podszedł do niej, rzucając ręcznik na podłogę i
chwytając jej dłonie. - Nie martw się, nie będę pytać –
powiedział i uśmiechnął się, tym samym sprawiając, że i ona
zrobiła to samo. Nie kochała tego chłopaka, ale wiedziała, że
przy nim będzie szczęśliwa. Problem w tym, że się bała. Nie
tyle samej miłości, co odrzucenia. Strach ją wypełniał, bo
wiedziała, że kiedy Harry pozna ją bardziej, może ją po prostu
zostawić, znienawidzić tak, jak na początku. Możliwe, że nawet
gorzej. Przypomniały jej się słowa Jake'a. Przecież nie chce
narażać swoich przyjaciół na... śmierć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Chciałem ci tylko
powiedzieć, że będę walczył.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Może
jednak warto zaryzykować?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Przegrasz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Wygram dla ciebie.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Dławię się, drżę, dygoczę. Rozpadam się na łzy. A on obejmuje mnie tak, jak nikt nigdy nie obejmował. </span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Jakby mnie pragnął.</span></b></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
*<span style="font-size: large;">*</span>*</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Cześć dziewczyny. x</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Takim oto sposobem, pierwsza część opowiadania dobiegła końca. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam, muszę przyznać, że ja sama jestem z siebie dumna. Nie wiem, jak bardzo mam Wam dziękować za to wszystko, co osiągnęłam dzięki Wam. Gdy zakładałam tego bloga, nie miałam pojęcia, że zdobędzie taką popularność. To wiele dla mnie znaczy, koty, a to wszystko dzięki Wam! Niedługo ruszy druga część. Wiele z Was mnie o nią prosiło, więc napiszę Wam te kolejne 15 rozdziałów, ale na tym się skończy. Po szeptach, jeżeli będziecie chciały, ruszę z kolejnym opowiadaniem. Dajcie znać, czy czytalibyście to. Wszelkie pytania, do mnie i bohaterów, możecie zadawać tu: </span><b><a href="http://ask.fm/evil3237" target="_blank">ASK</a><span style="font-size: x-small;">. </span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Bardzo proszę, żeby <u>każdy</u>, kto czytał moje opowiadanie napisał komentarz. to okropnie dla mnie ważne. </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Evil. xoxo</span></div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com49tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-32592536533209083682013-07-09T18:12:00.002+02:002013-07-09T21:26:23.346+02:0014.<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: xx-small;"><a href="http://www.youtube.com/watch?v=cgsmxVcWNsg" target="_blank">*muzyka*</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">"O<span style="text-align: justify; text-indent: 30.99212646484375px;">twórz oczy, wstań i powiedz, że to tylko głupi żart."</span></span></b></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
1
września.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
W
domu panowała naprawdę okropna atmosfera. Wszyscy milczeli, całymi
dniami przesiadywali w swoich pokojach, w nocy nie spali, co
potwierdzały głośne szlochy, na które w pewnym momencie
przestałam zwracać uwagę. Tylko ja funkcjonowałam na tyle dobrze,
by jeść, pić i przebywać na świeżym powietrzu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
To
było dziwne. Okropnie dziwne. Ale, szczerze mówiąc, jej śmierć
nie wstrząsnęła mną na tyle mocno, żeby się nią przejmować.
Każdy umrze, prędzej czy później odejdzie z tego świata i
zostanie po nim jedynie wspomnienie, które rozpłynie się jeszcze
szybciej. To normalne, zawsze tak jest.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Mój
ojciec, gdy tylko dowiedział się o wypadku, natychmiast zarzekł
się, że to on zorganizuje pogrzeb. Zadzwonił do mnie i zaczął
nalegać tak mocno, że w którejś chwili miałam dość jego
gadania i po prostu się zgodziłam. Z biegiem czasu uświadomiłam
sobie, że tak będzie lepiej. Chłopcy nie będą przynajmniej
obciążeni dodatkowymi kosztami związanymi z uroczystością.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Wiadomo,
że było mi smutno. Nie jestem aż takim potworem bez uczuć.
Eleanor była wspaniałą dziewczyną, nie zasłużyła na to, co jej
się stało. Zostawiła na tym świecie wiele osób, które ją
kochają. Ja również się do nich zaliczałam, ale moja miłość
nie była aż tak ogromna, żeby przestać normalnie funkcjonować.
Zresztą, teraz, kiedy ona umarła, będę mogła wrócić do
Francji, a z tego powodu szczęście wypełniało mnie całą.
Czasami pojawiało się też małe poczucie winy, bo w sumie była
moją kuzynką, nie powinnam zachowywać się tak, jak się
zachowuję, ale wracałam do domu. Tam będę miała wystarczająco
dużo czasu, żeby nadrobić mój smutek.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Próbowałam,
naprawdę próbowałam rozmawiać z chłopcami, ale moje słowa nie
przynosiły nawet najmniejszego skutku, można by nawet powiedzieć,
że było wręcz przeciwnie. Kiedy tylko wspominałam o Eleanor, w
ich oczach natychmiast pojawiały się łzy, a płakać potrafili
przez kilka bitych godzin.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Wyszło
na to, że naprawdę jestem potworem.</div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Znów ostrzem twardej mowy ćwiartuję bezmyślnie, w afekcie twą wrażliwość - boleśnie. ~Katarzyna Nosowska</span></b></b></div>
<b>
</b>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
2
września.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
- <span style="text-indent: 0.82cm;">Darcy, do cholery,
spóźnimy się! Chłopcy już dawno są na miejscu! - do moich uszu
dobiegł kolejny krzyk zdenerwowanego ojca, na co tylko przewróciła oczami
i zaczęłam malować rzęsy jeszcze wolniej. Wiedziałam, że bez
niego ksiądz nie może rozpocząć uroczystości, a robienie mu na
złość sprawiało mi ogromną przyjemność. Zapewne zastanawiacie
się, co mój kochany ojczulek robi w tym domu. Może zacznę od
początku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Rano,
kiedy obudziły mnie nieznośne krzyki, zbiegłam na dół, gdzie
zastałam resztą domowników, którzy biegali po całym domu.
Uwierzcie mi, to naprawdę, naprawdę przezabawny widok, widzieć ich
wszystkich z nieułożonymi włosami, próbujących zawiązać
krawaty, co ani trochę im nie wychodziło.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Kiedy
wreszcie udało mi się wszystko ogarnąć, siłą wygoniłam ich z
domu, pod pretekstem dopilnowania wszystkiego na cmentarzu, gdzie
mieli pochować ciało mojej kuzynki, i sama zaczęłam doprowadzać
się do w miarę używalnego stanu. Jakież było moje zaskoczenie,
gdy po trzydziestu-czterdziestu minutach od ich wyjścia usłyszałam
dzwonek do drzwi, a po ich otworzeniu ukazała mi się rozzłoszczona
twarz tatulka, który od progu zaczął krytykować mój wygląd i
łaskawie mnie uprzedził, że jeżeli nie będę wyglądała
przynajmniej przyzwoicie, uroczystość zostanie odwołana, na co
popukałam się w czoło i poszłam na górę kontynuować malowanie
rzęs.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Zupełnym
przypadkiem pobrudziłam tuszem swój nos, przez co oczywiście
musiałam go wytrzeć, a co za tym idzie, zmyć też część
podkładu znajdującego się na mojej twarzy, co wolno poprawiłam, bo przecież nie mogę
wyjść z domu, nie wyglądając uprzednio „przyzwoicie”. Uśmiech
wpełznął na moją twarz, gdy wyobraziłam sobie ojca gotującego
się ze złości.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
To
na pewno będzie cudowny dzień.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Pomijając
jej pogrzeb.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
- Boże, dziecko,
dłużej nie mogłaś siedzieć w tej łazience! - wykrzyknął
tata, gdy pojawiłam się na dole.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
- Uwierz mi, mogłam.
- uśmiechnęłam się kpiąco i minęłam go, by po chwili wyjść
z domu i znaleźć się w jego sportowym aucie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
- Jeżeli się
spóźnimy, przestanę przesyłać ci pieniądze, obiecuję ci to.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
- Twoje pieniążki
mam głęboko w dupie, tatku. - i reszta podróży minęła nam na
bardzo nudnej kłótni.</div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Jedynym miejscem familijnej zgody bywa zazwyczaj grób rodzinny. ~Karol Dusza</span></b></b></div>
<b>
</b>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
W
kościele było naprawdę dużo ludzi. Na ani jednej ławce nie
znajdował się nawet centymetr wolnego miejsca, wszyscy siedzieliśmy
niesamowicie ściśnięci, przez co oddychanie stało się czynnością
wyjątkowo trudną. Na szczęście, ksiądz uwinął się z mszą całkiem szybko, przez co, po czterdziestu minutach, mogliśmy podejść
do jej trumny by się pożegnać. To miały być nasze ostatnie
słowa skierowane do niej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Kiedy
wszyscy goście znajdowali się już na zewnątrz, a przy trumnie stał tylko
Louis, któremu trudno było oderwać się od ukochanej, podeszłam
do niego i położyłam mu rękę na ramieniu. To miał być taki...
gest pocieszający. Ten tylko spojrzał na mnie swoimi dużymi,
niebieskimi oczami i przylgnął do mnie, wtapiając nos w moje włosy
i szlochając cicho.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Uspokoił
się po naprawdę niedługim czasie i odszedł, dziękując mi cicho,
na co tylko się uśmiechnęłam.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
- Szkoda, że tak się
stało, El. - szepnęłam, gdy zobaczyłam jej blade ciało leżące
w trumnie. - Zostawiłaś tyle osób, które cię kochają. Lou nie
poradzi sobie bez ciebie... - zamknęłam oczy, przypominając sobie
wszystkie wspaniałe chwile, które razem przeżyłyśmy. - Boże,
El, nie możesz odejść... - jęknęłam. - El, proszę, otwórz
oczy, wstań i powiedz, że to tylko głupi żart... El, do cholery,
proszę! - zaszlochałam i upadłam na kolana. - Nie odchodź, El. -
szepnęłam. - Tylko ty mnie kochałaś na tym świecie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Śmierć ma w sobie coś takiego, że w każdym wzbudza wrażliwość. ~Carlos Ruíz Zafón</span></b></b></div>
<b>
</b>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
W
miejscu, gdzie za chwilę miała się znaleźć trumna Eleanor był
ogromny rów, wokół którego zebrali się wszyscy goście. Stałam
z tyłu, gdzie znajdowali się również chłopcy. Ojciec też chciał do nas dołączyć, ale gdy tylko go zobaczyłam, zmieniłam
swoje miejsce uciekając od niego, co natychmiast zrozumiał jako
znak, żeby nie zbliżał się do mnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Ksiądz
wygłosił krótką, wzruszającą mowę, z której, szczerze mówiąc,
nie dotarło do mnie żadne słowo. Gapiłam się jedynie na
mahoniową trumnę, uświadamiając sobie, że Eleanor, która w niej
leży, zginęła. Naprawdę zginęła.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
I
dopiero teraz, na pogrzebie, wśród tłumu ludzi, ten fakt uderzył
we mnie z siłą rozpędzonej ciężarówki. Moja kuzynka, którą
tak mocno kochałam, której zawdzięczałam wszystko, ona po prostu
umarła. Już jej nie ma.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Do
rowu, w którym miała być pochowana moja kuzynka, ludzie wrzucali
teraz czerwone róże, które ktoś wręczył im pare chwil temu.
Przykrywały teraz zakopywaną już trumnę.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Ona
już nie wróci.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Nie
ma jej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
- Nie! - ryknęłam. -
Nie możecie jej zakopać, nie możecie! Nie pozwalam, do cholery!
Ona zaraz stąd wyjdzie, zobaczycie! Ona nie umarła, nie mogła
umrzeć! - łzy lały się z moich oczu. - Proszę was, nie
zakopujcie jej, błagam! - upadłam na kolana szlochając, a chwilę
potem znowu poczułam ciepłe, bezpieczne ramiona oplatające moje
ciało.</div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Umiera się na wiele sposobów: z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy, ze zmęczenia, z nudów, ze strachu... Umiera się nie dlatego, by przestać żyć, lecz po to, by żyć inaczej. Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie. ~Paulo Coelho</span></b></b><br />
<b><b><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></b></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 0.82cm;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=GkuypwKUX2Y" target="_blank"><span style="font-size: xx-small;">*muzyka2*</span></a></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Na
moich barkach znajdowała się marynarka, przez którą choć trochę
przestałam się trząść. Przekroczyliśmy próg domu, w którym
bez niej wydawało być się tak cicho... Tak cicho.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
Harry
posadził mnie na kanapie, a zaraz potem do rąk dostałam kubek
gorącej herbaty. Czułam się pusta, jakby wyrwano ze mnie cząstkę
duszy. Było mi źle, cholernie źle, chciałam jakoś odreagować.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
- Masz, przyniosłem
koc. - powiedział loczek, a zaraz potem narzucił na mnie wcześniej
wspomniany koc, który natychmiast z siebie zrzuciłam. - Darcy,
proszę, przestań... Znowu będziesz zachowywać się tak, jak na
początku? - westchnął. - Rozumiem, że możesz być
wstrząśnięta...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
- Ty nic nie
rozumiesz, do cholery! Nic! Nawet nie próbuj zrozumieć! -
krzyknęłam, a z moich oczu poleciały łzy. - Sam przez tyle czasu
zachowywałeś się jak dziecko, więc teraz nie każ mi się
uspokajać!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
- Wyobraź sobie, że
my też przeżywamy to równie mocno jak ty, Darcy. - powiedział
spokojnie, choć w jego głosie można było usłyszeć nutkę
złości.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
- Gówno prawda! Ty
nie rozumiesz, jak to jest nie mieć żadnej osoby, która by cię
wspierała, i której by na tobie zależało, do cholery! Masz
czwórkę przyjaciół, którzy skoczyliby za tobą w ogień! -
krzyknęłam rozżalona.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
- A ty masz mnie. -
odrzekł spokojnie, a moje oczy natychmiast się powiększyły.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
- Słucham? -
szepnęłam totalnie osłupiała. - Możesz jaśniej?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.82cm;">
- Kocham cię, Darcy. </div>
<br />
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: large;">Aby znaleźć miłość, nie pukaj do każdych drzwi. Gdy przyjdzie twoja godzina, sama wejdzie do twego domu, w twe życie, do twego serca.</span></b></b></div>
<b>
</b>
<div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">~Robert Allen Zimmerman</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
*<span style="font-size: large;">*</span>*</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Nie moge uwierzyć, że to przed ostatni rozdział pierwszej części tego opowiadania. Możecie mi to mówić, ale ja i tak nie uwierzę, kurde. Ale szybko to minęło. No przynajmniej dla mnie. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Mam nadzieję, że rozdział jest znośny. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">No dobra, mam cholerną nadzieję, że jesteście zachwycone...</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Początek jest chujowy, ale potem nawet mi się podoba. Zresztą, same oceńcie.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Pare słów dotyczących tego, ile czasu minęło od dodania poprzedniego rozdziału. Naprawdę się zdenerwowałam, kiedy przeczytałam komentarz od anonsa pod ostatnim rozdziałem, w którym wyraził zwoje oburzenie, że musicie czekać prawie miesiąc. Otóż, niektóre z Was muszą zrozumieć, że, tu Was zaskoczę, też mam swoje prywatne sprawy i pisanie do mnie z zapytaniem o kolejny rozdział, na pewno pracy nie przyspieszy, wręcz przeciwnie, bo kiedy zabieram się za pisanie i nagle przychodzi do mnie taka wiadomość, automatycznie moje chęci maleją i chuj z tego wychodzi. :) Wybaczcie moją wrogość, ale szlag mnie trafia, jak tylko o tym pomyślę. Już będę miła, obiecuję! :3</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">I najważniejsza kwestia. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Czy macie ochotę, żebym założyła aska, na którym będziecie mogły zadawać pytania i mnie, i bohaterom opowiadania? </b></div>
<div style="text-align: center;">
To pilna sprawa, także proszę o informację.</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">No, także do napisania. <3</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Lofki, kiski. :*</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Evil. xx</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">edit.:</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><b>OKEJ, POD TYM LINKIEM MOŻECIE ZADAWAĆ PYTANIA DO MNIE I BOHATERÓW: <a href="http://ask.fm/evil3237">http://ask.fm/evil3237</a></b></span></div>
</div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com29tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-60906944352901240172013-06-17T21:36:00.003+02:002013-06-27T16:51:16.655+02:0013.<div style="text-align: right;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=mGOfBPIKHvQ&feature=related" target="_blank"><span style="font-size: xx-small;">*muzyka* </span></a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><b>"Nie mogłam złapać oddechu, kaszlałam."</b></span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
29 sierpnia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
W
domu panowała absolutna cisza. Nie było mowy o żadnych kłótniach,
wrzaskach, rozmowach czy nawet szeptach. Jedynymi odgłosami, które
mogłam usłyszeć w pomieszczeniu były mieszające się ze sobą,
szybkie oddechy. Mój i jego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Czułam
gorąco. W każdej komórce mojego ciała płonął ogień i,
szczerze mówiąc, nie wiem czym był on spowodowany. Śmiałam
wątpić, że to przez dwa koce okrywające moje ciało, przyniesione
przez Harrego. Tylko on nie spał. Reszta, dzięki Bogu, nawet nie
miała pojęcia, że chwilę temu znowu wpakowałam się w niemałe
kłopoty. Doszłam do wniosku, że nie chcę, żeby ktokolwiek się
dowiedział. Wolę siedzieć z nim w krępującej ciszy niż
wywoływać kolejną kłótnie, co w sumie jest dziwne.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Szczerze
mówiąc, nie było nawet tak źle. Znajdowaliśmy się w domu od
niecałej godziny, zaczynało już nawet świtać, a on nie odezwał
się słowem. Milczeliśmy, co mnie cieszyło. Nie chciałam
opowiadać mu kolejnej życiowej historii, bo coś mi mówiło, że
pozna ich stanowczo zbyt wiele. Zastanawiało mnie jedynie to, co
robił akurat w tym miejscu, w którym przebywałam ja. Może mnie
śledził... Ale po co?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Pragnęłam
jak najszybciej zniknąć. Irytowało mnie to, jak siedział po
drugiej stronie kanapy i wwierca swoje spojrzenie w moją osobę.
Dokładnie studiował każdy centymetr mojego ciała, a mi wydawało
się, że to czuję. Byłam bliska obłędu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Cicho
wstałam i udałam się w stronę schodów. Wiedziałam, że to nie w
porządku, zostawiać go z tyloma niewyjaśnionymi sprawami, ale,
ludzie, ja nigdy nie zachowuję się w porządku. Przynajmniej do
niedawna tak było. Wstał za mną, pociągnął mnie za nadgarstek i
zamknął w ramionach, a ja momentalnie poczułam bijące od niego
ciepło.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
A
najgorsze w tym wszystkim jest to, że natychmiast odwzajemniłam
uścisk.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
I
zaczęłam płakać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Płakałam
tak żałośnie, tak głośno, nie mogłam złapać oddechu,
kaszlałam. Łzy lały się z moich oczu bez przerwy, on stał
tylko, kołysał nami delikatnie i zataczał kciukiem na moich
plecach kółka, które w jakiś niewyjaśniony sposób zaczęły
mnie uspokajać. Szeptał mi do ucha, że jestem bezpieczna, że już
wszystko będzie dobrze. Prosił, żebym przestała płakać, żebym
się nie bała.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Nagle
poczułam się taka bezpieczna.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
<br /></div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Nie mylmy bliskości i poczucia bezpieczeństwa z miłością. ~Anonim</span></b></b></div>
<b>
</b>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.93cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Znowu
siedzieliśmy na kanapie, a na moich policzkach zostały, wyschnięte
już, ślady łez. Nie mówiliśmy nic, oboje nie czuliśmy takiej
potrzeby. Czuliśmy swoją obecność, nasze ramiona się o siebie
ocierały, to wystarczało. W pewnym sensie nie byliśmy już
zupełnie innymi osobami. Stawaliśmy się jednością, chociaż
brzmi to tak bardzo popieprzenie i nielogicznie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
W
pewnym momencie po prostu wstałam. Wstałam i zaczęłam iść w
stronę schodów, żeby jak najprędzej dostać się do swojego
pokoju. Obejrzał się za mną, ale nie zrobił nic.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Poczułam
nieodpartą chęć powiedzenia czegoś, a jedyne, co w tamtym monecie
przyszło mi do głowy to:</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Jake to diler,
Harry. Diler narkotyków, z którym kiedyś byłam blisko. Za
blisko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
<br /></div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">I gdy w końcu skrzyżują się drogi tych dwojga i spotkają się ich spojrzenia, wtedy znika cała przeszłość i cała przyszłość. ~Paulo Coelho</span></b></b></div>
<b>
</b>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
30
sierpnia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Obudziłam
się cała obolała. Nie pamiętam nawet jak dostałam się do łóżka.
Czułam się potwornie, głowa bolała mnie tak bardzo, że myślałam,
iż zaraz wybuchnie, co było raczej dziwne, biorąc pod uwagę, że
nie piłam, ani nie robiłam żadnej rzeczy, która miałaby
jakikolwiek wpływ na moje samopoczucie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Przed
oczami migały mi obrazy wczorajszej sytuacji, mimowolnie się
uśmiechałam.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Usłyszałam
krzyki. Potworne, głośne krzyki, które potęgowały mój ból.
Powoli wyszłam z łóżka, otworzyłam drzwi do mojego pokoju i
schodziłam na dół. Stopień po stopniu, stopy stawiając tak
cicho, tak delikatnie, jakby od tego zależało moje życie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Boże, a co powie
Darcy! - załkał któryś z chłopaków. - Przecież... Nie, Boże,
to nie mogło się wydarzyć, Boże. - zaczął szlochać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Niall, uspokój się,
to... to nie przyniesie nic dobrego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Uspokój się?!
Każesz mu się uspokoić?! - krzyknął kolejny. - Liam, do jebanej
cholery, przejrzyjże na oczy! Jak on ma się, kurwa, uspokoić?!
Jak?! Może ty jesteś spokojny, ale, do cholery, my się musimy!
Kurwa! - rozpoznałam głos Zayna, który, miałam wrażenie,
krzyczy przez łzy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Malik, ciszej, bo...
- zaczął Harry, ale przeszkodziłam mu wchodząc do kuchni. I
natychmiast tego pożałowałam.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Widok,
który tam zastałam... Nigdy nie widziałam ich w takim stanie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Niall,
który siedział na środku kuchennej podłogi, ręce owinął do
przyciągniętych do klatki piersiowej nóg i kołysał się
delikatnie. Płakał tak bardzo żałośnie, że w serce poczułam
uścisk. Kto jak kto, ale Niall nie zasługiwał na łzy, nie on. Był
najbardziej pozytywną, zakręconą i miłą osobą, jaką znam.
Podeszłam do niego, na razie nie patrząc na nikogo innego, usiadłam
obok, objęłam go ramieniem i, podobnie jak Harry wczoraj,
zataczałam kciukiem niewielkie koła na jego plecach. Ten tylko
podniósł głowię i, o matko, wyglądało to jeszcze gorzej. Pod
jego oczami widniały okropne sińce, a cała była mokra od łez.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
<br /></div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Jest we mnie teraz coś, co w każdej chwili może wybuchnąć łzami. ~Virginia Woolf</span></b></b></div>
<b>
</b>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.93cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Zayn
nie wyglądał lepiej. Próbował ścierać ścieżki słonych
kropel, ale nie udawało mu się to zbyt. Zresztą, nawet głupi
zauważyłby, że cierpi. Włosy, zawsze perfekcyjnie ułożone i
wymodelowane, teraz sterczały na wszystkie strony w zupełnym
nieładzie. Stał w samych bokserkach, pewnie dlatego, że chłopcy
obudzili go nagle.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
A
Louis... on prezentował się najgorzej. Tak sądzę. Raczej trudno
było zauważyć cokolwiek, gdy stał przytulony go Harrego, który,
swoją drogą, też wyglądał koszmarnie, i chował twarz we
wgłębieniu jego szyi. Cały się trząsł, co spowodowane było
nieustannym płaczem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
<br /></div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Pamiętasz przecież, przyjacielu, te wszystkie dni, nadzieję tak wielką, że aż bolała, i zwątpienie, które korzystało z najmniejszego wyczerpania, żeby przyjść i zabić nadzieję. ~Halina Poświatowska</span></b></b></div>
<b>
</b>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 0.93cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Zresztą,
spójrzmy prawdzie w oczy, nawet Liam, Liam, który zawsze podchodził
do wszystkich sytuacji z opanowaniem i powagą, walczył z łzami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
A ja
byłam pewna, że stało się coś potwornego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Co się dzieje? -
skierowałam pytanie do Liama, który tylko pokręcił głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
- Darcy... - zaczął
Zayn, ale nie skończył, tylko podszedł do okna i oparł się o
parapet, tyłem do nas. Niall, widząc to, co się dzieje, jeszcze
bardziej się skulił, a ja objęłam go ciaśniej, uśmiechając
się lekko, kiedy na mnie spojrzał oczami pełnymi łez i
wdzięczności.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Skierowałam
swoje spojrzenie na Harrego, który pozostał moją jedyną nadzieję.
Znowu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Wysłałam
w jego stronę nieme pytanie, a ten, jakby próbując coś
powiedzieć, otworzył usta, ale zaraz potem je zamknął, a ja
westchnęłam z odrobiną rozczarowania i zawiedzenia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Moja
uwaga znowu skupiła się na Niallu. Obróciłam głowę w jego
stronę i delikatnie położyłam ją na jego ramieniu. Nie ma co,
obudziła się we mnie jakaś cząstka, która odpowiada za
współczucie innym ludziom. I... chęć pomocy. Chciałam mu pomóc,
cholernie chciałam, tylko, że, kurwa, nikt nie chciał powiedzieć
mi, o co tak naprawdę chodzi, co było totalnie irytujące. Nie
lubiłam nie wiedzieć o co chodzi i denerwowało mnie to jak
cholera, ale, w ich stanie, nie wypada krzyczeć. Ani nawet mówić.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
Zaczęłam
powoli się podnosić, chciałam opuścić to pomieszczenie.
Atmosfera była ciężka, gęsta, wręcz można by rzec, że dałoby
się pokroić ją nożem. Małymi, wolnymi krokami szłam w kierunku
schodów.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
A
gdy już niewiele brakowało mi do wyjścia z kuchni, w której
dzieją się same złe rzeczy, usłyszałam szept. Szept Harrego,
który, cholera, przyniósł kolejną, złą rzecz i sprawił, że
wszyscy zaczęli szlochać jeszcze głośniej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
-
Eleanor nie żyje.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.93cm;">
<br /></div>
</div>
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>To jeden z przywilejów młodości. Gdy masz siedemnaście lat, śmierć wydaje ci się gwiazdą odległą o tyle lat świetlnych, że nawet przez potężny teleskop ledwie ją widać. Potem starzejesz się i odkrywasz, że to nie gwiazda tylko wielki jak nieszczęście asteroid, który leci prosto na ciebie i jeszcze trochę, a przyładuje ci w ciemię.</b></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<div>
<div style="text-align: center;">
<b style="font-size: x-small;">~Jonathan Carroll</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div>
<div style="text-align: center;">
*<span style="font-size: large;">*</span>*</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Hej! :D</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Szczerze? Prawie płakałam przy tym rozdziale... Możecie uwierzyć, że to już prawie koniec pierwszej części? Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam... Staram się, naprawdę! No cóż, wyszłam z wprawy, muszę teraz trochę nadrobić, ale ogólnie olewam sobie wszystko ostatnio, więc możecie mieć pewność, że postaram się dodawać regularnie, co jest szokiem dla mnie, bo nawet nie znam definicji tego słowa. :p Cieszę się, że tak dużo z Was pisze do mnie na gg, naprawdę! Fajne z Was dziewczyny. :p No i cóż... Słyszałyście piosenkę Harrego? Boże, zakochałam się! Tu <a href="http://www.youtube.com/watch?v=No1vRAxh72s" target="_blank">LINK</a>.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">No i tyle, rozpisałam się jakoś, ale się stęskniłam, ot co! :D</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Czekam na opinie. ;)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Buźki. xoxo</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Evil. xx</span></div>
</div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-86706603411460934852013-05-30T22:27:00.000+02:002013-05-30T22:32:11.874+02:0012.<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: right; text-indent: 0.61cm;">
<span style="text-indent: 0.61cm;"><a href="http://www.youtube.com/watch?v=eu-xFvLaE68" target="_blank"><span style="font-size: xx-small;"><b>*muzyka*</b></span></a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">"Zamknęłam oczy, bałam się patrzeć."</span></b></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
<span style="text-indent: 0.61cm;">28
sierpnia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Jestem
totalnie utalentowana.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Zepsułam
przyjaźń, którą moja kuzynka wraz z tymi pięcioma chłopakami
budowała przez lata. I gdyby nie to, że teraz nie jestem sobą,
cieszyłabym się, że ludzie nareszcie mogą zasmakować tego, jak
czułam się jako wyśmiewana i nielubiana czternastolatka, bo kiedyś
zależało mi tylko na tym. Nie obchodzili mnie ludzie, nie robiły
na mnie wrażenia ich łzy czy kłótnie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Zachowywałam
się, jakbym nie miała duszy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
A
najgorsze jest to, że tak naprawdę nigdy mi to nie przeszkadzało.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
I
gdybym mogła cofnąć czas, starałabym się przynajmniej trochę
opanować. Teraz, gdy w nocy leżę w łóżku z otwartymi oczami i
wpatruję się w sufit, próbując dostrzec jego biel, w głowie
słyszę żałosny szloch i krzyk. A, gdy zamykam oczy, mój mózg
wytwarza setki obrazów zapłakanych twarzy osób, które znam. Ale
czasu nie cofnę, nawet, gdybym nie wiem jak bardzo tego chciała.
Tak więc próbuję się zmienić, ale za każdym razem, kiedy chcę
powiedzieć coś miłego, coś ściska moje serce i to sprawia, że
gryzę się w język.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Dopiero
niedawno uświadomiłam sobie, że to uczucie to strach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
A
trudno mi było dopuścić do siebie myśl o jakimkolwiek strachu, bo
ja nigdy się nie bałam. Nie znałam definicji tego słowa. Zawsze
czułam tylko czystą nienawiść. Od paru lat nie siedziało we mnie
nic innego. A teraz, gdy przeprowadziłam się do Eleanor, wszystko
zaczęło się zmieniać i ja nie do końca potrafiłam się do tego
przyzwyczaić.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Naprawdę
nie chciałam krzywdzić żadnego z moich współlokatorów, ale
gdziekolwiek pojawiała się moja osoba, tam jednocześnie były
kłótnie, wyzwiska i przekleństwa, co prowadziło do łez i tygodni
milczenia, a w niektórych osobach rozżarzał się ognień
nienawiści.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
<br /></div>
<span style="font-size: xx-small;"></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy. ~Haruki Murakami</b></span></div>
<span style="font-size: xx-small;">
</span>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
W
czasie bezsennych nocy można dojść do naprawdę wielu wniosków.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Przekonałam
się o tym niedawno, kiedy to bałam się zasnąć, a moją głowę
zaprzątały zupełnie absurdalne myśli i postanowiłam zacząć
zastanawiać się nad czymś zupełnie innym.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Może
byłam za ostra. Jestem wybuchowa i rozkapryszona, nie pozwalam
ludziom mieć o mnie zdania innego niż „pyskata suka” i nie
dopuszczam do siebie myśli, że ktoś może się o mnie troszczyć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Ale
jednak tak jest. Nie wiem, dlaczego ten chłopak jest taki naiwny i
wierzy, że przez jego osobę się zmienię.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Ale
nie wiem też, dlaczego to właśnie następuje.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Jestem
totalną idiotką, która nie dotrzymuje obietnic danych samej sobie.
Staczam się na dno, bo pozwalam jednemu, wysokiemu chłopakowi,
który miewa często gorsze dni, troszczyć się o mnie. I, szczerze
mówiąc, przeszkadzałoby mi bardziej, gdyby tego nie robił.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Obudziło
się we mnie dziwne uczucie, którego za cholerę nie mogę nazwać.
Nie potrafię nawet ułożyć odpowiedniej definicji. Jedyne co wiem,
to to, że nigdy wcześniej nie czułam czegoś tak dziwnego i...
wyjątkowego. Tak, to dobre słowo.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Zdecydowanie
staczam się na dno.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Ba.
Ja już go dotykam.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
<br /></div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los. ~Paulo Coelho</span></b></b></div>
<b>
</b><br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
29
sierpnia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Obudziłam
się jakoś koło jedenastej i pierwsze pragnienie, które do mnie
dotarło to głód. Okropny, niezaspokojony głód, który rósł w
moim brzuchu z każdym oddechem. A gdy zaczęłam mniej-więcej
kontaktować, doszło do mnie, że jest ciemno.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Sięgnęłam
po komórkę, która leżała na drugim końcu łóżka i
odblokowałam ją, by spojrzeć na zegar. W pierwszych sekundach
światło zupełnie mnie oślepiło, a w kilku następnych
uświadomiłam sobie, że jest trzecia nad ranem <span style="text-indent: 0.61cm;">i,
że mieszka ze mną pięciu chłopaków, którzy byliby w stanie
zjeść nawet światło w lodówce, ale nie są chętni do chodzenia
do sklepów spożywczych po to, aby nie musieć tego robić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
<span style="text-indent: 0.61cm;">Zeszłam
na dół i kierowałam się w stronę drzwi z zamkniętymi oczyma, bo
drogę znałam już na pamięć, ze względu na codzienne używanie
jej, i zupełnie przypadkiem wpadłam na któregoś z chłopaków.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
- Rany boskie, czy ty
nie umiesz chodzi? - warknął na mnie, a ja otworzyłam oczy i nimi
wywróciłam.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
- To ty miałeś
powieki w górze, mogłeś mnie wyminąć, geniuszu. - oznajmiłam
niezbyt grzecznie, przeszłam obok niego jednocześnie szturchając
go swoim ramieniem i schyliłam się, aby założyć moje stare,
zniszczone, czerwone trampki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
- Możesz mi łaskawie
powiedzieć, gdzie wybierasz się o trzeciej nad ranem? - zapytał,
ręce trzymając na biodrach i wpatrując się we mnie chłodnym
wzrokiem. - Czyżbyś znowu chciała powtórzyć tamtą sytuację? -
warknął, a ja prychnęłam.<br />
<br />
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Można oczy zamknąć na rzeczywistość, ale nie na wspomnienia. ~Stanisław Jerzy Lec</span></b></b></div>
<b>
</b><br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
- Nie waż się
wspominać o tym nigdy więcej. Mam już wystarczająco dużo
problemów. Przez ciebie. - fuknęła i wyszłam z domu, głośno
trzaskając drzwiami. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że
jest wcześnie i pozostali domownicy prawdopodobnie śpią, jak na
normalnych ludzi przystało, a smutek ścisnął mnie za serce.
Znowu dałam się ponieść emocjom i nienawiści, którą starałam
się schować tak głęboko, jak się dało.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Szłam
właśnie ciemnymi, nieoświetlonymi uliczkami, szukając
jakiegokolwiek całodobowego sklepu w tej okolicy, co w tamtej chwili
wydawało mi się zupełnie niemożliwe do wykonania.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
- Prędzej się
zgubie, niż gdzieś dojdę. - burknęłam do siebie pod nosem i w
tej samej chwili usłyszałam gardłowy śmiech, który znałam aż
za dobrze. Po moim ciele przeszło miliony ciar.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
- Oj Darcy, Darcy,
skąd u ciebie ten brak wiary w siebie? - zaczął. - Widzę, że
wiele się zmieniło od naszego ostatniego spotkania. - podszedł do
mnie, a ja poczułam wyjątkowo odpychającą woń dymu
papierosowego i alkoholu. - Już nie jesteś niegrzeczną
dziewczynką, która zrobi wszystko, by tylko zajść za skórę
ojcu? - znowu się zaśmiał, a ja starałam się opracować
najlepszą drogę ucieczki. - Nie sądziłem, że to kiedykolwiek
nastąpi. Jestem z ciebie dumny, Blake, naprawdę. Wydoroślałaś,
wypiękniałaś. Chociaż ty zawsze byłaś...<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b><span style="text-indent: 0.61cm;">Tak to już jest, że kobiety złoszczą się, denerwują lub są rozczarowane mężczyznami z tego czy innego powodu. To nieuchronne. ~</span><span style="text-indent: 0.61cm;">Jonathan Carroll</span></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b><span style="text-indent: 0.61cm;"><br /></span></b></span></div>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
- Zamknij się, Jake.
- przerwałam mu stanowczo, najbardziej chłodnym i nieprzyjemnym
tonem na jaki było mnie wtedy stać. Nie mogłam mu pokazać, że
tak naprawdę cała trzęsę się ze strachu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
- Nie mam żadnych
zobowiązań w stosunku do ciebie i możesz zostawić mnie w
spokoju. - oznajmiłam, a chwilę potem poczułam umięśnioną
rękę, którą zarzucił na moje plecy. - To nie była prośba. -
próbowałam się wyrwać, ale doskonale zdawałam sobie sprawę z
tego, że nie mam z nim szans. Nawet malutkich.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Przyciągnął
mnie do siebie i zamknął w szczelnym uścisku. Uniósł mój
podbródek, a ja kolejny raz poczułam silną woń papierosów i
alkoholu. </div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
-
Och Darcy, kiedyś było nam tak dobrze, pamiętasz? - wycharkał, a
ja zaczęłam się trząść. - I tobie, i mnie. Oboje czuliśmy się
usatysfakcjonowani. Nie możemy wrócić do tych czasów, choć na
jedną noc? A właściwie ranek? Spójrz, w tamtej uliczce nie ma
żywej duszy. Zresztą, tu nigdzie nie ma. - szeptał, przesuwając
wargami po moim policzku. Zacisnęłam powieki, żeby tylko nie
widzieć jego podłych oczu, które teraz wpatrywały się w moje.<br />
<br />
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>Byłoby szczęściem móc uszy i inne zmysły zamykać jak oczy. ~George Christoph Lichtenberg</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
-
Nie. - odezwałam się, a on, wykorzystując chwilę, w której
otworzyłam usta, zaczął mnie całować, wpychając swój język
pomiędzy moje wargi. Zacisnęłam zęby i próbowałam się wyrwać,
ale moje starania nie przynosiły nawet najmniejszych efektów. </div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Nagle,
zupełnie nie wiem jakim cudem, Jake wylądował na chodniku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
I
potem wszystko działo się w zaskakująco szybkim tempie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Słyszałam
swoje własne krzyki, widziałam szarpaninę, krew była dosłownie
wszędzie. Przed oczami co jakiś czas migały mi loki, a gdy głowa,
na której urosły, niebezpiecznie odchylała się do tyłu, łzy
leciały mi z oczu. Płakałam żałośnie, modląc się o to, żeby
ta sytuacja skończyła się jak najszybciej. Tak, modliłam się.
Modliłam się, pierwszy raz od kilku lat. Modliłam się, bo mi
zależało.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Upadłam
na kolana, nadal żałośnie krzycząc i błagając, żeby przestali,
że to nic nie da, że to nie ma najmniejszego sensu. Nie słuchali,
nadal robili swoje, a ja czułam, jak moje gardło piecze.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Potem
to się skończyło. Zamknęłam oczy, bałam się patrzeć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.61cm;">
Pamiętam
ramiona, w których czułam się tak bezpiecznie i głos, który
szeptał, że wszystko będzie dobrze.</div>
<br />
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości.</b></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span><br />
<div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>~William Shakespeare</b></span></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
*<span style="font-size: x-large;">*</span>*</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Po prostu mnie wykończycie. <3</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Evil.</span></div>
<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<div style="text-align: center;">
</div>
<span style="font-size: x-small;">
</span></div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-30939812978100750512013-04-16T13:14:00.001+02:002013-04-18T19:14:40.595+02:0011.<div style="text-align: right;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=6bceBRNEEuY" target="_blank"><span style="font-size: xx-small;">*muzyka*</span></a></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">"T<span style="text-align: justify;">o moja nauczka."</span></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
30 sierpnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ostatnie dni były strasznie, strasznie ciche. Nie żebym narzekała, ale można wyczuć, że wisiała nad nami chmura wypełniona nerwami, a te z kolei miały stać się powodem do następnej, ciężkiej kłótni, podczas której polecą zbyt ostre słowa, a one ciągną za sobą kolejne dni milczenia. To było strasznie uciążliwe. A wszystko przez Taylor i jej zbyt wielką pewność siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyobraźcie sobie sytuację, w której o jedenastej rano schodzę do kuchni wyspana i pełna energii, bo w nocy nie przyśnił mi się ani jeden koszmar, i zastaję w niej dziewczynę Harrego krzyczącą na wszystkich. W normalnych okolicznościach, z chęcią przystąpiłabym do rzucenia w jej kierunku kilku obraźliwych słów, ale biorąc pod uwagę mój doskonały humor, tylko przysłuchiwałam się rozmowie. Kiedy doszło do momentu spoliczkowania Eleanor, która kilka chwil przed tym wygarnęła jej to, że jest najbardziej pustą istotą chodzącą po tym świecie i myślącą tylko o sobie, wkroczyłam do akcji. </div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Skończyło się na tym, że Taylor wykrzyczała Harremu to, że nie jest jej wart i po prostu wyszła z domu, głośno trzaskając drzwiami, a chwilę po tym Eleanor wydarła się na niego, ponieważ, jak to zgrabnie ujęła, "nie umie wybierać dziewczyn". Zayn zganił ją za nietrzymanie strony przyjaciela, a Louis od tej pory nie odzywa się do niego, bo śmiał podnieść głos na moją kuzynkę, a jego ukochaną. Styles non stop siedzi w swoim pokoju i wychodzi z niego jedynie, by zaspokoić potrzebę głodu. Liam i Niall z początku próbowali załagodzić konflikty między przyjaciółmi, ale kiedy i im się oberwało, po prostu przestali. Ja, biorąc pod uwagę moją kłótliwą naturę, wolę nie mieszać się w nieswoje sprawy, bo, znając życie, wszystko skomplikuje się jeszcze bardziej. Chociaż, muszę przyznać, powoli zaczyna irytować mnie napięta atmosfera w czasie posiłków, czy czegokolwiek innego.</div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Dobry los nie jest sprzymierzeńcem bezczynnych. ~Sofokles</span></b></b></div>
<b>
</b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mam wrażenie, że wszyscy obwiniają mnie. W sumie, to nie dziwię się im, bo w końcu zupełnie obca dziewczyna, która zachowuje się jak rozkapryszone dziecko, z dnia na dzień pojawia się w ich domu i przewraca świat do góry nogami. To nie może być przyjemne uczucie i nikomu nie życzę przeżycia czegoś takiego. Ale, jak mawiała moja babcia, co się stało to się nie odstanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Starałam się, naprawdę bardzo mocno starałam się nie wypominać im totalnie dziecinnego zachowania. I byłam z siebie strasznie dumna, bo udawało mi się to bezbłędnie. Ani razu nie wspomniałam o tym, że mogliby w końcu przestać strzelać żałosne fochy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zeszłam na dół, gdzie, co za niespodzianka, toczyła się kolejna, wielka kłótnia. Na początku chciałam od razu wycofać się, ale moje pragnienie było naprawdę, naprawdę ogromne, więc postanowiłam niezauważona przemknąć do kuchni, a następnie ulotnić się z domu jak najszybciej. Przeszłam ten odcinek na palcach, skupiając się na tym, by nie zrobić żadnego hałasu, co po przemyśleniu wydawało się bez sensu, bo rozmowa, której zdecydowanie nie można nazwać cichą, zagłuszyłaby nawet dźwięk tłuczonego wazonu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Darcy? Co ty tu robisz? - usłyszałam głos Eleanor, kiedy czołgałam się po podłodze, a po chwili w domu panowała całkowita cisza. Przeklęłam cicho pod nosem, wyklinając doskonały wzrok kuzynki. A może to ja zachowywałam się za głośno? Muszę nad tym popracować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja...eee, szukam kolczyka. Tak właśnie! Upadł mi przed chwilą, a teraz, eee, nie mogę go znaleźć... - wydukałam, w duchu modląc się o to, żeby Eleanor i chłopcy nagle ogłupieli. Wszyscy milczeli, a ja zacisnęłam dłonie tak mocno, że aż pobielały mi knykcie. Nie cierpię ciszy i mam wrażenie, że to nigdy się nie zmieni. Wydawało mi się, że słyszę, jak krew płynie w moich żyłach. Atmosferę rozrzedziło dopiero grupowe parsknięcie śmiechem, a po chwili wszyscy chłopcy taczali się po podłodze. Eleanor próbowała zachować poważną twarz, ale nawet ona podśmiewała się pod nosem.</div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Nikt nie ma dostatecznie dobrej pamięci, aby kłamać zawsze z powodzeniem. ~Abraham Lincoln</span></b></b></div>
<b>
</b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To najgłupsza wymówka, jaką w życiu słyszałem. - prychnął Zayn, a ja posłałam mu spojrzenie pełne oburzenia. - Nie masz przekłutych uszu, Darcy. - dodał, a ja czułam, jak cała krew przepływa z żył do policzków. Miałam wrażenie, że uderzyła we mnie fala gorąca, a najgorsze było to, że uczucie nie chciało ustąpić. - Jeszcze nigdy nie widziałem nikogo, kto zrobiłby się aż tak czerwony. - parsknął, a ja zmroziłam go spojrzeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zamiast rozwodzić się nad nieważną sprawą, moglibyście mi wytłumaczyć o co znowu się kłócicie. - fuknęłam, a ich miny zmienił się momentalnie. Co chwilę posyłali sobie pytające spojrzenia, a gdy Eleanor kiwnęła głową, ich wzrok skupił się na mojej osobie. Żadne nie odważyło się zacząć. - Dajcie spokój, przecież ja też tu mieszkam. - teatralnie wywróciłam oczami i skrzyżowałam ręce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No i właśnie tu leży problem, Darcy. - odezwał się Niall, a ja wytrzeszczyłam oczy. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie jestem tu zbyt lubiana, ale żeby od razu mnie wyrzucać? To chyba trochę przesada. - Harry... - i nagle wszystko stało się jasne. Odwróciłam się na pięcie i jak burza zmierzałam w stronę pokoju przygłupa od gorszych dni, o mało nie zabijając się o dywan i zaliczając bliskie spotkanie z rogiem stolika, który niechcący przewróciłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Bezradność rodzi złość.</span></b></b></div>
<b>
</b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nigdy w życiu nie byłam aż tak wściekła. Naprawdę, nigdy. Zdarzały się chwile, w których moja złość wzrastała, ale nie pamiętam chwili, kiedy to osiągnęło aż tak wysoki stopień. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że Styles za bardzo za mną nie przepada, w sumie można by nawet powiedzieć, że mnie nienawidzi, ale, bez przesady, to nie powód, żeby wywalać mnie z domu, szczególnie po tym, gdy zrobił mi nadzieję na poprawę naszych relacji. </div>
<div style="text-align: justify;">
To była ta z chwil, w których żałowałam totalnie wszystkiego, co wydarzyło się w przeciągu ostatniego miesiąca. Chwila, w której wyśmiewałam siebie za chęć zmiany. Znowu wstąpiła we mnie ta sama bezczelna, zamknięta w sobie dziewczyna. Przeklinałam siebie za to, że przez jeden moment pozwoliłam się otworzyć. I to moja nauczka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Stałam pod drzwiami do jego pokoju. Nacisnęła klamkę, żeby dostać się do środka, ale nie chciały ustąpić. Cwaniak zamknął się na klucz. Niestety, byłam za bardzo wściekła, żeby najzwyczajniej w świecie odpuścić, więc z całej siły waliłam w nie pięścią. Nie wiem, ile czasu minęło, przypuszczam, że całkiem sporo, bo w korytarzu pojawiła się moja kuzynka i reszta przygłupów, prosząc, abym przestała i dała sobie wszystko wytłumaczyć. Próbowali mi wmówić, że nie rozumiem, ale, spójrzmy prawdzie w oczy, czego tu nie można rozumieć? Nie jestem na tyle głupia, potrafię się domyślić, kiedy ktoś nienawidzi mnie aż tak bardzo, że stawia ultimatum dla przyjaciół.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy Styles otwierał drzwi, miał bardzo, ale to bardzo zdezorientowaną minę, ale gdy mnie zobaczył, jego twarz przybrała wyraz zmęczonej i zakłopotanej. Ani trochę nie przejęłam się tym, że stał przede mną w samych bokserkach. Pewnie w innej sytuacji, gdybym nie była tak bardzo wściekła, mogłabym nawet poprzyglądać się trochę, bo, szczerze mówiąc, ciało miał niesamowite. Ale, biorąc pod uwagę mój obecny stan, jego mięśnie nie robiły na mnie żadnego wrażenia.</div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Nadmiar smutku się śmieje. Nadmiar radości płacze. ~William Blake</span></b></b></div>
<b>
</b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty! - ryknęłam, po czym popchnęła go tak mocno, że musiał złapać się szafy, by nie upaść. Z moich oczu ciskały pioruny, a ja żałowałam, że nie mogę go nimi porazić. - Z czym ty znowu masz problem, co?! Nie wystarczy ci, że przez twoją byłą laskę skłóciłeś ze sobą najlepszych przyjaciół?! Nie musisz mścić się na mnie, człowieku! Nie moja wina, że twoja dziewczyna okazała się zwykła suką! A może satysfakcjonuje cię wyżywanie się na mnie?! - krzyczałam, a chłopak jedynie zmarszczył brwi. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rozumiem, o co ci znowu chodzi. - westchnął. - Z czym masz znowu problem, Darcy? Serio, staram się nie wchodzić ci w drogę, ani nic, bo to dla nas nie skończy się dobrze, ale ty mi to okropnie utrudniasz, wiesz? - mówił spokojnie, zupełnie jak nie on. Byłam zdezorientowana, ale to zdezorientowanie wcale nie wykluczało złości. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Matko Boska, czy ty się słyszysz?! - wrzasnęłam. - Nie musisz udawać, wiem, że chcesz mnie wypierdolić z domu, tylko wytłumacz mi dlaczego?! Co takiego ci zrobiłam?!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? Wcale nie chcę wyrzucać cię z domu. - odezwał się, nadal spokojny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie musisz kłamać. - warknęłam. - Dobrze wiem, że mnie nienawidzisz, tylko chcę znać powód. - powiedziałam, tym razem cicho. </div>
<div style="text-align: justify;">
- To... Ja cię wcale nie nienawidzę. Chodzi tylko o to, że ciężko pogodzić mi się z pragnieniem chronienia cię, Darcy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>Cierpienie należy do życia. Jeśli cierpisz, znaczy, że żyjesz. Pogódź się z tym, mała dziewczynko.</b></span></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">~Dorota Terakowska</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>*<span style="font-size: x-large;">*</span>*</b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Hej! :D</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Witam Was po długiej przerwie i na wstępie chcę za nią <b>ogromnie przeprosić</b>. Ostatnio nie mam w ogóle czasu, muszę się uczyć, bo zawalam szkołę, a jak już mam chwilę i chcę coś dla Was napisać, to brakuje mi pomysłów. Wiem, że możecie być źli, macie do tego pełne prawo, ja też jestem zła na siebie, ale spróbujcie mnie zrozumieć. Mam ostatnio ogromnego doła, bo wszystkie blogi, które czytam się kończą, no i obejrzałam <b><a href="http://besty.pl/2270306" target="_blank">TEN</a></b> filmik. Oczywiście się poryczałam. :< Tak więc, jeszcze raz ogromnie przepraszam. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Przejdźmy do statystyk. :) Dziękuję Wam za ponad <b>30 000 wyświetleń, 88 obserwatorów i 230 komentarzy</b>. Naprawdę, zakładając tego bloga nie sądziłam, że uda mi się osiągnąć taki sukces. Nie mogę uwierzyć, że do końca pierwszej części zostały tylko cztery rozdziały... To minęło okropnie szybko, jeszcze pamiętam, gdy zaczynałam pisać pierwszy rozdział i bałam się, że nikomu się nie spodoba. Okej, dosyć sentymentalizmu. Chciałabym podziękować za przecudowny komentarz, który pod ostatnim rozdziałem zostawiła<b> Lenny Ballerina</b>. Popłakałam się, gdy go czytałam. <3 No i chciałam podziękować również <b>You Make Me Love You</b> za wymyślenie <b>Harcy</b>. :D Nigdy bym na to nie wpadła. Miałam to zrobić już dawno, ale, jak to ja, zapomniałam. :( A no i muszę jeszcze dodać, że cieszę się, iż jest tu ktoś z Białegostoku! :D </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Dziękuję za wszystkie komentarze, mam nadzieję, że teraz również zostawicie po sobie jakiś ślad. Jeżeli macie jakieś pytania, kierujcie je na gg, nie pogryzę, naprawdę. :) Dużo dziewczyn pisze, nie spodziewałam się tego, ale są przemiłe. :D </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Okej, rozpisałam się troszkę, ale to wszystko przez tą długą nieobecność. :x</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Buźki.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Ev.</span></div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com33tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-63627657521624175962013-04-01T12:45:00.001+02:002013-04-01T12:47:51.966+02:0010.<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: right;">
<b><span style="font-size: xx-small;"><a href="http://www.youtube.com/watch?v=ScfQDcFYUvQ" target="_blank">*muzyka*</a></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><b>"Zaciskałam powieki, by się nie rozpłakać."</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
17 sierpnia.<br />
Nim dotarło do mnie to, co tak naprawdę robię, znajdowałam się w korytarzu i zakładałam swoje czerwone trampki. Nie obchodziły mnie skutki tak szybkiego poruszania się, bo, biorąc po uwagę moją wciąż bolącą głowę, mogłyby być tragiczne. Myślałam tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć Harrego. Naprawdę nie wiem, co w tamtej chwili mi odbiło, bo jeszcze nigdy tak bardzo nie zależało mi na powiedzeniu komuś, że okropnie żałuję mojego wcześniejszego zachowania. Jednak najbardziej przerażał mnie fakt, że w planach miałam przeproszenie go.<br />
Wybiegłam z domu, w progu mijając się z Eleanor i resztą chłopaków, którzy posyłali mi zdziwione spojrzenia. Zignorowałam ich wołania i ciągle biegłam przed siebie, potykając się co kilka kroków. Nie zraziłam się nawet, kiedy wylądowałam na chodniku, obcierając sobie przy tym kolana. Nie zwracałam uwagi na pieczenie albo zmęczenie. Stanęłam dopiero wtedy, kiedy tak naprawdę uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia gdzie się znajduję i w którą stronę poszedł Harry. Rozglądałam się dookoła, by chociaż w niewielkim stopniu rozpoznać okolicę, ale moje starania przynosiły marne skutki. Po chwili stwierdziłam, że naprawdę się zgubiłam. Szczerze mówiąc, nawet pomimo tego, że przebywałam w nieznanym miejscu, a wokół nie widziałam żadnej żywej duszy, nie było we mnie ani krzty strachu, jedynie ogromna złość na samą siebie, bo pozwoliłam sobie na chwilę słabości i nieuwagi. I właśnie w ciągu tej jednej, króciutkiej chwili, kiedy to ogarnęła mnie nagła chęć stania się lepszym człowiekiem, wylądowałam na jakimś zadupiu bez telefonu lub osoby, do której mogłabym zwrócić się z prośbą o wskazanie odpowiedniej drogi do domu. Chociaż, o litości, nie znałam nawet adresu.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">A niebo znów na głowę spada mi. I nadziei coraz mniej na słońce. ~Katarzyna Nosowska</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Nienawidziłam ciemności. Nie bałam się jej, tylko że, jak każdy normalny człowiek, wolałam wiedzieć gdzie się znajduję i nie iść na oślep, dokładnie tak, jak teraz. I w duchu wyklinałam się od najgorszych, bo pozwoliłam sobie na chęć okazania jakichkolwiek uczuć. To żałosne, słabe.<br />
A ja przecież nie byłam słaba. To znaczy kiedyś nie, bo teraz... Nie oszukujmy się, zmiękłam. I bywały chwile, w których chciałam zmian, w których pragnęłam udowodnić innym, że potrafię okazać skruchę i przeprosić. Ale w momentach takich, jak ten, kiedy przez własną głupotę kręciłam się po nieznanym mieście o czwartej nad ranem, wybijałam sobie takie chęci z głowy.<br />
- No proszę, proszę, kogo my tu mamy. - usłyszałam zachrypnięty głos, dobiegający z drugiej strony ulicy. - Co taka ślicznotka robi sama w parku o tak późnej porze? - szydził, a ja czułam, jak wrze we mnie złość. - Nie powinnaś znajdować się teraz w cieplutkim łóżeczku? - zaśmiał się chrapliwie, co przypominało bardziej szczekanie chorego psa.<br />
- Nie wpieprzaj swojego krzywego nosa w moje sprawy i spieprzaj stąd, dobrze ci radzę. - syknęłam w stronę chłopaka, a ten z głośnym świstem wciągnął powietrze i ruszył w moją stronę. Szczerze mówiąc, przestraszyłam się. Zresztą, wydawało mi się to normalne, no bo w końcu jest jakaś czwarta nad ranem, dookoła ani jednej żywe duszy, a w parku zaczepia mnie, przynajmniej o głowę wyższy, nieznajomy koleś i w dodatku idzie w moim kierunku z bardzo nieciekawą i nie zwiastującą nic dobrego miną. <i>"A mogłaś się nie odzywać, głupia!"</i><br />
<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">W nienawiści jest strach. ~Fryderyk Nietzsche</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<i> - </i>Oj księżniczko, myślę, że przydałaby ci się lekcja dobrych manier. - fuknął, kiedy znajdował się mniej-więcej piętnaście centymetrów ode mnie, a moją twarz otulił ciepły, nieprzyjemny oddech.<br />
- Oj królewiczu, myślę, że przydałaby ci się pasta do zębów. - odpowiedziałam równie chłodnym tonem, a facet zacisnął szczękę. Ale kiedy zamknął mój nadgarstek w silnym uścisku, wolną ręką z całej siły, która aktualnie się we mnie kumulowała, a warto dodać, że było jej okropnie dużo, walnęłam go w twarz, a następnie kopnęłam kolanem w krocze. Co jak co, ale to miałam opanowane do perfekcji. Koleś zgiął się wpół i chyba nie wiedział, za jaką bolącą część ciała ma się złapać. - Nie radzę ci mnie dotykać, bo może być jeszcze gorzej. - powiedziałam i, nachylając się nad nim, poklepałam go po plecach. A gdy już miałam odchodzić, facet jakby zebrał w sobie wszelkie siły i złapał moją nogę ciągnąć ją w swoją stronę, co oczywiście skończyło się moim upadkiem. Przestraszyłam się nie na żarty, kiedy wstał z ziemi i stojąc nade mną charczał głośno, zupełnie tak, jakby się czymś zakrztusił. Lub jakby poważnie się zdenerwował.<br />
- Nie chciałaś po dobroci, no to będziesz miała po złości. - wychrypiał i popchnął mnie, gdy próbowałam się podnieść. W tamtym momencie moje przerażenie było jeszcze większe, o ile to w ogóle możliwe. - Zobaczysz, księżniczko, na pewno ci się spodoba. Będziesz wręcz błagać o więcej. - sapnął prosto w moje usta. I w normalnych okolicznościach, gdybym znalazła się w takiej sytuacji miesiąc temu, wyśmiałabym go, szarpała się i kopała. Ale, sami rozumiecie, teraz, jakby to delikatnie ująć... nie byłam sobą. Więc zamiast się bronić, ja siedziałam zupełnie nieruchoma i zaciskałam powieki, by się nie rozpłakać.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Ludzie są skazani na cierpienie, a łzy to święta woda. ~R. Scott Bakker</span></b></div>
<br />
- Nie sądzę, by była tak zdesperowana. A teraz spadaj, już cię tu nie widzę. - facet najwyraźniej się przestraszył, bo już po chwili moje oczy zarejestrowały obraz jego ucieczki. - Jak to z tobą jest, że zawsze musisz wpakować się w jakieś gówno? - prychnął tylko i ruszył w kierunku, z którego przybył, a do mnie jakby powróciły wszystkie siły. Zerwałam się z miejsca i ruszyłam za nim, starając się opanować silne drżenie rąk.<br />
- To wszystko przez ciebie! - ryknęłam. - Gdybyś nie wzbudził we mnie cholernego poczucia winy i nie wybiegł tak nagle z domu, może nadal siedzielibyśmy na tej kanapie! Nie dopuściłeś mnie nawet do słowa! - krzyczałam, kiedy chłopak się zatrzymał i obrócił w moją stronę. Ze złością dźgałam palcem jego tors, na co ten się lekko krzywił. - To twoja wina, jak zawsze!<br />
- Jasne, zwalaj wszystko na mnie. - powiedział, mimo wszystko spokojnie. - Wiesz, Darcy, mam dość. Jestem zmęczony naszymi ciągłymi kłótniami, chcę odpocząć. Sam nie wiem, co się ze mną dzieję, po prostu... Nie wiem. - szeptał, a ja stałam z ogłupiałą miną. I gdy już chciałam coś powiedzieć, by kolejny raz nie dopuścić do sytuacji sprzed godziny, przeszkodził mi w tym sam Harry, zdejmując kurtkę, narzucając ją na moje ramiona i odchodząc.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<br />
Nie lubię sytuacji, w których jakakolwiek osoba mnie poucza. Nieważne czy to tata, czy przyjaciele, czy nawet przygłupy. Zawsze byłam tak samo zła i zniecierpliwiona. A kiedy Eleanor przeszła do skutków mojego niedoszłego gwałtu, o którym jakiś cudem się dowiedziała, przewróciłam teatralnie oczami i poszłam na górę, do swojego pokoju. Wiadomo, że słyszałam za sobą głośne krzyki i westchnienia, ale, szczerze mówiąc, zupełnie się nimi nie przejmowałam. Skupiałam się tylko na tym, by jak najszybciej dostać się do mojej cudownej łazienki w celu wzięcia długiego, gorącego prysznica.<br />
Stałam pod natryskiem, a woda spływała po moim ciele, pozostawiając za sobą czerwone plamy. Parzyła mnie, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Chciałam, żeby zmyła ze mnie cały bród dzisiejszego dnia. Tarłam szorstką gąbką skórę, tak, jakbym dzięki temu mogła zapomnieć o wydarzeniach sprzed godziny. Nadal czułam oddech tego obleśnego faceta na mojej twarzy, jego słowa odbijały się echem w głowie. Nie potrafiłam wyobrazić sobie tego, co mogłoby się stać, gdyby Harry cudem nie pojawił się w tamtym miejscu. Prawdę mówiąc, ta wizja była straszna, więc wolałam nie wpuszczać jej do swojej podświadomości. I w tamtej chwili, dziękowałam Bogu za przygłupa od gorszych dni.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Ciągle zapominamy, że człowiek nieustannie musi korzystać z pomocy innych ludzi. ~Mikołaj Gogol</span></b></div>
<br />
Znowu nie było we mnie nawet szczypty strachu. Miałam ochotę krzyczeć, walić w ścianę, gryźć ręce, tylko dlatego, że ciągle czułam w sobie cząstkę chęci. Chęci do zmiany zachowania. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie będę w stanie pozbyć się jej, bo to tak, jakbym powoli uśmiercała siebie. Wiedziałam, iż nie potrafię wygrać tego starcia z samą sobą. Pozostało jedynie podporządkowanie się temu uczuciu, które rośnie we mnie z każdą sekundą.<br />
Czy to normalne, że jeden chłopak wzbudza we mnie chęci do stania się lepszym człowiekiem?<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Postępuj zawsze właściwie. Da to satysfakcję kilku ludziom, a resztę zadziwi.</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;">~Mark Twain</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
*<span style="font-size: x-large;">*</span>*</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Hej!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Przybywam do Was z następnym rozdziałem, już dziesiąty, ale ten czas szybko leci. Miał być wczoraj, ale wyszło jak wyszło. Dziękuję za tak wiele komentarzy pod ostatnim rozdziałem, mam nadzieję, że teraz też Wam nie zawiodłam. Muszę również okropnie podziękować za zrozumienie w tej sprawie ze Swift... Dobiłyście do <b>78 obserwatorów, ponad 24 tysięcy wyświetleń, a komentarzy jest łącznie dokładnie 199</b>! To niesamowite. Co do końca tego opowiadania, może niektóre z Was się ucieszą, ale tak, planuję napisać drugą część. Tak więc, z tego co wyliczyłam z moją przyjaciółką, ruszy ona 1 czerwca i będzie trwała do końca września. Rozdział specjalnie dla mojej kochanej złośnicy. <3 To chyba by było na tyle, teraz lecę zamawiać książkę naszych mężów. :D</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Buźki.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Ev.</span></div>
</div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com30tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-13043577738573817742013-03-26T09:05:00.000+01:002013-03-30T17:33:33.615+01:0009.<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: right;">
<b><span style="font-size: xx-small;"><a href="http://www.youtube.com/watch?v=fjDojEOiMcE" target="_blank">*muzyka*</a></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><b>"Słyszałam każdy swój ciężki oddech, każdy szelest, każdy szum."</b></span></div>
<br />
16 sierpnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie lubię nocy, podczas których budzę się zalana potem. Ciężko mi potem znowu zasnąć, a jeśli to się stanie, po krótkim czasie dzieje się dokładnie to samo. Już od kilku dni śni mi się identyczny koszmar, tylko że zawsze uczestniczy w nim inna osoba. Dzisiaj był to mój ojciec, co dostarczyło mi większej niż zazwyczaj porcji strachu. Wiedziałam, że nie stanowimy idealnego przykładu w relacjach ojciec-córka, ale nigdy nie myślałam, że on może się pojawić we śnie, który zawsze kończył się moją śmiercią. Tym razem też. Wyobraźcie sobie moje przerażenie, gdy zerwałam się z łóżka, bo miejsce, w które wbił mi nóż okropnie bolało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nigdy nie miałam problemu z koszmarami. Śniły mi się, a potem najzwyczajniej w świecie o nich zapominałam i wracałam do rzeczywistości, w której moja liczba wrogów z każdym dniem rosła. Ale, nie oszukujmy się, ostatnimi czasy zmieniłam się nie do poznania i przypuszczam, że nawet woźny z mojej szkoły zauważyłby to.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Próbowałam wmówić sobie, że chcę zasnąć, choć tak naprawdę modliłam się ranek. Tylko że, jak zawsze, gdy czegoś potrzebowałam, czas dłużył się niemiłosiernie. Wydawało mi się, że słońce specjalnie nie wychodzi zza widnokręgu, że ono też chce, abym cierpiała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>W cierpieniu jest tysiąckrotnie więcej doświadczenia niż przyjemności. ~Bertrand Russell</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bo cierpię. I dopiero wczoraj, gdy już którąś godzinę z kolei siedziałam pod ścianą, uświadomiłam sobie, że to uczucie, które wyżera mnie od środka to tylko i wyłącznie ból. Nie fizyczny, który teraz wydawał się miliony razy mniejszy, ale psychiczny. Bałam się tego, co przyniosą następne dni. Nie umiałam wyobrazić sobie żadnych wydarzeń, wszystko działo się zupełnie nieprzewidzianie, nagle. I gdy myślałam, że gorsze rzeczy nie mogą nastąpić, one tak po prostu przychodziły.</div>
<div style="text-align: justify;">
Powoli zaczynam uświadamiać sobie, że moje zachowanie w przeciągu kilku ostatnich lat było niedopuszczalne, dziecinne i zbyt wulgarne. Żałowałam. Żałowałam każdego przekleństwa, każdej obrazy, każdego nienawistnego słowa, które padło z moich ust, a było ich zdecydowanie za dużo. Nie mogłam cofnąć czasu, nie mogłam tego naprawić. Nie umiałam tego zrobić. Może nawet nie chciałam. Bałam się, że to pochłonie wszystkie moje sił, a jest ich i tak zbyt mało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jedynie, czego na chwilę obecną jestem pewna to to, że moja jedna cecha charakteru to egoizm. Można nawet powiedzieć, że jeszcze większy niż był kiedyś. Nie obchodzą mnie inni, skupiam się tylko na nie straceniu sił. Na przetrwaniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Przebywanie z egoistą jest dlatego tak zgubne, ponieważ samoobrona zmusza nas do popadania w jego błędy. ~Marie von Ebner-Eschenbach</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
17 sierpnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy byłam pewna, że nie dam rady zasnąć i kiedy cała senność nagle wyparowała, postanowiłam zejść na dół. Była jakaś trzecia nad ranem, więc naprawdę sądziłam, że moi domownicy, którzy nie uchodzili za nocnych marków, będą już spać. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy do moich oczu dotarło światło z kuchni, a uszy wyłapały dźwięki bardzo nerwowej rozmowy. W sumie, to nie było takie trudne, bo nie starali się zachowywać szczególnie cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszą myślą po zejściu ze schodów był natychmiastowy powrót na górę i błaganie o to, żeby domownicy się mną nie zainteresowali. Jednak, nie ukrywajmy, ciekawość wygrała. Zastanawiałam się, o co szóstka, podobno najlepszych, przyjaciół może się kłócić.</div>
<div style="text-align: justify;">
I naprawdę, naprawdę przeżyłam ogromny szok, gdy po wejściu do kuchni nikt nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi, a w kącie pomieszczenia zobaczyłam płaczącą Eleanor i Louisa pocieszającego ją. Najgorsze było to, że ten mały, różowy kawałek plastiku, zwany potocznie Taylor, stał na środku i krzyczał na wszystko, co w chwili obecnej się ruszało. Nie wiem jakim cudem nie dostrzegła mojej osoby, ale już wiedziałam, że to nie będzie jeden z tych spokojnych dni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Dyskusja to doskonały sposób, by przekonać samego siebie o słuszności tego, co się mówi. ~Paulo Coelho</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No i czego drzesz mordę z samego rana? - zapytałam głośno, a oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie sądzę, żeby to była twoja sprawa, więc nie wpieprzaj się w to. - syknęła w moją stronę, a ja zmarszczyłam brwi i fuknęłam lekceważąco.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przebywasz właśnie w moim domu, krzyczysz na moich domowników i doprowadziłaś moją kuzynkę do łez. - wyliczałam na palcach, kładąc wyraźny nacisk na niektóre słowa. - Zresztą, kiedy w ciągu kilku minut usłyszałam swoje imię przynajmniej trzydzieści razy, śmiem podejrzewać, że to o mnie rozmawiacie, a obrażanie innych za ich plecami nie jest zbyt kulturalne. - powiedziałam, a kolor skóry dziewczyny znów przybrał czerwony odcień.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś zwykła suką, Blake. - warknęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może i tak, ja przynajmniej się nie szmacę. - odpowiedziałam jej równie nieprzyjemnym tonem. Najwyraźniej zabolały ją te słowa, bo po chwili wahania popchnęła mnie tak mocno, że wylądowałam na podłodze, a gdy padałam, moja głowa uderzyła w kant stołu.</div>
<div style="text-align: justify;">
I wtedy zaczęło się robić bardzo, bardzo ciemno.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Miałam zamknięte oczy, a tył mojej głowy pulsował tak nieznośnie mocno. Bolała mnie każda część ciała, każda kosteczka, każdy mięsień. Bałam się chociażby drgnąć. Oddychałam płytko, starałam się ograniczyć potrzebę dostarczania powietrza do mojego organizmu do minimum. Nie udawało mi się to zbyt dobrze, bo chęć nagłego kaszlu wydawała się bardziej bolesna. A nie chciałam cierpieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Słyszałam każdy swój ciężki oddech, każdy szelest, każdy szum. Udało mi się nawet wychwycić dźwięki pracującej lodówki, co upewniało mnie o tym, że nadal jestem w domu. Cieszyłam się, bo szpitale darzyłam taką samą nienawiścią jak lotniska. A może nawet większą. Tylko że jakaś maluteńka cząstka chciała nagle znaleźć się w tym miejscu, przyjąć jakiś zastrzyk czy tabletkę. Przyjąć wszystko, byleby tylko nie bolało tak mocno...</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy ponownie się obudziłam, miałam wrażenie, że w pokoju są inne osoby. Słyszałam ich szybkie, nierównomierne oddechy i po nich mogłam poznać, że naprawdę się martwią. Drżąca, delikatna ręka lekko trzymała moją, a miętowy oddech otulał twarz. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Eleanor, spokojnie, ona zaraz się obudzi. - odezwał się jeden z chłopaków, a dźwięk jego głosu wywołał w mojej głowie jeszcze większy ból.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Rozpacz jest początkiem narodzin nadziei. ~Henryk Sienkiewicz</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Łatwo ci mówić, to nie ty jesteś z nią spokrewniony, Harry. - to imię wzbudzało we mnie teraz ogromną złość. To w końcu przez jego dziewczynę leżę tutaj, nie mogąc się poruszyć. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno nie chcesz zawieźć jej do szpitala? - zapytał ktoś, a we mnie się zagotowało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żadnego szpitala. - wychrypiałam i próbowałam otworzyć oczy, co skończyło się chwilowym oślepieniem przez naprawdę jasną jażeniówkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Darcy? - odezwała się moja kuzynka, na co ja tylko przewróciłam oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, Matka Teresa z Kalkuty. - odpowiedziałam sarkastycznie, a po chwili próbowałam się podnieść, co nie bardzo mi wychodziło. Gdy już osiągnęłam swój cel i przetarłam oczy, spojrzałam na swoich domowników, którzy wpatrywali się we mnie ze współczuciem. Dosłownie, wszyscy. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Musimy lecieć do apteki po opatrunki, o matko! - zawołała Eleanor, a ja posłałam jej jedno z moich miażdżących spojrzeń. - Przepraszam. - powiedziała ze skruchą, kiedy zrozumiała o co chodzi. - Harry z tobą zostanie, my idziemy. - oznajmiła i nim zdążyłam zaprzeczyć do moich uszu dobiegł dźwięk zamykanych drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Nie sądź, że radość lub złość są dziełem przypadku. <span style="color: #414141; font-family: Arial, sans-serif;"><span style="line-height: 22px; word-spacing: 1px;">~</span></span>Lao Cy</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Cisza pomiędzy nami była co najmniej dziwna. Dziwna i nienaturalna. Nigdy nie pomyślałabym, że w swoim towarzystwie moglibyśmy milczeć. Dosłownie, nigdy. Chociaż, szczerze mówiąc, teraz wolałabym krzyki i wyzwiska od tego. Od czasu do czasu dyskretnie na niego zerkałam, ale on zdawał się tego nie widzieć. Wpatrywał się tylko w jeden, bliżej nieokreślony punk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, Darcy. - powiedział po kilku chwilach, a mnie totalnie zatkało. - Przepraszam za Taylor, za te wszystkie wyzwiska. Nigdy nie chciałem doprowadzić cię do takiego stanu. - kontynuował, gdy nie doczekał się mojej reakcji, a ja tylko wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi oczami. Chciałam coś powiedzieć, naprawdę chciałam, ale głos zdawał się zniknąć. A on, po kilkunastu chwilach siedzenia ze spuszczoną głową i bawienia się rękoma, po prostu wyszedł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zostawił mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>Nigdy nie jest za późno na przeprosiny, o ile tylko druga strona zechce je przyjąć.</b></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">~Anonim</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
*<span style="font-size: x-large;">*</span>*</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Mogłam go dokończyć wczoraj, a nie teraz, kiedy muszę jeszcze odrobić biologię i uczyć się do historii, ale zasłużyliście na to. I na wyjaśnienia. Chciałabym Wam podziękować za 71 obserwatorów, ponad 21 tysięcy wyświetleń.i prawie 30 komentarzy. Jesteście wielkie! Teraz przejdźmy do sprawy z Taylor. Nie musicie tego czytać, to nie ma nic wspólnego z opowiadaniem, po prostu chcę wyjaśnić Wam powód mojego zdenerwowania.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Każda Directionerka wie, że Harry przez jakiś okres czasu spotkał się ze Swift. Jak dla mnie to była porażka, bo każdy przewidywać, jak to się skończy - kolejną piosenką, w której Taylor będzie śpiewać o tym, jaki to Harry jest zły i podły. Może widziałyście artykuł, który pojawił się na Kotku (jeżeli nie, tu jest link <a href="http://www.kotek.pl/kotek/1,87050,13596025,Taylor_Swift_potwierdza__ze_Harry_Styles_zainspirowal.html" target="_blank">[LINK]</a>). No i oczywiście, tak to się skończyło. Myślałam, że piosenka <a href="http://www.youtube.com/watch?v=pUPRPeAHatI" target="_blank">TO</a> jest piosenka o nim. I jakież było moje zdziwienie, gdy przeczytałam ten artykuł. A po przeczytaniu tekstu piosenki i jej tłumaczenia, zaczęło się we mnie dosłownie gotować. "Bo wiedziałam, że byłeś problemem, gdy tylko się pojawiłeś." No błagam! To ona podczas zerwania wykrzyczała mu w twarz, że to ona jest za dobra dla niego, więc czemu do cholery zwala winę na niego? Po tym, jak wyśmiała go na BRIT's myślałam, że odpuściła, a teraz jeszcze ten wywiad. Nie wyobrażacie sobie nawet, jak bardzo się zdenerwowałam i zwyzywałam ją. Tak więc, za brak rozdziału w dniu wczorajszym, podziękujcie Taylor.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Błędy będą sprawdzane niedługo.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Evil.</span></div>
</div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com29tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-70009556031636371672013-03-16T18:38:00.002+01:002013-03-20T18:00:07.312+01:0008.<div>
<div style="text-align: right;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=5RmJJwfyCis" style="font-size: x-small;" target="_blank">*muzyka*</a></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">"Wszystkie smutne spojrzenia..."</span></b></div>
<br />
16 sierpnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Te wszystkie uczucia, wszystko to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu dni, było mi zupełnie obce. Nigdy wcześniej nie czułem takiej ogromnej potrzeby kumulowania w sobie tylu uczuć. Nie pamiętam dnia, w którym musiałem milczeć z obawy, że nikt mnie nie zrozumie.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Szczerze mówiąc, sam nie mogłem pojąć swojego zachowania. Nie chciałem, żeby moi przyjaciele zaczęli postrzegać moją osobę w nowym, niekoniecznie ciekawym, świetle. Dla nich z każdym dniem stawałem się coraz większym, bezwzględnym skurwysynem. I, szczerze mówiąc, sam byłbym w stanie w to uwierzyć, tylko że jakaś część mnie blokowała tą myśl. Znowu chciałem zapracować sobie u nich na opinię wrażliwego, przyjacielskiego chłopaka i za każdym razem, kiedy układałem w myślach poszczególne zdania, które miały być skierowane w stronę Darcy, ona mi to uniemożliwiała. Czułem wewnętrzną blokadę, zupełnie tak, jakbym nagle stracił głos. A odzyskiwałem go dopiero wtedy, kiedy znowu wyrabiałem sobie opinię skurwiela.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Dużo łatwiej udawać kogoś, niż naprawdę być tym kimś.</span></b></b><br />
<b><b><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></b></b></div>
<b>
</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie umiałem zrozumieć postępowania tej dziewczyny. Mieszała w głowie każdego z nas, nawet Eleanor, która znała ją niemal od małego, gubiła się. Byliśmy zaskoczeni, no bo w sumie chcieliśmy jej pomóc, nie ranić ani nie poniżać. Chodziło nam jedynie o uświadomienie jej, że nadal może się zmienić, że ludzie mogą widzieć w niej kogoś innego niż wroga.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy Eleanor oświadczyła mi, że wprowadza się do nas jej kuzynka, nie miałem nic przeciwko. Nie myślałem o konsekwencjach, nie pytałem o nic. Ufałem jej. Ale kiedy, po naprawdę wyczerpującej kłótni z dziewczyną, wszedłem do salonu, nie myślałem o niczym innym, jak wyładowanie złości na kimś, kto akurat będzie w pobliżu. I niestety, padło na Darcy.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Wtedy w salonie, nie miałem pojęcia, że chcę wyrzucić pod most kuzynkę mojej najlepszej przyjaciółki. Nie wiedziałem, że to ta dziewczyna, na którą nawet ojciec nie zwraca uwagi. Eleanor ostrzegała nas, że Darcy jest wyjątkowo "trudna", tylko że nie podejrzewaliśmy rozwinięcia tej "trudności" w takim ogromnym procencie.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Dzisiejsze dziecko, które oszukuje, to to, w które wczoraj nie wierzyliśmy. ~Ronald Russell</span></b></b><br />
<b><b><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></b></b></div>
<b>
</b></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Po feralnym wydarzeniu w salonie chciałem ją przeprosić. Naprawdę, naprawdę chciałem. Tylko że potem znowu zaczęły się kłótnie z Taylor i nie miałem ochoty być miły nawet dla najlepszych przyjaciół. Czułem, że robię źle. Ba! Wiedziałem to, problem w tym, że nie miałem ochoty tego zmieniać. Wiem, że brzmi to cholernie egoistycznie, ale wtedy wydawało mi się, że to, jak się zachowuje, to małą część tego, jak powinienem. No bo w końcu przeżywałem kryzys w swoim związku z dziewczyną, którą kocham. Kocham, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Harry, wróć na ziemię. - głos przyjaciela dobiegał do mnie jakby zza szkła. Widziałem, że porusza wargami, tylko nie dochodziły do mnie żadne dźwięki. - Słyszysz, co do ciebie mówię?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? - wychrypiałem, gdy uświadomiłem sobie, że jego słowa skierowane są do mojej osoby. - Przepraszam, Lou. Zamyśliłem się. - posłałem w jego stronę niewinny uśmiech, a ten głęboko wciągnął powietrze do płuc, by po chwili wypuścić je z głośnym świstem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz Hazz, zauważyłem, że ostatnio bardzo często chodzisz zamyślony i strasznie chciałbym poznać tego powód. - powiedział ze złością, ale ja wiedziałem, że się martwi. Ostatnimi czasy cała czwórka robiła tylko to. Wyjątek stanowiła Eleanor, która wymyślała, co raz to głupsze, plany przekonania Darcy o pozostaniu u nas w domu, a nawet rozmawiania z nami. Ja wolę się nie wypowiadać na ten temat, bo gdy raz szczerze powiedziałem, żeby nareszcie zostawiła ją w spokoju i pozwoliła jej podejmować samodzielne decyzje, zaczęła na mnie wrzeszczeć i wypominać, że to przeze mnie miesiąc nie wychodziła z pokoju.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Prawdziwym błędem jest błąd popełnić i nie naprawić go. ~Konfucjusz</span></b></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Nigdy nie chciałem doprowadzić do jej łez. Nigdy nie chciałem być ich powodem. Problem w tym, że zdenerwowałem się. I w zasadzie nie było to spowodowanie kłótniami, tylko najbardziej oczywistą rzeczą pod słońcem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ona obrażała moich przyjaciół. Kpiła z nich, kiedy oni chcieli jej pomóc, przekonać ją, że nie są na nią źli, że możemy zacząć od początku. Ona ich wyśmiała i wtedy cała złość, która zdążyła nieco wygasnąć, znowu się obudziła, tyle że tym razem była kilkanaście razy większa. I nawet nie chodziło mi o obrażenie jej, tylko o uświadomienie, że nie może od tak kpić z moich najlepszych przyjaciół. Pozwalałem jej obrażać siebie, ale nie pięć najważniejszych osób w moim życiu. To już za dużo, o wiele za dużo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie miałem pojęcia, że jej mama zmarła. Eleanor nigdy o tym nie wspominała, a gdy pytaliśmy, odpowiadała jedynie coś w stylu "myślę, że to nie jest najciekawszy temat do rozmowy" albo "jak będzie miała ochotę, to sama wam powie" i na tym temat się kończył. Nigdy nie zastanawiałem się nad głębszym sensem jej słów. Wszyscy byliśmy święcie przekonani, że albo wyjechała, albo znalazła sobie jakiegoś naiwnego faceta i zostawiła rodzinę. Nie spodziewałem się, że ona nie żyje... </div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Patrząc na ciemność lub śmierć boimy się nieznanego - niczego więcej. ~Joanne Kathleen Rowling</span></b></b><br />
<b><b><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></b></b></div>
<b>
</b>
<br />
<div style="text-align: justify;">
W sumie mogłem się tego domyślić. Wszystkie smutne spojrzenia, szybka zmiana tematu. Wtedy zdawało mi się, że jestem przewrażliwiony, ale martwiłem się. Tak, ja, Harry Styles, martwiłem się o kogoś innego niż mnie. Tylko że wtedy nie byłem tak ogromnym egoistą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz to zaczynało układać się w logiczną całość. Tylko że było za późno o cały miesiąc. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Zejdź z niego, Louis. - upomniała go Eleanor, a ja posłałem w jej stronę lekki uśmiech. - Wszyscy się o ciebie martwimy, Harreh. - nienawidziłem, kiedy ktoś używał tej formy mojego imienia. A szczególnie Eleanor, która robiła to tylko wtedy, gdy chciała mnie uświadomić o tym, że naprawdę jej na mnie zależy i że w każdej chwili mogę zwrócić się do niej z prośbą o pomoc. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem, El. Nic takiego się nie dzieje, wszystko jest w porządku, po prostu nie układa mi się z Taylor. - zapewniłem ją, a ona posyłała mi powątpiewające spojrzenia, zupełnie tak jak wszyscy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wierzę, że chodzi ci tylko o tą dziewuchę. - zakpił Zayn, a ja zmroziłem go wzrokiem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem ile razy ci to mówiłem, ale powtórzę kolejny. Nie mój na nią dziewucha tylko dlatego, że odrobinkę przesadza z makijażem. - to normalne, że mówiłem to tylko z przyzwyczajenia?</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Ani różnica poglądów, ani różnica wieku, nic w ogóle nie może być powodem zerwania wielkiej miłości. Nic, prócz jej braku. ~Maria Dąbrowska</span></b></b></div>
<b>
</b>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Odrobinkę? - usłyszałem sarkastyczny głos, tym razem odezwał się Niall. - Stary, czy ty oślepłeś? Jak w ogóle można całować takie coś? Chyba, że masz przy sobie rozpuszczalnik i oczyszczasz skórę wokół jej ust. - powiedział, krzywiąc się przy tym okropnie, a reszta tylko przytaknęła. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy ty ją w ogóle kochasz? - zapytał Louis. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Zostawcie go w spokoju. - wciął się Liam, kiedy już miałem otwierać usta, by potwierdzić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz rację. - przytaknęła Eleanor. - Lepiej dokładnie uzgodnijmy, co robimy w sprawie z Darcy. - oznajmiła, a ja posłałem jej pytające spojrzenie, na co tylko przewróciła oczami. - Chciałabym ci przypomnieć, że na razie nie chcemy dopuścić do jej wyjazdu. Myślałam, że się z nami zgadzasz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W zasadzie, to uważam, że podejmowanie za nią decyzji nie jest najodpowiedniejszą rzeczą, którą robimy. Gdy dowie się, że zamiast spać próbujemy obmyślić plan na przetrzymanie jej tutaj, na pewno nie będzie zachwycona. - powiedziałem spokojnie.</div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Innym słowem na określenie powodzenia jest upór. ~Ralph Waldo Emerson</span></b></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
- W takim razie, co jest dla ciebie lepszą drogą na wybrniecie z tej sytuacji? - zapytała kpiąco Eleanor.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszystko. Zamknijcie ją w pokoju, zablokujcie drzwi, odetnijcie jej dostępność do wody albo jedzenia, szantażujcie ją. Ale zaufaj jej wreszcie, jest twoją kuzynką do cholery. Nie jej wina, że ma problemy w życiu, no nie? Zakładam, że nie ucieszy się, gdy się dowie, że zamiast spać obejmujemy nocne dyżury pod drzwiami, bo boimy się jej ucieczki. - mówiłem spokojnie i z uwagą obserwowałem twarz Eleanor, która z każdą sekundą przybierała coraz intensywniejszy, czerwony kolor. Wiedziałem, że najprawdopodobniej doprowadzę do wybuchu jej złości, którą dzielnie kumulowała w sobie od dnia przyjazdu dziewczyny. W tej chwili mało mnie to obchodziło. Cieszyłem się, że wreszcie wyrzuciłem z siebie wszystko to, co chciałem. I kiedy Eleanor już otwierała usta, do naszych uszu dobiegł głos, którego żadne z nas nie chciało teraz usłyszeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam bardzo, ktoś może mi wytłumaczyć, co tu do cholery się dzieje?</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Tajemnica ściga tajemnicę, zbrodnia podąża za zbrodnią. Zło przybiera rozmaite maski i kostiumy, podszywa się pod dobro i sprawiedliwość. </span></b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>~Zbigniew Mikołejko</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>*<span style="font-size: x-large;">*</span>*</b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Hej Dziewczyny! </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Dziś mam dla Was rozdział pisany z perspektywy Harrego, nie wiem czy dobrze mi to wyszło, ale jak na razie mam dość Darcy. xd W sumie to jest nudno, ale ogólnie chciałam wyjaśnić i trochę bardziej opisać uczucia Harrego, co mi nie wyszło tak, jak chciałam, ale stwierdzam, że nie jest aż tak źle. :D Czytajcie aktualności, bo pewnie o czymś zapomniałam wam napisać... Błędy nie są sprawdzane, zrobię to kiedy będę mała czas! Jak czujecie się z myślą, że już za siedem rozdziałów koniec? Dziękuję za wszystkie komentarze, wiecie, że dobiliście do <b>50 obserwatorów</b>? </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><b>Bardzo, bardzo proszę, napiszcie w komentarzu choć jedno słowo, żebym wiedziała, że to czytacie...</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Evil.</span></div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com30tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-42733100514682075422013-03-10T16:38:00.000+01:002013-03-14T18:36:41.405+01:0007.<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: right;">
<strong><a href="http://www.youtube.com/watch?v=uADPJJy8GyI" target="_blank"><span style="font-size: xx-small;">*muzyka*</span></a></strong><strong><span style="font-size: x-large;"><br /></span></strong></div>
<div style="text-align: center;">
<strong><span style="font-size: x-large;">"Nie powinien bronić swojej wytapetowanej dziewczyny?"</span></strong></div>
<br />
14 sierpnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
W momencie, w którym te słowa padły z jego ust, poczułam nieprzyjemny uścisk w środku. Wiedziałam, że to nie w porządku, bo w końcu powiedział to chłopak od gorszych dni, ktoś, kogo powinnam nienawidzić całym sercem, a zamiast tego przejmuje się jego, z pozoru nic nieznaczącym, zdaniem na mój temat. Przestałam się rozumieć. Kilkadziesiąt dni temu, gdyby taka sytuacja miała miejsce, wyśmiałabym go i skierowała w jego kierunku pare niemiłych słów, a teraz nie mogę wydobyć z siebie żadnego, nawet najcichszego, dźwięku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Już otwierałam usta, by rzucić kilkoma przekleństwami, gdy chłopak po prostu odwrócił się na pięcie i odszedł. Nie kierował się w stronę domu, wręcz przeciwnie. Po kilku chwilach, gdy doszło do mnie co tak naprawdę stało się przed chwilą, i gdy moje kończyny zaczęły reagować na polecenia wydawane przez mózg, ruszyłam z miejsca i szybkim krokiem poszłam za Harrym.</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
W moich oczach gromadziły się łzy, których na razie nie chciałam pokazać światu, nawet jeżeli tymczasowy świat składał się jedynie z drzew i krzaków. Bicie serca przyśpieszyło, puls stał się nierównomierny. Starałam się złapać oddech, co było naprawdę trudne, biorąc pod uwagę tempo, w jakim się poruszałam. Zwolnienie nie wchodziło w grę, bo gdybym to zrobiła, zapewne zgubiłabym Harrego.</div>
<br />
<strong><span style="font-size: xx-small;">Nasze pragnienia zawsze się modlą, choćby wargi milczały. ~św. Augustyn</span></strong><br />
<strong><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></strong></div>
<div style="text-align: justify;">
Wreszcie, gdy chłopak usiadł na jednej z ławek i schował twarz w dłonie, podeszłam do niego, kładąc ręce na kolana i głęboko oddychając. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Skoro tak bardzo mnie nienawidzisz, po co to wszystko? - wychrypiałam, a w gardle poczułam pieczenie. - Po co idziesz ze mną na ten spacer, zamiast zostawić mnie samą? Czemu wtedy nie chciałeś bym wyjeżdżała? Nie rozumiem tego. - siliłam się na zimny ton, co nie bardzo mi wychodziło. </div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
- Ja... nie wiem. Po prostu... nie wiem. - odpowiedział chaotycznie, a ja stałam z ogłupiałą miną. Miałam wrażenie, że mój mózg wyparował. Nie stać mnie było na najmniejszy ruch, czy chociaż na wydobycie z siebie jakiegokolwiek dźwięku. </div>
<div style="text-align: justify;">
Zachowywałam się co najmniej dziwnie. Nie rozumiałam siebie. Zresztą, ostatnimi czasy nie rozumienie wydawało się najodpowiedniejszą metodą, by nie zwariować. Nie chciałam robić z siebie wariatki, co w zasadzie nie wychodziło mi najlepiej, ale usiłowałam wrócić do stanu sprzed miesiąca, w którym byłam bezczelną, wulgarną dziewczyną bez uczuć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Stałam w tym samym miejscu, nie wykonując żadnych ruchów, i patrzyłam na chłopaka ze zmarszczonymi brwiami. Ten, mrucząc pod nosem coś w stylu "nie rób takiej miny, bo będziesz miała zmarszczki", machnął ręką i odwróciwszy się na pięcie, ruszył w kierunku domu, zostawiając mnie samą z ogromnym bałaganem w głowie. </div>
<br />
<strong><span style="font-size: xx-small;">Zdawało mi się, że każdy wie, dokąd ma iść i co ma robić, tylko ja jeden nie. ~William Wharton</span></strong><br />
<strong><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></strong>
<br />
<div style="text-align: justify;">
16 sierpnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nacisnęłam klamkę i lekko pchnęłam drzwi, żeby po chwili oślepiły mnie promienie słońca padające na panele w korytarzu. Zamrugałam kilka razy, przyzwyczajając tym samym oczy do światła, otarłam pojedynczą łzę spływającą teraz po zimnym policzku i wolnym krokiem ruszyłam w kierunku schodów. Wolnym tempem pokonywałam kolejne, niekończące się stopnie, czując przy tym zmęczenie tak ogromne, jakbym co najmniej wspinała się po stromej górze.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez ostatnie kilkadziesiąt godzin nie wydarzyło się nic, co miałoby jakiekolwiek wpływ na moje samopoczucie, jednakże miałam wrażenie, że bardzo podstępny ktosiek wypompował ze mnie całą chęć do normalnego funkcjonowania. </div>
<div style="text-align: justify;">
Już dawno nie spędziłam tyle czasu leżąc w jednej pozycji na bardzo twardej, niewygodnej podłodze. Każdy mięsień, każde ścięgno, każda kosteczka przesiąknięta była bólem, który narastał z każdym ruchem. Oddychanie staje się zupełnie zbędną czynnością, gdy przy każdym drgnięciu płuc czuje się rozrywający ból. Moje gardło paliło, a gdy napiłam się, by nieco załagodzić sytuację, miałam wrażenie, że z każdą kropelką płynu dolewam benzyny do ognia. </div>
<div style="text-align: justify;">
W momencie, w którym moje bose stopy poczuły zimno bijące od podłogi, głęboko odetchnęłam z ulgą, a chwilę potem zgięłam się wpół, by załagodzić nieco nieprzyjemne uczucie wychodzące z klatki piersiowej. Serce, które kilkadziesiąt dni temu biło swoim własnym, szybkim, pogodnym rytmem, teraz wybijało jakby niekończący się marsz żałobny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<strong><span style="font-size: xx-small;">Człowiek może znieść bardzo dużo, lecz popełnia błąd sądząc, że potrafi znieść wszystko. ~Fiodor Dostojewski</span></strong></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chwyciłam się za głowę, kiedy do moich uszu dobiegły głośne śmiechy. Zdawało się, że rozsadzą mi czaszkę, która ostatnimi czasy odzwyczaiła się od jakichkolwiek dźwięków.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy weszłam do kuchni, wszystkie rozmowy natychmiast ucichły, a siedem par oczu wwiercało się we mnie. Zdawało się, że potrafią dostrzec to, czego ja sama nie widzę. Eleanor posyłała mi współczujące spojrzenia, Zayn uśmiechał się lekko, a cała reszta natychmiast spuściła wzrok. Wszyscy, prócz drobnej blondynki siedzącej na kolanach chłopaka od gorszych dni. Ona patrzyła na mnie chłodnym wzrokiem, którym mnie zmierzyła, a potem na jej twarz wkradł się kpiący uśmieszek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli czujesz się tak, jak wyglądasz, to musi być naprawdę źle. - skwitował mulat, a ja posłałam mu miażdżące spojrzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli czujesz się tak, jak wyglądasz, to musi być gorzej niż u mnie. - odpowiedziałam, a blondyn parsknął śmiechem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzisz El, mówiłem, że wszystko z nią w porządku. - chłopak w kraciastej koszuli zwrócił się do mojej kuzynki, a ta wywróciła oczyma, teatralnie westchnęła i zmiażdżyła blondyna spojrzeniem, kiedy znów się zaśmiał. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak się czujesz, Darcy? - zapytała, a ja zdobyłam się tylko na lekkie wzruszenie ramionami. - To Taylor, dziewczyna Harrego. - powiedziała po chwili zastanowienia i wskazała ręką na blondynkę, która wstała z kolan chłopaka i wyciągnęła w moją stronę idealnie wypielęgnowaną dłoń z długimi, sztucznymi paznokciami pomalowanymi na intensywny, czerwony kolor. Prychnęłam jedynie, kpiąco patrząc to na nią, to na jej dłoń.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uważaj, bo złamiesz paznokcia. - fuknęłam w jej stronę, a ta, miażdżąc mnie spojrzeniem, cofnęła rękę. Brunet, który był chłopakiem mojej kuzynki, wybuchnął śmiechem, a przykład z niego wzięła pozostała czwórka domowników. Jedynie ten od gorszych dni miał obojętną twarz, co w zasadzie zdziwiło mnie, no bo czy nie powinien bronić swojej wytapetowanej dziewczyny?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<strong><span style="font-size: xx-small;">Aby słyszeć, należy milczeć. ~Ursula K. Le Guin</span></strong></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja przynajmniej o siebie dbam i nie wyglądam jakbym przez miesiąc spała pod mostem. - mówiła gestykulując rękoma, a ja parsknęłam śmiechem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Mi przynajmniej puder nie sypie się z twarzy, gdy coś mówię. - odparowałam i uśmiechnęłam się współczująco. - Biedactwo. Musisz mieć problemy z jedzeniem. Ale nie martw się, specjalnie dla ciebie napiszę list do jakiegoś producenta z prośbą, o wynalezienie jadalnego pudru. Jaki smak chcesz? Truskawka czy czekolada? - mówiłam, a twarz dziewczyny przybrała piękny, piwoniowy odcień. - W zasadzie to uważam, że truskawka doskonale skomponuje się z kolorem twojej wytapetowanej buźki. A może wiśnia będzie bardziej odpowiednia... - udawałam zastanowienie, a chłopcy praktycznie taczali się po podłodze ze śmiechu. Na twarzy dziewczyny pojawił się grymas tak żałosny, że musiałam powstrzymywać się od wybuchu. Nagle cały ból jakby wyparował z mojego ciała. Nie czułam nic poza rosnącą satysfakcją. Tryumfowałam. Byłam w swoim żywiole. - Oj kochanie, nie smuć się. Poradzisz sobie. - powiedziałam i poklepałam ją po ramieniu, a ta, odwróciwszy się twarzą do Harrego, powiedziała jedynie "nie będę przebywać w tym domu, kiedy ona tu jest" i wyszła, głośno trzaskając drzwiami. - Polecam się na przyszłość! - krzyknęłam, gdy odchodziła i z litością spojrzałam na chłopców trzęsących się ze śmiechu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem, czy ci to mówiłem, ale kocham cię dziewczyno. - powiedział mulat i udał się na górę zabierając ze sobą całą resztę. No w zasadzie, to niezupełnie całą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie uważasz, że na za dużo sobie pozwalasz? - warknął w moją stronę najbardziej nieprzyjemnym tonem, jaki kiedykolwiek słyszałam z jego ust. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. - odpowiedziałam pewnie. - Zresztą, myślisz, że nie widziałam tego uśmieszku na twojej buźce? - spytałam kpiąco. - Nie wydawałeś się za bardzo poruszony tym, że obrażam twoją dziewczynę. - zaakcentowałam ostatnie słowa i uśmiechnęłam się sarkastycznie. Chłopak jedynie gwałtownie wciągnął powietrze, podniósł się z krzesła tak gwałtownie, że przewrócił je na podłogę wywołując głośny huk, zbliżył się do mnie i powiedział:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Są sprawy, w które nie możesz się wpieprzać i to jest jedna z nich.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<strong><span style="font-size: large;">Czy choćby najmniejsze osiągnięcie warte jest radości, jeżeli jego zdobyciu nie towarzyszyły ból i łzy? </span></strong></div>
<div style="text-align: center;">
<strong><span style="font-size: xx-small;">~Sosai Masutatsu Oyama</span></strong></div>
<div style="text-align: center;">
<strong><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></strong></div>
<div style="text-align: center;">
<strong><span style="font-size: small;">*</span></strong><strong><span style="font-size: x-large;">*</span></strong><strong><span style="font-size: small;">*</span></strong><strong><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></strong></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Hej kochane!</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Wracam po dwóch tygodniach z tym czymś, co potocznie nazywane jest rozdziałem i modlę się, żebyście mnie nie zjadły. Mam ostatnio straaaaaaasznie dużo nauki, a jak nie jest to szkoła, to z kolei świeci piękne słoneczko i jest cudowna pogoda, więc szkoda mi siedzieć w domu. Myślę, że rozdziały będą pojawiać się teraz tak raz a dwa tygodnie, niestety. :< Jeżeli macie jakieś pytanie, kierujcie je na gg. <46072202>. Nie gryzę! :)</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><b>ZNACIE JAKIEŚ DOBRE FILMY SCIENCE-FICTION?</b></span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">Evil.</span></div>
</div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-38920304971600742312013-02-23T17:17:00.001+01:002013-03-02T16:32:49.826+01:0006.<div style="text-align: right;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=JKGBuE-X0JY" target="_blank"><span style="font-size: xx-small;">*muzyka*</span></a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><b>"Może boisz się malutkiej, nieszkodliwej Darcy?"</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
14 sierpnia.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Próbowałam odizolować się od innych i, prawdę mówiąc, wychodziłoby mi to znacznie lepiej, gdyby współlokatorzy nie stawali na głowach, żeby dowiedzieć się, co jest powodem mojej nagłej zmiany nastroju. I szczerze nie obchodziłoby mnie to, ale ich coraz częstsze wizyty w moim pokoju, stawały się z każdą chwilą bardziej irytujące. W tamtych momentach naprawdę pragnęłam mieć drzwi z zamkiem. Ba! Marzyłam o nich. Ale niestety, marzenia nadal pozostaną tylko marzeniami, a ja przez najbliższe trzy miesiące będę musiała się męczyć w czterech ścianach, niosących ze sobą nieciekawe wspomnienia i z lokatorami, którzy nie potrafią uszanować mojej decyzji, o nieodzywaniu się do nich, ani do nikogo innego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jest ze mną dużo lepiej. Nadal można policzyć wszystkie moje żebra i nadal wypłakuję sobie oczy, ale wyszłam ze stanu "stoczyłam się na dno", a wszystko dzięki długiej rozmowie z Ivy, która przypomniała mi o mojej pewności siebie i bezczelności. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ivy Collins była moją przyjaciółką zaledwie od roku, kiedy przypadkowo potrąciła mnie na korytarzu szkolnym, wylewając kawę na moją ulubioną, białą bluzkę, a wyzwiska do niej skierowane, skwitowała słowami "zachowujesz się tak, jakbyś nie miała się w co ubrać". I od tamtej pory nie mogłam się jej pozbyć. Zresztą, nawet mi to nie przeszkadzało. Uwielbiałam ją. Wiedziałam, że mogę jej zaufać. To właśnie ona przeniosła się ze mną do innej szkoły zaraz po bójce, to do niej przychodziłam kiedy ojciec nie zwracał na mnie uwagi. I w zasadzie tylko ona potrafiła mnie zwyzywać i doprowadzić do porządku. Inni się tego bali, ale nie ona.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, gdy nasze skrzydła zapomniały jak lata<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 22px; word-spacing: 1px;">ć. ~Anonim.</span></span></span></b></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Byłyśmy nierozłączne - aż do teraz. Moja wyprowadzka z Francji równoważyła z utratą kontaktu przez cztery, długie miesiące, bo, nie oszukujmy się, rozmowy telefoniczne, czy nawet sms-y, dużo kosztowały, a ani jej, ani mnie nie stać na takie wydatki. Jednak, gdy w ciągu miesiąca, wysłałam tylko jedną wiadomość, która i tak okazała się kłamstwem, i gdy byłam głęboko na dnie, wydanie wszystkich pieniędzy, które miałam na koncie tamtego dnia, okazało się zbawieniem. </div>
<div style="text-align: justify;">
I teraz, o trzeciej nad ranem, nieruchomo siedząc na łóżku, które wydawało się obrzydliwie niewygodne, stwierdziłam, że muszę się przewietrzyć, bo inaczej oszaleję. Już od dawna miałam wrażenie, że ten pokój z każdą minutą się zmniejsza, ale teraz czułam się, jakbym siedziała w malutkiej klatce, a to z pewnością nie wróży nic dobrego. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tak więc, po zejściu ze schodów, co, gdyby nie moja, jakże ogromna, zwinność, skończyłoby się śmiercią, no w najlepszym wypadku paraliżem, skradaniu się do drzwi i naprawdę, naprawdę cichym założeniu butów, które stały w zupełnie innym miejscu niż miesiąc temu, chwytając klamkę do drzwi i uśmiechając się tryumfalnym grymasem, usłyszałam głośne chrząknięcie, które na pewno nie wydobyło się z mojego gardła. Powoli odwróciłam się na pięcie, zupełnie tak, jakby celowano do mnie ze stu pistoletów, i dostrzegłam sześć par oczu, świdrujących mnie zdziwionym spojrzeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy wy, do cholery jasnej, nigdy nie śpicie?! - syknęłam ze złością. Pieprzeni współlokatorzy, cierpiący na bezsenność.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Od pewnego czasu nie. - mruknął mulat, a ja posłałam kuzynce zdziwione spojrzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Obiecaj, że się nie wściekniesz. - powiedziała, a ja tylko kiwnęłam głową. - Cóż, od pewnego czasu miałam wrażenie, że popołudniami wymykasz się z domu i wracasz nad ranem. Wiem, że to głupio brzmi, ale nie wychodziłaś z pokoju już od kilku dni, Darcy. Po prostu się martwiłam i...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czekaj. - przerwałam jej. - Nie spaliście całą szóstką, tylko dlatego, że myśleliście, że uciekam z domu? - nie kryłam swojego rozbawienia, a gdy Eleanor twierdząco pokiwała głową, wybuchnęłam autentycznym śmiechem. Twarz kuzynki zrobiła się czerwona, gdy chłopcy szeptali do niej coś w stylu "mówiliśmy ci, że masz jakieś niezdrowe urojenia, El".</div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Człowiek traci grunt pod nogami, kiedy traci ochotę do śmiechu. ~Ken Kesey</span></b></b></div>
<b>
</b>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, ustaliliśmy, że Eleanor nie miała racji. - mulat posłał w jej stronę rozbawione spojrzenie, a ja zachichotałam pod nosem. - Ale może wytłumaczysz nam, co usiłowałaś teraz zrobić? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Szłam na spacer. - mruknęłam chłodno, a moje rozbawienie natychmiast się ulotniło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, trzecia nad ranem to wspaniała pora na wędrówki po Londynie. Serio, na ulicach jest strasznie dużo ciekawego towarzystwa. - mówił sarkastycznie, a ja zmarszczyłam brwi. - Choć w zasadzie, myślę, że ty nie miałabyś problemu z niektórymi. - dodał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nieważne. - skwitowała Eleanor. - Nie możesz wyjść, jak już będzie jasno? - zapytała z nadzieją, a ja zaprzeczyłam stanowczym ruchem głowy. - Skoro tak. Harry, idź z nią. - powiedziała, a ja tylko wytrzeszczyłam oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co?! - powiedzieliśmy równo, na co tylko zmroziłam go wzrokiem. - To może ja jednak zrezygnuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma takiej możliwości. Zresztą, chyba musicie sobie coś wyjaśnić. - skwitowała i siłą wyrzuciła nas za drzwi. I teraz, o trzeciej nad ranem, gdy na ulicach szwędają się tylko pijacy i inni, nieciekawi ludzie, spaceruję z panem od gorszych dni. Nieważne, że on idzie kilka metrów ode mnie, liczy się sama jego obecność, która zdecydowanie nie wpływa na mnie pozytywnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Może to dziwne, ale krępowało mnie jego towarzystwo. Jeszcze miesiąc temu, gdybyśmy znaleźli się w identycznej sytuacji, olałabym to. Ale teraz, po tych wszystkich wydarzeniach, po tych wszystkich wypowiedzianych słowach, nie umiałam spojrzeć na to przez okulary obojętności, które, nie mam pojęcia jakim cudem, stłukły się kilkadziesiąt dni temu, kiedy to świat pierwszy raz od kilku lat, zobaczył moje łzy. A ostatnio, widział je zdecydowanie zbyt często.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Łzy są kroplami krwi duszy. ~Augustyn z Hippony</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejną sprawą, która mnie zaskakuje, jest Styles. Jesteśmy sami, jakiś kilometr od domu, a on jak gdyby nigdy nic idzie sobie pięć metrów przede mną i nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi. Rozumiem, że nie miał ochoty ze mną rozmawiać, ale gdybym ja znalazła się w takiej sytuacji, i gdyby to on był tym złym, nie zważając na nikogo ani na nic, krzyczałabym na niego i używała zdecydowanie niestosownych słów. Nie to, żebym bardzo chciała znowu się sprzeczać z kimkolwiek, ale w tej sytuacji to nawet wskazane. No bo, zobaczcie. Kłóciliśmy się przy każdej możliwej okazji, nawet tej najmniejszej i zwykle to ja odnosiłam sukces. Nic nie powstrzymywało go przed rzuceniem kilkoma wyzwiskami w moją stronę, ale tego nie robił. Dlaczego?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możesz mi coś wytłumaczyć? - rzuciłam głośno, ale on nie reagował. Szedł dalej, zupełnie tak, jakby nie słyszał moich słów. - Mówię do ciebie, Styles. - warknęłam. - Ogłuchłeś, czy po prostu boisz się kłótni ze mną? - zakpiłam, a chłopak obrócił się na pięcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czego chcesz? - fuknął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu nie zaczniesz mnie wyzywać? Masz do tego naprawdę fantastyczną okazję, aż żal jej nie wykorzystać. - mówiłam lekceważąco.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jestem tobą, nie szukam ciągle, coraz to głupszych, powodów do kłótni. - warknął w moją twarz, a potem znów się obrócił i ruszył przed siebie. Krew wręcz wrzała w moich żyłach, na polikach pojawiły się rumieńce, które zdecydowanie nie były wynikiem nieprzyjemnej, londyńskiej pogody.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Nareszcie się porozumieli. Doszli do wniosku, że są wrogami. ~Stanisław Jerzy Lec</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu udajesz, że nie obchodzi cię moje zachowanie? Czemu nie zwyzywasz mnie od najgorszych, a potem, przy każdej możliwej okazji, będziesz to powtarzał? Czemu nie przyznasz mi, że nienawidzisz mnie bardziej od swoich najgorszych wrogów? Czemu nie powiesz mi prosto w twarz, co o mnie sądzisz? Czyżby wielki Harry Styles się bał? A może znowu mi powiesz, że "nie chcesz się kłócić z przyjaciółmi"? Chociaż w zasadzie, tym razem mógłbyś wymyślić jakąś inną wymówkę, która nie byłaby tak denna. No co, Harry? Może po prostu nie masz na tyle odwagi, by spojrzeć mi w oczy. Może boisz się malutkiej, nieszkodliwej Darcy? - mówiłam, a on z każdym słowem był coraz bliżej mnie. Cofałam się, ale w pewnym momencie, moje plecy natrafiły na twardą korę drzewa. Teraz praktycznie stykaliśmy się czołami. Brwi miał zmarszczone, a jego twarz przedstawiała najprawdziwszą, potężną złość, którą zresztą sama wywołałam. Kiedyś satysfakcjonowałoby mnie to, ale nie teraz. Teraz, pierwszy raz od dawien dawna, w mojej krwi płynie dość duża ilość strachu. Zaciskał ręce, knykcie mu pobielały, a wszystkie mięśnie się napięły. Już podnosił rękę, a ja przymykałam oczy, przygotowując się na cios, który jednak nie nastąpił. Harry zamarł z ręką przy mojej twarzy i wychrypiał tylko:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcesz wiedzieć, co o tobie sądzę? Naprawdę tak bardzo tego chcesz? Proszę bardzo. Kiedy próbuję wyobrazić sobie najgorszą, najbardziej egoistyczną i najpodlejszą osobę na świecie, do głowy nie przychodzi mi nikt inny niż ty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>Szczerość potrafi zabić, ale niedopowiedzenia pogrzebać to, co miało być ważne. Decyzja należy do ciebie.</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
*<span style="font-size: x-large;">*</span>*</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Hej kochane! :*</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Ledwo oddycham, ale udało mi się skończyć rozdział, co było nie lada wyzwaniem. Ale w sumie, czego się nie zrobi dla czytelników. Ogólnie trwało to tak długo, dlatego że byłam zajęta namawianiem mamy na tragusa, choć ona jest do tego sceptycznie nastawiona, bo "po co mi piąta dziurka w uchu". No ale i tak ją przekonam, życzcie mi powodzenia. :D Rozdział jest nijaki, ale to wina tylko i wyłącznie choroby, która strasznie utrudnia mi życie i nowej piosenki chłopców, która prześladuje mnie od niedawna... :< Dodałam zakładkę "marionetki", choć nie musicie w nią zaglądać, bo jest ona wynikiem mojej nudy. ;p Ach, muszę jeszcze wspomnieć, że blogspot ostatnio ze mną nie współpracuje, więc wybaczcie wszelkie niedociągnięcia. Tak więc, nie przedłużając, proszę o wyrażanie opinii, idt, itp. :p</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Jeżeli nie czytałaś one-shota:<a href="http://whispers-and-love.blogspot.com/2013/02/one-shot.html" target="_blank"> [KLIK] </a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Całusy. <3</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Chora Evil.</span></div>
</div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-17950630652981675072013-02-19T20:59:00.002+01:002013-02-19T21:12:42.658+01:00ONE-SHOT!<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<b>Nie ma to związku z opowiadaniem.</b></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><a href="http://www.youtube.com/watch?v=wiwK5JcQbtM" target="_blank">*muzyka*</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Harry był naprawdę, naprawdę zmęczony. Jego ostatni klient już z początku wydawał się tak bardzo brutalny i wymagający, dlatego teraz, po trzygodzinnym spotkaniu, ciało dziewiętnastolatka zdobiło kilkanaście świeżych, bolesnych siniaków, które powoli przybierały fioletową barwę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Już od półtora roku pracował jako męska dziwka i, szczerze mówiąc, zdążył się do tego przyzwyczaić. Przywykł do spędzania nocy z innymi mężczyznami, a jego orientacja znacznie mu to ułatwiała. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tak, Harry był gejem odkąd tylko pamiętał. Nie chciał tego ukrywać, dlatego w wieku szesnastu lat uświadomił rodziców, że prawdopodobnie nigdy nie będą mieć wnuka. Do końca życia nie zapomni tego dnia. Jego ojciec twierdząc, że nie takiego go wychowywał, że jeżeli ktoś się o tym dowie, chłopak przyniesie rodzinie wstyd i upokorzenie, a że loczek był bardzo upartym chłopakiem i za nic w świecie nie chciał zmuszać się do bycia tym kim nie jest - wyprowadził się z rodzinnego Holmes Chapel prosto do zatłoczonego i tętniącego życiem Londynu. </div>
<div style="text-align: justify;">
Rodzice nie próbowali go zatrzymywać. Nie obchodziło ich to, że chłopak, którego wychowywali przez szesnaście lat, chłopak, który był ich jedynym synem, będzie skazany sam na siebie w wielkiej, niebezpiecznej stolicy. Matka jedynie wcisnęła mu w rękę rulon banknotów, szepcząc mu do ucha, że bez względu na wszystko go kocha, ale ten prychnął jedynie kpiąco i warknął w jej stronę "gówno prawda", po czym udał się do wyjścia, gdzie ojciec już czekał z walizkami, które sam wyniósł. Tak więc ruszył do Londynu, zupełnie sam, bez grosza przy duszy i nikogo z kim mógłby porozmawiać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy już myślał, że nigdy nie będzie lepiej, w jego życiu pojawił się Louis. Louis Tomlinson, który był malutkim promyczkiem nadziei. Poznali się na jednej z ulic, gdzie wieczorami stawał Harry. Wpadli na siebie zupełnie przez przypadek, zamienili ze sobą kilka zdań i od tamtej pory Harry nie mógł się od niego uwolnić. Prawdę mówiąc, wcale nie próbował. Tomlinson był jego najlepszym przyjacielem, zwariowałby bez niego sam w tym wielkim, nieznanym mieście. </div>
<div style="text-align: justify;">
Lou nie wiedział, że Harry był gejem. Chłopak ukrywał to, z jednego, prostego powodu - bał się odrzucenia, którego nie przeżyłby. Nie wiedział jak jego przyjaciel zareaguję na tą wiadomość i, szczerze mówiąc, ani trochę nie chciał tego sprawdzać. Wystarczającym problemem było to, że go kochał, a tak cholernie nie chciał niszczyć wszystkiego, co zbudowali przez jeden, długi, wspaniały rok. </div>
<div style="text-align: justify;">
Na początku nie był świadomy tego uczucia. Myślał, że to jedna z tych wyjątkowych przyjaźni. Dopiero kiedy zrozumiał, że to właśnie z Louisem chce dzielić wszystkie smutki i radości, że chce być powodem jego uśmiechu, że nigdy by go nie zranił, przyznał się sam przed sobą, że go kocha i to na pewno nie jest przyjacielska miłość. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><b><i>You've spent a life time stuck in silence</i></b><i><b><i> </i></b></i></b><br />
<b><i><b><i>Afraid you'll say something wrong.</i></b></i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><b><i><br /></i></b></i></b></div>
<b><i>
</i></b>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Louis nie był świadom uczuć Harrego. Sam dobrze wiedział, że oddałby dla niego wszystko czego tylko potrzebuje. Serce go bolało, gdy o drugiej w nocy słyszał pukanie do drzwi swojego mieszkania i wiedział, że zastanie za nimi kompletnie poobijanego przyjaciela, który przed paroma chwilkami przechodził przez kolejne piekło, którego nie chciał kończyć. Był uparty, uważał, że potrzebuje tych pieniędzy jak niczego innego. Tomlinson próbował mu wytłumaczyć, że one są potrzebne, ale nie musi ich zarabiać takim kosztem - co oczywiście nie przyniosło żadnych skutków. Proponował mu wspólne mieszkanie, wiedział, że poradziliby sobie. On sam miał całkiem dobrą pracę i nie narzekał na brak pieniędzy szczególnie w miesiącach, w których dostawał drobną sumkę od mamy, a Hazz po jakimś czasie znalazłby coś porządnego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Louis był stuprocentowym heterykiem do czasu aż poznał Harrego Nienawidził go za to, że się w nim zakochał. Nie potrafił się do tego przyznać nawet przed sobą, ale to wiedział. Kochał Harrego. W chwili, kiedy pierwszy raz zobaczył jego zielone tęczówki przepełnione bólem zrozumiał, że całym sobą chce mu pomóc. </div>
<div style="text-align: justify;">
I pomógł. Wspierał go kiedy tyko mógł, pocieszał, sprawił, że świat chłopaka z brązowymi loczkami nie był już tak smętny i szary. Sam Louis był szczęśliwszy. Styles wprowadził do jego świata ogrom zmian, ale nie żałował ani jednej chwili z nim spędzonej, nawet jeżeli miało się to równać z ciągłym cierpieniem, które spowodowała świadomość, że Harry nigdy nie spojrzy na niego z prawdziwą, gejowską miłością.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>You've got a heart as loud as lion</i></b><br />
<b><i>So why let your voice be tamed?</i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
Loczek stał właśnie pod mahoniowymi drzwiami do mieszkania przyjaciela. Była jakaś trzecia nad ranem, a on nie miał kluczy do swojego mieszkania, które zostawił w kurtce spokojnie wiszącej oparciu fotela w salonie Tomlinsona. To już kolejna noc, podczas której przychodził do niego z lekko zakrwawioną twarzą i siniakami na całym ciele. Wiedział, że przyjaciel nienawidził jego widoku w takim stanie, ale w tym momencie nie miał innego wyjścia, z tej nieprzyjemnej dla ich obu sytuacji.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
- Hazz... - do uszu chłopaka dobiegł zmartwiony głos Louisa. - Znowu cię pobił? To już czwarty raz w tym tygodniu. - westchnął, na co loczek tylko wzruszył ramionami i wszedł do środka zachęcony przez przyjaciela. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
- Jak było w pracy? - zapytał, siadając na niewielkiej ale za to okropnie wygodnej kanapie, sięgając jedną ręką do kieszeni kurtki. Louis z rezygnacją pokręcił głową i przyniósłszy apteczkę, zaczął opatrywać rany młodszego. Gdy przyłożył wacik z wodą utlenioną do jego policzka, ten syknął i odepchnął jego dłoń.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
- Zachowujesz się jak dziecko, Harry. - jego tęczówki były przepełnione bólem i troską. - Dlaczego z tego nie zrezygnujesz? Nie widzisz, że tylko na tym tracisz?</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
- Jakoś muszę zarabiać. - westchnął. - Gniewasz się?</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
- Martwię się. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
- Wiem, Lou. Ale proszę cię, pozwól mi na odrobinę wolności w dokonywanych wyborach.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
- Jakiej wolności? - Tomlinson stracił cierpliwość. - To nazywasz wolnością, Harry? Krzywdzenie cię, bo nie jesteś w stanie przyznać mi racji? Rozumiem, że wiele przeszedłeś w życiu. Tylko że to nie usprawiedliwia cię przed totalnym brakiem myślenia. Dlaczego nie chcesz ze mną zamieszkać? Dlaczego nie przyznasz, że tak będzie lepiej? - był wyraźnie zdenerwowany, chodził w to i z powrotem, żywo gestykulując rękoma. - Nie umiesz przyznać, że potrzebujesz pomocy w czymś innym, a nie tylko opatrywaniu co raz to nowszych ran?!</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz dlaczego nie chcę, z tobą zamieszkać? Bo będziesz musiał patrzeć jak co dzień staczam się na dno. Bo czuję, że cię zawiodę, Lou. - w oczach młodszego chłopaka pojawiły się łzy, które sprawiły, że jego tęczówki lśniły jeszcze bardziej. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Stoczyłbym się z tobą, Hazz. - mruknął Tomlinson, przyciągając do siebie ciało młodszego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><b><i>Lets get the tv and the radio</i></b><i><b><i> </i></b></i></b><br />
<b><i><b><i>To play our tune again.</i></b></i></b></div>
<b><i>
</i></b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Louisa obudził dźwięk tłuczonego szkła. Zerwał się z kanapy, na której zasypiał z Harrym, ale teraz chłopaka nie było obok. Wyswobodził się z koca przyniesionego nad ranem w celu niezamarznięcia, a że przyjaciołom bardzo nie chciało się nigdzie ruszać, musieli się nim zadowolić. Co prawda spanie na dość wąskiej kanapie we dwójkę nie jest najwygodniejsze, ale wtedy to wydawało im się lepsze, niż pójście do sypialni, która była aż za drzwiami.</div>
<div style="text-align: justify;">
I dopiero teraz, gdy odczuwał ból każdego mięśnia i kości, Tomlinson zrozumiał, że już nigdy nie popełnią takiego błędu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Udał się do kuchni, w której zastał Harrego stojącego nad odłamkami szkła i mruczącego pod nosem serie siarczystych przekleństw. Szeroko się uśmiechnął na widok przyjaciela stojącego tylko w, niewiele zakrywającym, materiale czarnych bokserek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzień dobry. - mruknął obejmując Harrego od tyłu, na co ten odpowiedział jedynie uśmiechem. Takie zachowanie było na ich porządku dziennym, ale Louisa bolało, że są to tylko czysto przyjacielskie, nic nieznaczące gesty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba zbiłem talerz. - szepnął Styles, na co starszy się zaśmiał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogę ci go skleić. - powiedział z wyraźną skruchą, a Louisowi zrobiło się go żal. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie trzeba, Hazz. To tylko talerz. - odpowiedział pewnie i poszedł po szufelkę aby pozamiatać odłamki białego, ostrego szkła.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><b><i>At night we're waking up the neighbours,</i></b><i><b><i> </i></b></i></b><br />
<b><i><b><i>While we sing away the blues.</i></b></i></b></div>
<b><i>
</i></b>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Harry był zagubiony. Bardzo, ale to bardzo chciał zamieszkać z przyjacielem, ale przerażała go myśl o tym, że Louis nigdy nie będzie tylko jego, a przecież to jego marzenie od roku. Wiedział, że codzienne widywanie przy boku z kimś, kto z pewnością nie jest Stylesem, nie skończy się dobrze, ale wiedział też, że nie może ukrywać uczuć skierowanych do Tomlinsona przez całe życie. Kiedyś mu powie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Praktycznie codziennie o tym myślał. Wyobrażał sobie najróżniejsze scenariusze tej sytuacji. Już paręnaście razy stał pod drzwiami do mieszkania Louisa z zamiarem zapukania i powiedzenia "Kocham cię", ale za każdym razem tchórzył i udawał, że przyszedł w wyłącznie przyjacielskich celach. Udawało mu się powstrzymywać łzy, nieustannie zbierające się w jego oczach. Nie chciał pokazywać Tomlinsonowi swoich słabości, a jedną z nich niezaprzeczalnie był sam Louis.</div>
<div style="text-align: justify;">
A teraz, gdy nadal czuł na sobie ciepło jego ciała, przylegającego do niego, gdy przez te dwie minuty pomiędzy ich ciałami skakały iskierki, zrozumiał, że chce uszczęśliwiać chłopaka, który kucał przed nim, nieudolnie zamiatając kawałki szkła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, Lou. - odkaszlnął. - Podjąłem decyzję. - powiedział cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jaką decyzję? - zapytał Tomlinson nadal nie patrząc na swojego przyjaciela.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zamieszkam z tobą. - oznajmił Harry i nagle poczuł ogromny strach. Co jeśli Louis się rozmyślił? Co jeśli już nie chce jego obecności w domu?</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Słucham? - tak, zdecydowanie był bardzo, bardzo zaskoczony. I gdy Harry już stracił nadzieję, ten wstał i przylgnął do niego swoim ciałem krzycząc jak strasznie się cieszy i jak wspaniale będzie się im mieszkać. </div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><i>There's no need to be afraid,</i></b><i><b><i> </i></b></i></b><br />
<b><i><b><i>I will sing with you my friend.</i></b></i></b></div>
<b><i>
</i></b>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I faktycznie, było cudownie. Oboje promieniowali szczęściem, który wywoływała jedynie wzajemna bliskość. Przebywali razem, troszczyli się o siebie nawzajem. Spanie w jednym łóżku wcale ich nie krępowało - wręcz przeciwnie. Cieszyli się, że mogą bezkarnie się do siebie przytulać, jednocześnie nie zdradzając swoich głębszych uczuć. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak byli zmęczeni ciągłym udawaniem. Potrzebowali jeszcze więcej bliskości, ale oboje myśleli, że za żadną cenę nie mogą jej dostać. </div>
<div style="text-align: justify;">
Oboje nie wiedzieli, że darzą się wzajemnie jednym z najpiękniejszych i najpotrzebniejszych uczuć.</div>
<div style="text-align: justify;">
A kochali się tak mocno, że aż boleśnie.</div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>You've got the light to fight the shadows,</i></b><br />
<b><i>So stop hiding it away.</i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pod koniec czerwca, kiedy minęły już trzy miesiące od wspólnego mieszkania, Louis wariował.</div>
<div style="text-align: justify;">
Każdy dotyk, którym obdarzał go Harry działał jak opium*. Wprowadzał Tomlinsona w stan błogości, euforii. Zadowalał go tak bardzo, że z każdym dniem chciał więcej i więcej. Jego miłość do Stylesa przybrała na sile, co powoli go niszczyło. Miał jednak nadzieję, że chłopak choć po części odwzajemnia jego uczucie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak więc pięknego, czerwcowego popołudnia, gdy Louis spokojnie szedł w stronę domu, w jego głowie układały się dialogi, które nawet go samego przerażały. Owszem, postanowił wyznać Harremu wszystkie swoje uczucia. Obiecał sobie, że opowie mu całą historię. Problem w tym, że się bał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Bał się odrzucenia, a tego by nie przeżył, bo nie dość, że zbłaźni się przed Stylesem, to jeszcze zniszczy ich wyjątkową przyjaźń, którą starannie budowali i wzmacniali przez więcej niż rok. Ale miał stanowczo dość ciągłego udawania, że wszystko jest okej. <br />
<b><b><br /></b></b>
<div style="text-align: center;">
<b><i><b><i>Yeah we're all wonderful, wonderful people</i></b></i></b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><b><i>so when did we all get so fearful?</i></b></i></b><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Harry miał przy boku Michaela, który na chwilę obecną stanowił odskocznię od wszystkich problemów. Nie kochał go, broń Boże. Sam Michael przyznał, że Styles również jest mu obojętny, ale ma dość krzywdzącej teraźniejszości i pragnie zmian. Tak więc był idealnym sposobem, aby chociaż przestać myśleć o Tomlinsonie. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie udawało mu się to. Gdy całował Michaela myślał o czerwonych, pełnych wargach Louisa. Szczególny problem stanowiły sceny łóżkowe, kiedy skupiał się nie na zwinnych dłoniach obecnego chłopaka, sprawnie przynoszącego mu niemałą rozkosz, ale na dłoniach "przyjaciela". Wyobrażał sobie, że to właśnie jego ręce zaciskają się na członku Harrego i to on doprowadza go do wspaniałego, długiego orgazmu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chciał wyznać Louisowi całą prawdę, ale teraz, gdy Michael mocno przyciskał go do ściany w ich - jego i Tomlinsona - mieszkaniu, nie mógł o tym myśleć. Skupiał się wyłącznie na przyjemnych doznaniach, które próbował dostarczyć mu chłopak. Ale gdy wyobraził sobie goły tors Louisa, jego przyjaciel natychmiast dał o sobie znać i wcale nie chodziło o Tomlinsona. Potrzebował teraz zwinnych rąk Michaela bardziej niż kiedykolwiek. Wiedział, że Lou pracuję dziś na drugą zmianę, więc mieli jeszcze jakieś dwie, trzy godzinki. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jakież było jego zaskoczenie, gdy we frontowych drzwiach zobaczył nikogo innego jak przyjaciela, który nie miał pojęcia o tym, że Styles jest gejem. </div>
<div style="text-align: justify;">
Skamieniał. Stał jak posąg bez koszulki i z opuszczonymi do kolan spodniami, z mężczyzną nieznajomym dla Lou, napierającym na niego całym ciałem, i przyglądał się zaskoczeniu malującemu się na twarzy chłopaka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jego reakcja była niemal natychmiastowa. Gdy Tomlinson z impetem opuszczał mieszkanie, ten natychmiast zerwał się za nim, o mało nie zabijając się o własne spodnie. Podciągnął je i wybiegł za chłopakiem, który znaczył dla niego więcej niż ktokolwiek inny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Louis! Poczekaj! - zawył, ale nie oczekiwał, że chłopak go posłucha. Tylko że posłuchał...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na co mam czekać, Harry?! - krzyknął. - Dlaczego mi nie powiedziałeś?! Przecież bym zrozumiał! To nawet ułatwiłoby niektóre sprawy... - dodał, zanim zdążyć ugryźć się w język. Miał nadzieję, że Harry nie zwróci na to uwagi, ale niestety, mylił się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakie sprawy? - zapytał niemało zaskoczony. - O czym ty mówisz, Lou? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty naprawdę niczego nie zauważyłeś... Jesteś... Taki niedomyślny. - skwitował chłopak i odwrócił się na pięcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja jestem niedomyślny?! Ja?! To ty nie zauważyłeś, że od ponad roku próbuję zwrócić na siebie twoją większą uwagę! To ty nie zauważyłeś, że znaczysz dla mnie dużo więcej niż jakiś tak przyjaciel! Ty... - Harremu głos się załamał. Nie był w stanie mówić, chociaż może to lepiej. I tak uważał, że powiedział zdecydowanie za dużo. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Słucham? Co chcesz przez to powiedzieć? - Tomlinson nie wydawał się zły. Wręcz przeciwnie. Stylesa to zdziwiło, nie mniej jednak bardzo się cieszył.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kocham cię, Lou. - wyszeptał jedynie i już miał się odwracać, gdy na nadgarstku poczuł silny uścisk Tomlinsona. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Od jak dawna? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Od zawsze. </div>
<div style="text-align: center;">
<div style="display: inline !important;">
<div style="display: inline !important;">
<b><i><b><i><b><i><b><i><br /></i></b></i></b></i></b>
<b><i><b><i><b><i><b><i>Now we're finally, finding our voices,</i></b></i></b></i></b><i><b><i> </i></b></i></i></b></i></b><br />
<i><b><i> So take a chance, come help me sing this.</i></b></i></div>
</div>
</div>
<i>
</i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<i>
</i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
- Harry to... Znaczy... Ja też cię kocham. - wykrzyknął, jednocześnie wpijając się zachłannie w jego usta. </div>
<div style="text-align: justify;">
Był szczęśliwy. </div>
<div style="text-align: justify;">
Emanował szczęściem. </div>
<div style="text-align: justify;">
Emanował miłością.</div>
<div style="text-align: justify;">
Znalazł swój własny, uzależniający narkotyk, który miał brązowe loczki i zielone tęczówki. A co najważniejsze, Louis również był jego narkotykiem. Przynajmniej miał taką nadzieję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale to się nie liczyło. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ważna była ta chwila, w której tak naprawdę odnaleźli wspólną miłość do siebie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale w zasadzie, dobrze, że zastałem was zamin doszło do czegoś więcej. - zaśmiał się, a na twarzy Harrego pojawił się uroczy rumieniec.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>I wanna sing, I wanna shout</i><b><i> </i></b></b><br />
<b><b><i>I wanna scream till the words dry out</i></b></b></div>
<b>
<i></i></b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
<b><i>
</i></b> I oboje wiedzieli, że nareszcie będzie dobrze.<br />
<br />
<div style="font-size: x-large; font-weight: bold; text-align: center;">
<b><i>I'm not afraid,</i></b></div>
<div style="font-size: x-large; font-style: italic; font-weight: bold; text-align: center;">
<b><i>they can read all about it.</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small; font-style: italic; font-weight: bold;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Jeżeli wytrwałaś do końca -szacun!</span></div>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Przychodzę do Was dziś z takim oto one-shotem, który mam ogromną nadzieję, spodobał wam się choć trochę. Wiem, że znajdą się osoby, które nie tolerują gejów, nie lubią nic o takiej tematyce etc, ale proszę uszanujcie moją pracę i nie piszcie, jakie to ohydne i nie do pomyślenia :)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Proszę o wyrażanie opinii, jest to mój pierwszy gejowski one-shot, jak i pierwsze coś, co w życiu napisałam właśnie o gejach, więc błagam błagam, błagam, jeżeli to przeczytałaś - wyraź opinię. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Zdaję sobie sprawę, że zwaliłam końcówkę, ale co tam. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><b>Nie wiem kiedy pojawi się rozdział.</b></span><br />
<span style="font-size: x-small;"><b>Jeżeli nie czytałaś rozdziału piątego : <a href="http://whispers-and-love.blogspot.com/2013/02/05.html" target="_blank">KLIK </a></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Całusy. xx</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Evil.</span></div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-85146529034235332862013-02-13T19:10:00.001+01:002013-03-02T16:24:32.796+01:0005.<div style="text-align: right;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=GemKqzILV4w" target="_blank"><span style="font-size: xx-small;">*muzyka*</span></a></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">"Z<span style="text-align: justify;">nowu miałam czternaście lat, byłam upokarzana i gnębiona."</span></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
14 lipca.<br />
<div style="text-align: justify;">
Miałam nieodparte wrażenie, że się przesłyszałam. Czy Harry Styles, człowiek, który powinien mnie nienawidzić bardziej, niż swojego najgorszego wroga, powiedział, że nie chce mojego wyjazdu? Przecież to on miał mnie odwieźć na lotnisko i siłą wepchnąć do startującego samolotu. Albo pod jego koła... To nie miało sensu. Znamy się dwa dni. Dwa, bardzo intensywne dni. I w tych dwóch, intensywnych dniach, byłam dla niego, jak i dla reszty przygłupów, zdecydowanie za mocno chamska i niemiła, zupełnie bez powodu. Próbowali mnie zaakceptować, przekonać do wspólnego mieszkania, uświadomić mi, że w ich oczach nie jestem zła, tylko strasznie zagubiona i samotna, co zdecydowanie było największą bzdurą, jaką kiedykolwiek słyszałam. Miałam ochotę ich wyśmiać, problem w tym, że nie potrafiłam. W ich oczach kryła się tak potwornie duża nadzieja, że nie chciałam ich zawieść, utwierdzić w przekonaniu, że mnie nie znają. Może po prostu nie umiałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Byłam słabsza. Moje zachowanie różniło się od tego wcześniejszego. Może i było we mnie tak samo dużo nienawiści i złości na cały świat, ale nie pokazywałam tego aż tak otwarcie jak kiedyś. Niezaprzeczalnie zmiękłam, a strasznie chciałam tego uniknąć. W głębi serca wierzyłam, że nie mam uczuć, że wszystko we mnie umarło. Chciałam w to wierzyć. Problem w tym, że nie umiałam.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>W nienawiści jest strach. ~Fryderyk Nietzsche</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Od momentu mojego, jakże żałosnego, płaczu, zrozumiałam, że stać mnie na okazywanie uczuć, innych niż całodobowa nienawiść do ludzi oraz świata. I, szczerze mówiąc, źle mi z tym. Pokazałam swoją słabość, udowodniłam im, że mieli rację, usatysfakcjonowałam Stylesa swoimi łzami. Bałam się. Ba! Byłam przerażona. Przerażona faktem, że stanie się coś gorszego, że całkowicie się złamię, a nie mogłam do tego dopuścić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I to miało mnie przekonać, tak? - prychnęłam, zdecydowanie za bardzo drżącym głosem. Z obojętną miną spojrzałam na niego, nieprzyjemnie mrużąc oczy. - Mógłbyś się bardziej postarać, Styles. - powiedziałam kpiąco, a chłopak od gorszych dni, mocniej zacisnął szczękę. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz co? - fuknął, zdecydowanie za głośno, a ja zaczęłam się rozglądać, czy przypadkiem nikogo nie obudziliśmy. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Oświeć mnie. - posłałam w jego stronę lekceważący uśmiech i zacisnęłam dłonie, wbijając jednocześnie, dość długie, paznokcie w skórę, sprawiając sobie przy tym niemały ból.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś chyba najbardziej chamską i bezczelną osobą jaką kiedykolwiek spotkałem! - krzyknął, a ja miałam jeszcze większa ochotę na lekkie zniekształcenie jego, o ironio, przystojnej buźki. - Naprawdę tak trudno docenić ci to, co masz?! Wolisz przebywać z ojcem, który ma na ciebie całkowicie wyjebane?! - krzyczał, a we mnie kumulowała się złość. Swoimi wrzaskami obudził resztę domowników, którzy teraz, z zaspanymi minami, wpatrywali się w nas z niemałym zaciekawieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może nam ktoś wytłumaczyć, o co znowu się kłócicie? - zapytał Zayn, który najprawdopodobniej nie lubi być budzonym o tak wczesnej porze. Zresztą, nie oszukujmy się, nikt nie lubi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>W sporach ginie prawda. ~Lew Mikołajewicz Tołstoj</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiem ci coś, Styles. - zachowywałam się tak, jakbym nie słyszała wcześniejszego pytania mulata i zwróciłam się w stronę tego od gorszych dni. - I zapamiętaj to sobie raz na zawsze, bo nie zamierzam się powtarzać. - zacisnęłam pięści. - Nic nie wiesz o moim życiu, więc nie wpieprzaj się w nie. Masz jedynie świadomość, że mój ojciec totalnie się mną nie zajmuje, tylko dlatego, że moja mama zmarła i w chwili obecnej on woli prace od opiekowania się swoją własną córką. Nie próbuj mi wmawiać, że jest inaczej, bo ja wiem swoje. Nigdy nie byłam grzeczną, spokojną dziewczynką, a nie zamierzam tego zmieniać tylko dlatego, że mieszkam z wami, bo nie zależy mi na tym ani trochę. Równie dobrze możecie mnie stąd wyrzucić, czym zdecydowanie ułatwilibyście mi powrót do domu. I naprawdę nie wiem, co jeszcze muszę zrobić, by was złamać, ale nie martw się, nie poddam się i już niedługo sam będziesz mógł odwieźć mnie na lotnisko. Jestem zdeterminowana i osiągnę swój cel. - mówiłam dziwnie opanowana i spokojna. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale nie pozwoliłam im wypłynąć. Nie teraz, nie w tej chwili.</div>
<div style="text-align: justify;">
Weszłam na górę, zostawiając w korytarzu walizkę, którą po kilku minutach przyniósł Zayn, posyłając mi smutne spojrzenie i każąc mi się ponownie rozpakować, na co tylko kpiąco prychnęłam. Nie chciałam zostać w tym domu ani minuty dłużej, ale nie miałam wyboru. Znając Eleanor, w tym momencie wszyscy siedzą w salonie lub w kuchni i obmyślają chytry plan przetrzymania mnie tu przez pozostałe cztery miesiące, co i tak im się nie uda, więc po co marnują czas? Czasami sama nie rozumiem ich logiki. Martwią się o kogoś, kto na każdym kroku próbuje uprzykrzyć im życie, wyłącznie w czysto egoistycznym celach.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Śmierć gotuje koniec jedynie egoizmowi. ~Novalis</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Wszystkie mięśnie i kości bolały mnie od ciągłego siedzenia w jednej pozycji, w dodatku na zimnej, twardej, niewygodnej podłodze. Rana na dłoni, która, od tamtego czasu, zdążyła się trochę zagoić, teraz zaczęła strasznie piec, a ciągłe zaciskanie rąk zdecydowanie pogorszyło, i bez tego niezaprzeczanie nieciekawą, sytuację. Potrzebowałam lodu lub jeszcze większego bólu, który zagłuszyłby tamten. Niestety, nic w tym pokoju nie było wystarczająco kuszące i niebezpieczne, chyba że skoczyłabym z okna. Chociaż nawet to wydawało się błahe do spełnienia, bo już nieraz to robiłam, nawet z większych wysokości niż pierwsze piętro i skończyło się to tylko paroma niewielkimi siniakami, które wyjątkowo szpeciły moje ciało. Więc po co się narażać? Jestem zdeterminowana, jakoś wytrzymam w tej klatce.</div>
<div style="text-align: justify;">
Muszę wytrzymać.</div>
<br />
12 sierpnia.<br />
Miesiąc.<br />
<div style="text-align: justify;">
Jeden, wyjątkowo dłużący się, najgorszy ze wszystkich możliwych, miesiąc. Trzydzieści jeden dni, które nie przyniosły nawet krzty dobrych wydarzeń, jedynie same... neutralne. Nie można było nazwać ich złymi, bo nic takiego się nie wydarzyło. Nadal mieszkam w tym samym domu, z tymi samymi współlokatorami, którym nadal próbuję utrudnić życie i zmusić do wywalenia mnie. Nadal godzinami przesiaduję w tym samym pokoju, który niesie ze sobą masę złych wspomnień. Moje życie zamieniło się w jedną, wielką monotonię, a jedynymi osobami, które chciały temu zapobiec, była ta banda pięciu przygłupów i moja ukochana kuzynka Eleanor.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Pustka i monotonia mogą wprawdzie sprawić, że chwila i godzina rozciąga się i "dłuży", ale sprawiają też, że długie i najdłuższe okresy czasu skracają się, a nawet ulatniają aż do zupełnej nicości. ~Thomas Mann</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Powoli tracę nadzieję na szybszy powrót do domu. Najbardziej pozytywną i pocieszającą myślą w tym wszystkim było to, że jeszcze tylko trzy miesiące. Trzy, niewątpliwie długie, miesiące, które przeżyję tak, jak ten - siedząc w swoim tymczasowym pokoju, przyglądając się ścianom i zegarowi, przez co czas płynął jeszcze wolniej. Na dole pojawiałam się tylko w wyjątkowych sytuacjach. Schudłam, zmizerniałam. Byłam blada. Już nie pamiętam tonu swojego głosu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Milczałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Te trzydzieści jeden dni milczenia, były jednocześnie najcięższymi i najtrudniejszymi dniami mojego życia. Zdecydowanie nie jestem osobą sprzed miesiąca. Nazywałam się Darcy, tylko że znowu miałam czternaście lat, byłam upokarzana i gnębiona. Tylko i wyłącznie przez samą siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy człowiek zamyka się na otaczających go ludzi, jak i na cały świat, zmienia się. Jest sam dwadzieścia cztery godziny na dobę i jeszcze bardziej poznaje samego siebie. Nie zakłada masek, nie ukrywa się pod ich ciężarem. Płacze w kącie, nie mając pomocnej dłoni. Gubi się w cieniu swojej własnej nienawiści.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wspomina. Wspomina dawne czasy, które wywołują dodatkową dawkę dreszczy i łez. Przypomina mu się szczęście, którego teraz nie ma okazji smakować, choć odrobiny. A każdy człowiek potrzebuje krzty szczęścia, to jest niezależne od wszystkiego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie umie spojrzeć w lustro i powiedzieć "To prawdziwa ja." Brzydzi się sobą, swoimi czynami, swoim zachowaniem. Utwierdza się w przekonaniu, że ludzie dookoła mają rację. I gdy wtedy patrzymy w lustro, mówimy "To ja. Jestem beznadziejny."</div>
<div style="text-align: justify;">
O tak, zdecydowanie się zmieniłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Bywają w życiu chwile, których ból daje się zmierzyć dopiero po jego przeżyciu, i wówczas dziwi nas, iż zdołaliśmy go znieść.</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">~Maria Kalergis</span></b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>*<span style="font-size: x-large;">*</span>*</b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">To był zdecydowanie jeden z najtrudniejszych rozdziałów, które musiałam napisać, szczególnie końcówka.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Przepraszam za błędy.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Jeszcze tylko dziesięć i epilog.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Dziękuję.</span></div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-6585354250459974912013-02-07T18:57:00.000+01:002013-03-02T16:13:25.563+01:0004.<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: xx-small;"><a href="http://www.youtube.com/watch?v=kBrD7CDKeA0" target="_blank">*muzyka*</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">"Jesteś zadowolony, Styles?"</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
13 lipca.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przygłupy i Eleanor wpatrywali się we mnie z lekkim niedowierzaniem. Zdziwiła mnie ich reakcja, no bo w sumie czego się spodziewali? Że powiedzą mi kilka dobrych, wzruszających słówek i mój charakter od tak się zmieni? O nie, nie ma tak łatwo. Mimo wszystko, muszę przyznać, że zmiękczyli mnie. Widząc smutek w ich oczach, szczególnie w niebieskich tęczówkach blondyna, myślałam nawet o zmianie swojego postępowania, ale wybiłam to sobie z głowy w zawrotnym tempie. Nie mogę zapominać, że jestem okropną egoistką i nie obchodzą mnie uczucia nikogo innego. No może oprócz garstki przyjaciół, a przygłupom dużo, naprawdę dużo do nich brakuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzicie? Mówiłem wam, że nie warto się starać, bo ona i tak ma nas w dupie. - powiedział znudzonym tonem ten od gorszych dni i posłał mojej kuzynce współczujący uśmiech. - El, jesteś pewna, że nie chcesz jej stąd wyrzucić? Ominęłoby cię sporo nieciekawych sytuacji. - powiedział, zupełnie tak, jakby nie było mnie w tym pomieszczeniu. W zasadzie, miałam gdzieś to, co on o mnie myśli. Bardziej denerwował mnie fakt, że próbuje sprowadzić Eleanor na swoją stronę, a, bądźmy szczerzy, moja kuzynka nie umiała długo stawiać na swoim.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Niepewność wciąż podmywa fundamenty podjętych decyzji. ~Anonim</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Może i masz rację, Harry. - westchnęła, a Styles posłał mi zwycięski uśmiech. Reszta przygłupów spojrzała na nią z ogromnym niedowierzaniem, a moja twarz nadal miała zupełnie obojętny wyraz. - Naprawdę, naprawdę nie wiem, co mam z tobą zrobić, Darcy. Nie mam już na to siły. - jęknęła, chowając twarz w dłoniach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Eleanor! - krzyknął mulat. - Zwariowałaś?! Nie możesz jej stąd wyrzucić! - mówił, żywo gestykulując rękoma, przez co jego palec przeżył bliskie spotkanie z okiem... no tego, kraciastego, na co ten wbił łokieć w jego żebra. Przygłup od gorszych dni zmiażdżył przyjaciela wzrokiem, a ten, jakby tego nie widząc, mówił dalej. - Ona jest na to za młoda! Chcesz, żeby siedemnastolatka błąkała się zupełnie sama po paryskich ulicach? Bo wątpię, żeby miała przyjaciół. - dokończył, a ja hamowałam wybuch. Posłałam mu tylko jedno z moich najbardziej nieprzyjemnych, lodowatych spojrzeń, a ten odpowiedział na nie jedynie niepewnym uśmiechem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście, że nie odeślę jej do Paryża, Zayn. - Zayn! To tak miał na imię ten mulat! - Będzie podróżować razem z ojcem. - powiedziała pewnie, a ja dusiłam w sobie wszystkie emocje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kochanie, nie chciałbym podważać twoich decyzji, ale może przemyśl to jeszcze... Ona na pewno nie jest taka zła, daj jej trochę czasu. Nie uważam, żeby zasługiwała na przebywanie z ojcem. - chłopak mojej kuzynki mówił spokojnie, a ta wydawała się być jeszcze bardziej zagubiona. Spuściła głowę i oddychała głęboko, a ja walczyłam z pragnieniem pójścia do pokoju w w celu spakowania swoich walizek, bo w końcu, nie oszukujmy się, mój pobyt tutaj nieodwołalnie dobiegał końca.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kurwa, czy wy się ludzie słyszycie?! - ryknął Styles. - Chcecie trzymać to coś w domu?! - krzyczał wskazując na mnie, a chłopcy na daremno próbowali go uspokajać. - Przecież to jebana suka, która nie liczy się z uczuciami nawet swojej kuzynki, a co dopiero waszymi! Nie rozumiecie tego?! Myślicie, że mieszka tu ze względu na was, choć nie chce się do tego przyznać?! Gówno prawda! Ona nigdy się nie zmieni, a wy już zawsze będziecie takimi jebanymi naiwniakami! Ale ja nie pozwolę się wykorzystywać, nie w tym życiu! Więc decyzja należy do was. Albo ona, albo ja. - skwitował, a we mnie buzowały różne, najróżniejsze emocje, od radości z powodu opuszczenia tego miejsca, do ogromnej złości i... smutku. Walczę z łzami, usilnie próbującymi znaleźć ujście. - Co, nie masz nic na swoją obronę? Mamusia nie nauczyła cię, że z uczuciami innych należy się liczyć? - mówił kpiąco. Chłopcy przyglądali się nam, ale nie wtrącali się. Pewnie nie wiedzieli, co mają powiedzieć. A ja... ja nie dałam rady powstrzymać łez.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>Zobaczysz wszystko inaczej i o wiele lepiej oczami, które wylały łzy. ~Phil Bosmans</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś zadowolony, Styles? - wychrypiałam. - Wreszcie czujesz się usatysfakcjonowany? Cieszy cię ten widok? Napawaj się nim, w końcu pierwszy raz widzisz łzy małej, pyskatej Darcy. Plus sto punktów za doprowadzenie do nich. Plus dwieście za spowodowanie mojej wyprowadzki. Plus tysiąc za wspomnienie o zmarłej mamie. - wyszeptałam i szybkim krokiem udałam się na górę. Będąc w pokoju, z hukiem ściągnęłam walizkę stojącą na szafie i zaczęłam wrzucać do niej moje wszystkie ubrania, które ze sobą przywiozłam. Zachowywałam się jak w transie. Pakowałam się i co jakiś czas wycierałam łzy, nieustannie spływające po rozgrzanych, zarumienionych policzkach. Słyszałam niewyraźne krzyki dobiegające z dołu, ale nie miałam siły wsłuchiwać się w pojedyncze słowa. Skupiłam się raczej na opanowywaniu rąk, które w tym momencie trzęsły się niemiłosiernie, przez co stłukłam ramkę na zdjęcie. I dopiero siedząc w odłamkach ostrego szkła, dopuściłam do swojej świadomości wydarzenia sprzed chwili, co spowodowało jedynie jeszcze bardziej żałosny szloch. "Jesteś skałą, Darcy. Przecież nie przystoi, żeby skały płakały. To niedorzeczne, że mogą okazać słabość. Nie możesz się poddać, dziewczyno, mama by ci tego nie wybaczyła". Ścisnęłam w dłoni kawałek szkła, żeby po chwili zobaczyć bordową, rzadką krew, której widok przyniósł mi pewnego rodzaju ukojenie. To było tylko moje jedno z dziwactw, nie zamierzałam się samo okaleczać, co to, to na pewno nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Ludzka siła wyrasta ze słabości. ~Ralph Waldo Emerson</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na klawiaturze swojego telefonu wystukałam krótką wiadomość do przyjaciółki, co w moim przypadku nie było łatwe, biorąc pod uwagę trzęsące się dłonie i niewyraźny obraz, spowodowany łzami. "Wracam do domu, Ivy". Wysłałam i wyłączyłam komórkę. Nie chciałam z nikim rozmawiać, szczególnie z nią. Przejęłaby się, a tego nie potrzebowałam. Pragnęłam jedynie chwili spokoju, nic więcej. Co jakiś czas słyszałam pukanie do drzwi, ale ignorowałam to. Już chyba za dużo sobie powiedzieliśmy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zrzuciwszy z siebie ubrania, weszłam pod strumień gorącej wody. Chciałam, by zmyła ze mnie wszystkie wydarzenia dzisiejszego dnia. Parzyła mnie, ale nie zwracałam na to większej uwagi. Moja skóra przybierała bordowy odcień, a ja nadal mocno tarłam ją szorstką gąbką, jakby to miało pomóc mi wymazać z pamięci łzy, smutek i zanik poczucia własnej wartości, które kiedyś było tak duże i niepodważalne.</div>
<div style="text-align: justify;">
Owinęłam zmęczone ciało ręcznikiem, żeby po chwili wrzucić na nie dresy i luźną bluzkę, za dużą o kilka rozmiarów. Nie miałam na nic siły, moim jedynym marzeniem było wygodne, ciepłe łóżko i cudowna kraina Morfeusza, która dziś wyjątkowo szybko przyjęła mnie do siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Czas niczego nie uczy, czas tylko przynosi zmęczenie i dodaje nam lat. ~Paulo Coelho</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
14 lipca.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niestety, to nie była jedna z najprzyjemniejszych nocy mojego życia, biorąc pod uwagę to, że ciągle budziłam się zalana potem i łzami. Po którymś z kolei zerwaniu się z łóżka, bałam się zasnąć, więc leżałam jedynie ze słuchawkami w uszach, starając się odpędzić, nieustannie przychodzące, zmęczenie, co, w gruncie rzeczy, nie było takie łatwe. Płacz może człowieka wykończyć, szczególnie, gdy nie robił tego od dobrych paru lat. Prawdą jest to, że pozwala na wyrzucenie z siebie złych emocji, ale potem zostaje tylko nieznośna pustka, którą trzeba zapełniać od początku, bo w końcu czymże byłoby życie bez odrobiny złości i nienawiści?</div>
<div style="text-align: justify;">
Od ośmiu lat żyłam otoczona najróżniejszymi murami, nikomu nie pozwalałam na poznanie, zrozumienie mnie. Bałam się sytuacji, w której coś mogłoby mnie przerosnąć, dlatego oddzielałam się od wszystkich ludzi, bo to głównie oni są powodem złych rzeczy, które dzieją się w moim życiu. Możliwe, że sama temu zawiniłam, ale, muszę szczerze przyznać, nie żałuję żadnej podjętej przeze mnie decyzji. Może z wyjątkiem przyjazdu tutaj, który uświadomił mi jedynie, że szlag trafił naprawdę długie starania o niepokazywanie uczuć. </div>
<div style="text-align: justify;">
Najciszej jak tylko mogłam zeszłam ze schodów z ogromną, czerwoną walizkę, do której bardzo niestarannie upchnęłam całe swoje życie. Gdy niechcący uderzyłam jednym z kółek w nieduży stolik znajdujący się w korytarzu, w duchu modliłam się o to, abym nie obudziła żadnego z domowników, a szczególnie drobnej brunetki, która, bez względu na wszystko, była moją kuzynką.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>W życiu można uciec od wszystkiego z wyjątkiem samego siebie. ~Graham Masterton</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Próbowałam nałożyć drugiego, bardzo zniszczonego, czerwonego trampka, gdy do moich uszu dobiegł zachrypnięty głos:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty wyprawiasz, Darcy? - zapytał, a ja w myślach wyklinałam go od najgorszych. Jeszcze chwilę temu był ostatnią osobą, którą chciałam zobaczyć, ale teraz uświadomiłam sobie, że on przecież żywi do mnie ogromną nienawiść i zapewne chętnie wywali mnie z tego domu. Przypuszczam, że nawet otworzyłby mi drzwi i, gdyby sytuacja tego wymagała, zawiózł na lotnisko. Powoli odwróciłam się w jego stronę, obdarzając go najbardziej nieprzyjemnym spojrzeniem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wynoszę się. - odpowiedziałam lodowatym tonem i powróciłam do zakładania buta. Chwyciłam w rękę uchwyt walizki i nacisnęłam klamkę, gdy na moim nadgarstku poczułam zaciskającą się dłoń. - Puść mnie, Styles. - warknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rób głupstw, gówniaro. - fuknął w moją stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Głupstw? Podaj mi choć jeden, jedyny, sensowny powód, dla którego miałabym tu zostać. - wycedziłam przez zęby, a on spuścił wzrok. Uśmiechnęłam się lekceważąco i wyszarpnęłam rękę z jego uścisku. Poprawiłam włosy i ponownie nacisnęłam klamkę. Pchnęłam drzwi, a po chwili do mojego nosa dotarł zapach świeżego powietrza. Przeszłam przez próg, ciągnąć za sobą walizkę, gdy do moich uszu dobiegł cichy szept.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcę, żebyś wyjeżdżała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>Nie ma nic bardziej niesprawiedliwego niż nieodwzajemniona tęsknota. To nawet gorsze niż nieodwzajemniona miłość.</b></span> </div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">~Janusz Leon Wiśniewski</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>*<span style="font-size: x-large;">*</span>*</b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Hej!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Nawet ne macie pojęcia, jak bardzo się cieszę, że skończyłam ten rozdział, co było nie lada wyzwaniem biorąc pod uwagę szkołę i brak czasu. Tak więc przepraszam, jeżeli się Wam nie spodoba, nie mam siły wymyślać niczego innego, a jak pomyślę, że muszę jeszcze napisać coś na drugiego bloga, co całkowicie się załamuję. Dziękuję za wszystkie komentarze, wyświetlenia i obserwatorów, to dla mnie ogromny sukces :) </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">A, o i jeszcze jedno. Myśli Darcy odnośnie tej skały, nie są moimi słowami, zainspirował mnie do tego jeden z komentarzy pod ostatnim rozdziałem. :></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Do napisania.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Evil. ♥</span></div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-22628400174309373272013-02-02T19:09:00.001+01:002013-03-02T14:44:06.198+01:0003.<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: xx-small;"><a href="http://www.youtube.com/watch?v=NUzYEvWcdWw" target="_blank">*muzyka*</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">"Chęci to nie wszystko."</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
13 lipca.<br />
Ze zwycięskim uśmieszkiem weszłam po schodach na górę, by po chwili znaleźć się w swoim tymczasowym pokoju. Byłam z siebie naprawdę dumna, bo nie dość, że udało mi się dogryźć Harremu, to w dodatku zachowałam całkowity spokój, co jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że jeżeli bardzo mi na czymś zależy, mogę to zdobyć. O tak, zdecydowanie jestem górą i nie zamierzam spaść na dno, nie w tym życiu. Tak więc, ze stoickim spokojem, siedzę na parapecie, nucąc pod nosem kawałki nieznanych piosenek, które słyszałam w radiu i zastanawiam się, czy mojego powrotu do rodzinnego miasta nie dałoby się przyśpieszyć.<br />
Udałam się do pokoju Eleanor, żeby podzielić się z nią moimi przemyśleniami, które mam nadzieję rozważy, bo w końcu to nie jest taki głupi pomysł. Nie uprzykrzałabym życia jej przyjaciołom, którzy, na dzień dzisiejszy, nie są zachwyceni mieszkaniem ze mną. A przynajmniej jeden z nich. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że pan od gorszych dni mnie nienawidzi, czym nie za bardzo się przejmuję, bo w sumie życie bez wrogów byłoby nudne, i, gdyby tylko mógł, wyrzuciłby mnie za drzwi na zbity pysk, ale ma pecha, bo póki moja ukochana kuzynka stanowczo tego zabrania, nie mam się o co martwić.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę. ~Kurt Cobain</span></b></div>
<br />
- El, musimy porozmawiać. - wtargnęłam do jej pokoju, nawet nie pukając i, szczerze mówiąc, wcale nie zdziwił mnie widok pasiastego, nieogarniętego przygłupa, który teraz zabijał moją osobę wzrokiem.<br />
- Nie umiesz pukać? - warknął w moją stronę, a ja posłałam w jego stronę głupkowaty uśmiech zaprzeczając ruchem głowy, na co ten tylko westchnął, rzucił w stronę El ciche "przyjdź do mnie potem" i wyszedł z pokoju, co bardzo mnie usatysfakcjonowało.<br />
- Co ty na to, żebym wyjechała wcześniej? - zaczęłam, gdy brunetka spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. - Pomyśl, to dobry pomysł. Nie musiałabym siedzieć wam na głowie, mielibyście swój święty spokój, bez żadnej pyskatej małolaty. Nawet nie zaprzeczaj, doskonale wiesz, że mam rację. - dodałam gdy kuzynka już otwierała usta, by wypowiedzieć standardowe kilka pustych słów, które miały mnie przekonać, że gdybym tylko chciała być miła - byłabym.<br />
- Darcy, dobrze wiesz, że nie ma takiej możliwości. Obiecałam twojemu ojcu, że przez te cztery miesiące zaopiekuję się tobą. Nie mogę od tak pozwolić ci wyjechać. - mówiła spokojnym, opanowanym tonem. Doskonale wiedziała, że go nie cierpię.<br />
- Muszę ci przypominać, że w dupie mam mojego ojca? - skrzywiłam się na dźwięk ostatniego słowa. - Myślałam, że masz do niego taki sam stosunek, ale najwyraźniej się myliłam. Nie jestem już dzieckiem, El!<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Dzisiejsze okrutne dziecko, to to, które wczoraj biliśmy. ~Ronald Russell</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
- Owszem, jesteś. Zachowujesz się jak rozkapryszony bachor, Darcy! Zawsze coś ci nie pasuje! Mam dość twoich ciągłych humorków, kaprysów! Zrozum wreszcie, że staję na głowię, żebyś nadal miała gdzie mieszkać, ale ty oczywiście masz to w dupie, bo lokatorzy ci nie pasują! Przez tą sytuacje osłabiła się moja przyjaźń z Harrym! Nie reagowałam na twoje kłótnie z nim, myślałam że przestaniesz, ale najwidoczniej przeceniłam cię! Miałam nadzieję, że chociaż spróbujesz być dla nich miła, ale na to wychodzi, że jednak wolisz podróżowanie i ciągłe przeprowadzki z ojcem! To, że zaniedbał cię po śmierci twojej matki, oznacza tylko to, że sam był zagubiony i załamany, a ty nie ułatwiałaś mu sytuacji! Gdybyś chciała, porozmawiałabyś z nim, a nie ciągle na niego naskakiwała! Poddał się, bo nie miał siły walczyć, umarła jego żona, miłość! Uważasz, że ona byłaby dumna z twojego zachowania?! Z twoich ciągłych bójek, imprezowania, palenia?! - krzyczała, a po moim policzku spłynęła jedna, samotna łza, spowodowana jedynie wspomnienie o mamie. Spojrzałam z niedowierzaniem na kuzynkę, która chyba dopiero teraz zrozumiała sens swoich słów. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo rani mnie rozmowa na temat mamy i wierzę, że nie chciała by te słowa wydobyły się z jej ust, ale co z tego? Chęci to nie wszystko. Gdy brunetka już chciała coś powiedzieć, zaprzeczyłam jedynie machnięciem ręki i wyszłam z pokoju, powstrzymując łzy, gromadzące się pod powiekami. Zamknęłam drzwi prowadzące do mojego pokoju, osunęłam się po nich i splotłam rękoma nogi, przyciągając je do siebie. Oddychałam głęboko, wbijałam paznokcie w skórę, zaciskałam pięści, robiłam wszystko, by tylko się nie rozpłakać. Wyznawałam zasadę, że jeżeli raz pokażę swoją słabość, ona będzie się nasilać i potęgować, a taka wizja przyszłości przerażała mnie, dlatego nie chciałam do niej za wszelką cenę dopuścić.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Naszą ludzką siłą jest świadomość naszej słabości. ~Jan Twardowski</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Bycie twardym i pyskatym, w gruncie rzeczy, nie jest takie łatwe, jak wydaje się wielu osobom. Niektórzy wręcz twierdzą, że to pokazanie odrobiny wrażliwości wymaga większej siły. Problem w tym, że osoby uczuciowe umieją dzielić się swoimi problemami z innymi ludźmi, którzy pomagają, wspierają ich. A my przeżywamy wszystko w sobie, kumulujemy całą złość, smutek, nienawiść, a gdy nie mamy już siły i pozwalamy sobie okazać słabość, to obraca się przeciwko nam i wraca ze zdwojoną siłą. A wtedy następuje koniec. Game over.<br />
Wiele osób uważa, że powinnam się zmienić, że jeżeli to by się stało, zyskałabym nowych przyjaciół, miałabym mniej wrogów, zobaczyłabym coś więcej poza czubkiem własnego nosa i bardziej doceniłabym niektóre, z pozoru małe, rzeczy. Ci ludzie mają rację. Osiągnęłabym o wiele więcej, żyłabym lepiej, gdybym choć czasami uśmiechnęła się, była miła. Tylko problem w tym, że ja nie chcę zmian. Jest dobrze, tak jak jest.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Bądźcie zmianami, które chcecie zobaczyć. ~Mahatma Gandhi</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Po odpisaniu na sms-a od Eleanor, która przepraszała i pytała czy wszystko jest dobrze, postanowiłam wziąć długi, zimny prysznic, aby jeszcze bardziej się uspokoić. No i przede wszystkim po raz setny przemyśleć możliwość wyjazdu z Londynu w trybie natychmiastowym. Gdyby nie to, że nie wiem gdzie w chwili obecnej znajduje się mój ojciec i czy zamierza zainteresować się moją osobą poprzez wizytę bez zapowiedzi, już dawno by mnie tu nie było, uwierzcie mi. Wiem, że El mogłaby skłamać, powiedzieć, że wyszłam, ale on potrafi być bardzo, ale to bardzo nieprzewidywalny i odwalić coś w stylu "poczekam" albo "zadzwonię do niej i każę jej wracać", co raczej nie jest ciekawym rozwiązaniem tej sytuacji. Zresztą, nie mam wystarczającej ilości pieniędzy, żeby sama się utrzymywać. O losie...<br />
"Darcy, proszę, przyjdź do salonu. Chciałabym z tobą pogadać. :)" właśnie takiego sms-a dostałam całe 5 minut temu i nadal nie mogę przestać wymyślać najczarniejszych scenariuszy naszej rozmowy. Szczerze mówiąc, na początku poważnie się przestraszyłam, że Eleanor postanowiła wywalić mnie z domu, ale zaraz wybiłam sobie ten pomysł z głowy i stwierdziłam, że żeby to nastąpiło, musiałabym chyba zabić któregoś z jej przyjaciół. W pewnej chwili nawet przeszło mi przez myśl to, że chce mnie zabrać do psychologa, czy coś w tym stylu. "A może chce po prostu wyjaśnić z tobą pare spraw, debilko..." Tym własnie sposobem znajduję się w salonie i czuję na sobie wzrok czwórki przygłupów, którzy w ogóle nie krępują się ilustrować spojrzeniem każdą część mojego ciała. Dosłownie, każdą... Posłałam im najzimniejsze spojrzenie, na jakie było mnie w tej chwili stać. O tak, musiało bić ode mnie tym chłodem.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: xx-small;">Najgorszym cierpieniem jest duszy chłód. ~Georges Clemenceau</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
- El, powiesz mi wreszcie o co chodzi? - mówiłam, już trochę zniecierpliwiona i rozdrażniona.<br />
- Poczekaj, nie ma Harrego. - "super, jeszcze tylko jego mi potrzeba do pełnego szczęścia." - STYLES! - wydarła się dziewczyna, a ja już kolejny raz dziwiłam się temu, że może wydawać z siebie tak głośne dźwięki.<br />
- Spadaj, śpię! - odkrzyknął dziewczynie, a ta posłała w moją stronę przepraszający uśmiech.<br />
- Nie pyskuj! Widzę cię na dole za pięć sekund! - i zaczęła odliczanie. Przy piątce na schodach można było zobaczyć postać zaspanego chłopaka, którego reakcją na mój widok było skromne "o kurwa, znowu ona". Usłyszawszy te słowa posłałam w jego stronę perfidny uśmieszek, a ten zmroził mnie spojrzeniem i usiadł na kanapie koło blondyna.<br />
- El... - jęknęłam. - Możesz mówić co masz do powiedzenia i dać mi spokój? - poprosiłam, a dziewczyna wywróciła oczami.<br />
- Chcemy cię uświadomić, że wcale nie siedzisz nam na głowie. - zaczął chłopak w zielonej, kraciastej koszuli.<br />
- Nie wiedzieliśmy, że myślisz o tym w ten sposób, bo masz charakter taki, jaki masz. - kontynuował mulat.<br />
- To sprawia, że jeszcze bardziej chcemy cię poznać i zaprzyjaźnić się z tobą! - dodał entuzjastycznie blondyn, a ja powstrzymywałam się od wybuchu dzikim śmiechem.<br />
- Nawet jak nie pukasz do drzwi i zabierasz mi czas przebywania z dziewczyną.<br />
- I jak obrażasz naszego najlepszego przyjaciela. - powiedział mulat, a reszta parsknęła śmiechem. Wszyscy spojrzeli wyczekująco na tego od gorszych dni, ale jemu chyba nie śpieszyło się, by coś miłego powiedzieć. W zasadzie, nie dziwię się. Wreszcie blondyn, koło którego siedział, szturchnął go, a ten z trudem na mnie spojrzał i wychrypiał:<br />
- Taaak. - przeciągnął. - Możemy zacząć od nowa.<br />
- No widzisz, Darcy? Nikomu tutaj nie przeszkadzasz. Oni chcą cię poznać, pozwól im na to. - powiedziała brunetka, a ja po kolei układałam sobie w głowie wszystko co mam do powiedzenia.<br />
- Jestem bezczelną, kapryśną, pyskatą małolatą, która ma głęboko w dupie wasze dobre chęci. Uwierzcie mi, nie chcielibyście mnie poznać, nawet gdybym była ostatnią osobą na ziemi.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>To nie jest koniec, to nawet nie jest początek końca, to dopiero koniec początku. </b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;">~<b>Winston Churchill</b></span></div>
</div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-88347214789646836632013-01-30T14:35:00.000+01:002013-03-02T14:10:28.197+01:0002.<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: xx-small;"><a href="http://www.youtube.com/watch?v=yKNxeF4KMsY" target="_blank">*muzyka*</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><b>"Bywam naprawdę szczęśliwa."</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
12 lipca.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Już od dawna nie
miałam tak ogromnej ochoty, by się z kimś pokłócić. Kiedyś to
była moja codzienność, ktoś przychodził, denerwował mnie,
padało kilkanaście, czasami kilkadziesiąt, wyzwisk i zdobywałam
kolejnego wroga. Niestety, nie tym razem. Gdy wychodziłam z salonu,
naprawdę, naprawdę miałam ogromną ochotę, żeby zawrócić i
powiedzieć mu pare niemiłych słów. Knykcie pobielały mi od
zaciskania rąk, wbijałam paznokcie w skórę, aby tylko nie
wybuchnąć. Nie mogłam pokazać mu swojej słabości. Zresztą,
musiałam być miła, musiałam pamiętać, że to nie jest mój dom,
że znajduję się tu tylko dlatego, bo chłopcy i Eleanor się nade
mną zlitowali. Ale co mogłam na to poradzić? Wolałam tą
sytuację, niż ciągłe podróżowanie z ojcem. O tak, wszystko,
dosłownie wszystko, byłoby lepsze od tego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Kurwa, stary, co
ona robi w tym domu? Po co nam taka małolata? Wiesz w co się
wpakowaliśmy? – usłyszałam słowa Harrego, co raczej nie było
trudne, bo chłopak nie starał się zachowywać i mówić cicho.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie przesadzaj. To
kuzynka El, zresztą niedługo będzie pełnoletnia. –
odpowiedział mu jakiś inny głos, którego niestety nie byłam w
stanie rozpoznać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Niedługo? –
prychnął. – To znaczy ile? Dwa lata? Rok?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
- Nie martw się, nie
będę aż tak długo utrudniać ci życia! Jeszcze cztery miesiące
i już nigdy nie zobaczysz mojej młodej, małoletniej buźki! –
krzyknęłam, a gdy wchodziłam po schodach na górę, usłyszałam
coś w stylu ‘’Zadowolony jesteś?’’, czym nie bardzo się przejęłam. Myślałam tylko o zimnym, orzeźwiającym prysznicu,
który może jakoś zdoła zmyć ze mnie, nadal kumulującą się, złość. Przysięgam, że gdyby teraz ktoś chociażby mnie dotknął,
poznałby tym samym moją siłę i gniew. Tak, wyglądałam młodo, co często przysparzało mi niemałych kłopotów, jak wejście do dobrego klubu, bo przecież "dzieci nie wpuszczają", a muszę przyznać, że zdarzyło mi się wrócić do domu kompletnie pijaną, co było tylko tematem następnej, głośnej kłótni między mną a ojcem. No cóż, przynajmniej wtedy się mną zainteresował.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Tylko śmierć budzi w człowieku naprawdę głębokie zainteresowanie. ~Aleksander Dumas</span></b></b></div>
<b>
</b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Stałam pod natryskiem, a chłodna woda spływała po moim ciele, na którym gdzieniegdzie można było dostrzec siniaki i zadrapania po ostatniej bójce. W zasadzie nie wiem, czy można to nazwać bójką, bo dziewczyna, która wylądowała w szpitalu ze złamanym nosem i rozciętą wargą, umiała tylko drapać i dość mocno szturchać. Może nie powinnam bić słabszego, ale nazwaniem mnie "suką bez normalnej rodziny" raczej nie polepszyła swojej sytuacji. Wiedziała, że mam bardzo, ale to bardzo słabe nerwy i łatwo mnie zdenerwować, więc zasłużyła na te złamanie. Była moim wrogiem od szóstej klasy podstawówki, a dopiero niedawno zdobyłam odwagę, by rzucić w jej kierunku pare niemiłych słów, co zresztą robiłam sporadycznie. Kilka lat temu nie miałam wystarczająco dużego poczucia własnej wartości, byłam nieśmiała, cicha, zagubiona, co równoważyło z ciągłym dręczeniem, dokuczaniem i kierowaniem wielu niemiłych obelg do mojej osoby. Przyzwyczaiłam się do takich rzeczy, zachowywałam się jakbym tego nie słyszała, nie doświadczała. Żyłam we własnym świecie samotności i smutku, aż pewnego dnia powiedziałam sobie "Dość, czas na zmiany." i tak zostało do dziś. Znalazłam przyjaciół, którzy potem okazali się najwspanialszymi ludźmi na świecie, ale też z dnia na dzień powiększa się liczba moich wrogów, czym nie za bardzo się przejmuję. Nauczyłam się przeklinać, walczyć. Wbrew wszystkiemu i wszystkim, bywam naprawdę szczęśliwa.</div>
</div>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Bez cierpienia nie zrozumie się szczęścia. ~Fiodor Dostojewski</span></b></b></div>
<b>
</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
- Darcy, wyjdź, musimy porozmawiać. - usłyszałam łagodny głos Eleanor, a chwilę potem kierowałyśmy się do mojego pokoju, w którym już znajdowały się moje walizki. - Przepraszam cię za Harrego, on nie chciał tego powiedzieć. Ma ostatnio... - zaczęła cicho, ale jej przerwałam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
- Gorsze dni, tak, wiem. To go przed tym nie usprawiedliwia. - powiedziałam oschle.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
- Nie zapominaj, że to nie jest twój dom. Zachowuj się odpowiednio, to nie będziesz mieć problemów. - zakończyła ostro dziewczyna, a ja wiedziałam, że tak naprawdę cholernie przejmuje się zaistniałą sytuacją. Czasami bywała naprawdę za bardzo wrażliwa, przejmowała się nawet najdrobniejszą rzeczą, a ja potem miałam ogromne wyrzuty sumienia, bo w końcu to głównie ja byłam problemem. Niestety, nie zamierzam odpuścić. On jest chamski dla mnie, ja dla niego i jeżeli myśli, że nie będę reagować na jego odzywki - grubo się myli.<br />
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Bezczelność jest najgorszą z chorób ludzkich. ~Eurypides</span></b></b></div>
<b>
</b></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
13 lipca.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zeszłam na dół tylko po to, żeby zaspokoić swoje pragnienie. Jest dwunasta, a ja mam ogromną nadzieję, że żadnego z chłopców nie będzie w kuchni. Nie zamierzałam wdawać się w niepotrzebne, dziecinne dyskusje z osobami, których nie znam. Może wypadałoby zapoznać się z nimi i opowiedzieć choć trochę o sobie, ale po co zyskiwać kolejnych wrogów? Zresztą, to nie wchodzi w grę, bo naprawdę nie chcę zostać bez dachu nad głową, a w chwili obecnej nie stać mnie na wynajęcie chociażby pokoju w jakimś obskurnym hotelu. Co prawda, o pieniądze mogłabym poprosić ojca, ale komunikowanie się z nim to chyba ostatnia rzecz, na którą w chwili obecnej, jak i w każdej następnej, mam ochotę. Znając go, będzie myślał, że kompletnie sobie nie radzę i potrzebuję pomocy, tym samym zmuszając go do podjęcia decyzji o wspólnym mieszkaniu, a tego za wszelką cenę chcę uniknąć. Będąc już blisko, celu usłyszałam rozmowy i śmiechy, co nie wróżyło nic dobrego. Zamarłam w bezruchu i myślałam nad tym, co mam zrobić, by mnie nie zobaczyli, ani nie usłyszeli. Najrozsądniejsze wydawało się wycofanie, co natychmiast uczyniłam. Ruszyłam do tyłu, a po przejściu zaledwie kilku kroków wpadłam na coś, a raczej na kogoś. Powoli odwróciłam głowę i w duchu modliłam się, żeby to była Eleanor. No cóż, niestety.<br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: xx-small;"><br /></span></b></b>
<b><b><span style="font-size: xx-small;">Bądź uroczy dla swoich wrogów, nic ich bardziej nie złości. ~Carl Orff</span></b></b><br />
<b><b><br /></b></b></div>
<b>
</b>
- Dzień dobry, Darcy. - powiedział głośno, aby specjalnie zwrócić na nas uwagę reszty, za co w myślach wyklinałam go od najgorszych.<br />
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. - odburknęłam i chciałam go ominąć, ale sprawnie chwycił mnie za nadgarstek.<br />
- Ojejku, nasza księżniczka się nie wyspała? - zapytał kpiąco, a mnie zalało uczucie nieznośnego gorąca. Skupiłam wzrok na kuzynce, która teraz posyłała mi uspokajające spojrzenie, co w zasadzie zignorowałam. Chłopcy wpatrywali się w nas z zapartym tchem, jakby wiedzieli, że w każdej chwili mogę wybuchnąć, a to byłoby najgorszym ze wszystkich rozwiązań tej sytuacji. Starałam się głęboko oddychać, opanowywać swoją złość, ale gdy czułam jego palce mocno zaciskające się na moim chudym nadgarstku, nie mogłam się skupić. Przeniosłam wzrok na oczy chłopaka, a potem na rękę, tym samym dając mu znak, żeby ją puścił. Ten tylko posłał w moją stronę jeden ze swoich wrednych i kpiących uśmieszków. - No co, nic nie powiesz? A myślałem, że lubisz się kłócić i rzucać wyzwiskami. Czyżbyś się bała?<br />
- Niby czego? - prychnęłam. - Chyba że masz na myśli swoją twarz o poranku, wtedy faktycznie można się wystraszyć. - powiedziałam najbardziej nieprzyjemnym głosem, na jaki było mnie w tej chwili stać.<br />
- No proszę, faktycznie jesteś pyskata. - posłał w moją stronę perfidny uśmiech.<br />
- Przyzwyczajaj się. - warknęłam i jednym, stanowczym ruchem, wyszarpnęłam nadgarstek z mocnego uścisku chłopaka, posyłając mu zwycięski uśmiech.<br />
- Nie zapominaj, że ciągle znajdujesz się w moim domu. Gramy na moich zasadach, mała.<br />
- Mała to jest twoja pała, pudlu. - odpowiedziałam, a któryś z chłopaków parsknął śmiechem. Już po chwili w całym domu, jak i poza nim, można było usłyszeć głośne śmiechy, które były tak bardzo zaraźliwe, że całą sobą powstrzymywałam się chociażby od cienia uśmiechu. Musiałam zachować obojętną twarz. Harry posyłał mi tylko gniewne, rozwścieczone spojrzenia, na które odpowiedziałam jedynie zwycięskim uśmieszkiem.<br />
- To ci dowaliła, Styles. - powiedział, nadal rozbawiony, mulat. - Dziewczyno, jeżeli zamierzasz dostarczać nam takiej rozrywki, możesz zostać tu do końca życia. - zwrócił się do mnie, poklepał chłopaka po plecach i udał się na górę, nadal chichocząc pod nosem. Harry mruknął cicho coś w rodzaju "na przyjaciół zawsze można liczyć" i skierował wzrok na chłopaka w pasiastej bluzce, pokazującego mu od pewnego czasu znaki, których nie chciałam rozumieć, bo, uwierzcie mi, były co najmniej dziwne. Odwróciłam się w stronę lokowatego i, zaszczyciwszy go spojrzeniem, chłodno powiedziałam:<br />
- 1:0 dla mnie. Grasz dalej?<br />
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Nie ma nic gorszego niż udawanie dobroci. Udawanie dobroci odstręcza bardziej niż najgorsze zło. </span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><b>~Lew Tołstoj</b></span><br />
<span style="font-size: xx-small;"><b><br /></b></span>
<b>*<span style="font-size: x-large;">*</span>*</b><br />
<span style="font-size: x-small;">Dodaję tylko dlatego, że w ty tygodniu już nie będę miała możliwości, a nie chcę dodawać w tygodniu. :) Tak więc na następny "trochę" poczekacie, bo pewnie zacznę pisać dziś, a skończę w poniedziałek, albo wtorek... </span><span style="font-size: x-small;">Dobra, przejdźmy do rzeczy. :D</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Nie wiem co mam napisać, jestem tak ogromnie szczęśliwa, a jak to mówią, szczęście domaga się krótkich zdań, więc </span><br />
<span style="font-size: x-small;">DZIĘKUJE. <3</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Za każdy komentarz, obserwatora i wejście, jesteście niesamowici ! </span><span style="font-size: x-small;">Proszę, wyrażajcie swoje opinie i takie tam, czekam na krytykę. :)</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Jeżeli chcecie, abym informowała Was o rozdziałach, skontaktujcie się mną pod numerem GG : <b>46072202 </b>!</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Do napisania wkrótce. :)</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">Szczęśliwa Ev. <3</span></div>
</div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-86684608811318724622013-01-28T11:48:00.000+01:002013-03-02T13:55:36.836+01:0001.<div style="text-align: right;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=VvGYYg40Ijw" target="_blank"><span style="font-size: xx-small;">*muzyka*</span></a></div>
<div style="text-align: center;">
<b style="text-align: justify;"><span style="font-size: x-large;">"Postaram się być miła."</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="text-align: justify;"><br /></span></div>
<span style="text-align: justify;"> 12 lipca.</span><br />
<div style="text-align: justify;">
Przemierzałam szybko jedno z paryskich lotnisk, które zdawało się nie mieć końca. Ciągnęłam za sobą ogromną, czerwoną walizkę. Jej kółka stwarzały niemiłosierny hałas, ale chyba nikt nie zwracał na to większej uwagi. Ludzie byli zajęci biegiem na odprawę, żeby po chwili znaleźć się w lecącym samolocie, prosząc Boga o bezpieczną podróż.<br />
Ze względu na okres wakacyjny lotnisko było jeszcze bardziej zatłoczone, co dodatkowo potęgowało moją nienawiść do tego miejsca. Prześladowało mnie od dobrych ośmiu lat. Po śmierci mamy, ojciec skupił się tylko na pracy, co, w jego przypadku, wiązało się z ciągłym podróżowaniem, a że, niestety, miał niepełnoletnią córkę, skazano mnie na towarzyszenie mu w każdym wyjeździe do innego miasta bądź kraju. Tak było i tym razem. Właśnie usiłowaliśmy nie spóźnić się na samolot, który zabierze nas prosto do deszczowego, pochmurnego Londynu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Darcy, na litość boską, pośpiesz się. Nikt nie będzie na nas czekał. - usłyszałam zniecierpliwiony głos ojca, na co tylko teatralnie przewróciłam oczami. Po odprawie, która wydawała się trwać w nieskończoność, zajęliśmy miejsca w, znienawidzonej przeze mnie, pierwszej klasie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rozumiem cię. - zaczęłam po dość długiej, krępującej ciszy. - Dlaczego wysyłasz mnie do kuzynki? Nie mogłam po prostu zostać w domu? Nie jestem już dzieckiem. - zapytałam oschle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Owszem, jesteś, a przynajmniej tak się zachowujesz. - odpowiedział równie nieprzyjemnym tonem. - Zresztą, nie chcę, żebyś siedziała sama w domu.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Od kiedy zacząłeś się mną interesować? Nagle przypomniało ci się, że masz córkę? Od lat jestem sama, ciebie nigdy nie ma. Zawsze musiałam liczyć tylko na siebie, bo ty byłeś w pracy, i jakoś nie zginęłam. Więc przestań udawać dobrego ojca. - skwitowałam i odwróciłam się w stronę okna, tym samym kończąc rozmowę. Doskonale wiedziałam, że tymi słowami sprawiam mu ból, ale nie umiałam inaczej. Było we mnie zdecydowanie za dużo nienawiści, której nie mogłam pozbyć się od tak, po prostu. Ludzie, którzy mnie nie znają, prawdopodobnie nazwaliby mnie zapatrzoną w siebie egoistką, czym szczerze się nie przejmowałam. Nie obchodziła mnie opinia osób uważających się za znacznie lepsze, choć tak naprawdę są zapatrzonymi w siebie idiotami, których interesują tylko drogie, markowe ubrania i buty. Doskonale znałam swoją wartość i żadna osoba nie jest w stanie tego zmienić.</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><b><br /></b></span>
<span style="font-size: x-small;"><b>Ludzie są gotowi uwierzyć we wszystko, tylko nie w prawdę. ~Carlos Ruíz Zafón</b></span><br />
<span style="font-size: x-small;"><b><br /></b></span></div>
<span style="font-size: x-small;">
</span></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
To własnie dziś opuszczę swoje piękne, rodzinnie miasto, w którym spędziłam dobre 17 lat życia, tylko po to, aby przenieść się do deszczowego Londynu. Zapewne wiele osób skakałoby ze szczęścia, ale ja niestety nie jestem jedną z nich i, uwierzcie mi, dzisiejszy dzień jest jednocześnie najgorszym. Dlaczego? To właśnie 12 lipca musiałam zostawić garstkę najważniejszych osób w moim życiu. Tak, przyjaciele to zdecydowanie powód, przez który nie znienawidziłam jeszcze siebie i całego świata. To oni wpajali mi, że nie mogę się poddać, że mam po co walczyć. A teraz, z czystym sercem mogę powiedzieć, że to właśnie dzięki nim siedzę tu, w tym przerażająco wygodnym, a zarazem najobrzydliwszym fotelu, jaki kiedykolwiek widziałam. Gdyby nie oni, zapewne przebywałabym w poprawczaku, za zabicie któregoś z przełożonych mojego ojca, bo to przecież przez jego szefów tak bardzo się od niego oddaliłam. Nie było go przy mnie, gdy mama, najwspanialsza kobieta pod słońcem, umarła, gdy po raz pierwszy wylądowałam w szpitalu po podcięciu sobie żył, ani nawet gdy wylano mnie ze szkoły z powodu bójki. Tak, to prawda - nigdy nie byłam grzeczną dziewczynką. Ojciec zawsze miał ze mną problemy, ale jak to określił "to tylko okres dojrzewania". Wtedy już naprawdę straciłam nadzieję, że kiedykolwiek się mną zainteresuje. Pozostała jedynie nienawiść, którą potęguję do dziś.</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: x-small;"><b><br /></b></span></span>
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: x-small;"><b>Prawdziwa nienawiść to dar, którego człowiek uczy się latami. ~</b></span><b style="text-align: center;">Carlos Ruíz Zafón</b></span><br />
<span style="font-size: x-small;"><b style="text-align: center;"><br /></b></span></div>
<span style="font-size: x-small;">
</span></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Jedyną osobą z naszej, jakże zapracowanej, rodziny, którą tolerowałam, a nawet wręcz uwielbiałam, była Eleanor. Ta dziewczyna miała naprawdę złote serce. Umiała wybaczyć mi nawet najbardziej chamskie, nienawistne słowa, które skierowałam do niej pod wpływem chwili. Wiedziałam, że cierpi, ale nigdy tego nie okazywała. Jedynie jej oczy skrywały w sobie pojedyncze iskierki bólu, na które nie zasłużyła. Była naprawdę ostatnią osobą, którą kiedykolwiek chciałam zranić. Kochałam ją. To jej wypłakiwałam się, kiedy ojciec nie poświęcał mi wystarczająco wiele uwagi, to ona była przy mnie po śmierci mamy, to ona wrzeszczała na mnie, gdy wyrzucono mnie ze szkoły. Nigdy mnie nie zawiodła. Wiedziałam, że mogę na nią liczyć, że ona mi pomoże. Tak było i tym razem, kiedy ojciec pod słabą wymówką "większych zarobków", co w jego przypadku naprawdę było bzdurą, bo my wręcz spaliśmy na pieniądzach, zdecydował o przeprowadzce do Londynu. El, gdy tylko dowiedziała się o tym, zaproponowała mi mieszkanie z nią i piątką jej najlepszych przyjaciół. Muszę przyznać, że z początku przeraziła mnie myśl o dzieleniu domu z pięcioma chłopakami, ale gdy Eleanor zapewniła mnie, że to naprawdę, jak to określiła, "sympatyczni chłopcy", i gdy ojciec uświadomił mi, że albo zamieszkam z nią, albo będę skazana na podróżowanie z nim, bez wahania wybrałam pierwszą opcję.</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><b><br /></b></span>
<span style="font-size: x-small;"><b>Aby poznać się z najdalszą rodziną, wystarczy się wzbogacić. ~Julian Tuwim</b></span></div>
<span style="font-size: x-small;">
</span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br />
Po wylądowaniu, odnalezieniu walizek oraz, jakże łzawym i wzruszającym, pożegnaniu się z ojcem, usiadłam na jednym z niewielkich, plastikowych krzesełek, modląc się o to, by Eleanor zabrała mnie z tego paskudnego miejsca jak najszybciej. Cieszyłam się, że uwolnię się od niego na całe cztery miesiące. Tak, dobrze przeczytaliście. Aż cztery! Pewnie jesteście zaskoczeni, że planuję wyjazd z Londynu, ale dokładnie dwunastego listopada, kiedy skończę te cholerne osiemnaście lat, pakuję walizki i wracam do Paryża. Nie zrozumcie mnie źle, stolica Anglii na pewno jest piękna, ale zamierzam wrócić do przyjaciół i prawdziwego domu.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Darcy! - usłyszałam krzyk, a po chwili z tłumu wyłoniła się postać drobnej szatynki, która z pewnością była moją kuzynką. Ruszyłam w tym samym kierunku, by po minucie znaleźć się w jej ramionach. I dopiero, gdy mogłam jej dotknąć i wtulić się w nią, uświadomiłam sobie jak bardzo ją kocham. - Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłam, dziewczyno! - powiedziała z uśmiechem, co natychmiast odwzajemniłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja też. El, jesteś pewna, że twoi przyjaciele nie mają nic przeciwko mojej wprowadzce?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście, że nie. - odparła szybko, rozwiewając przy tym moje wątpliwości. - Tylko Darcy, proszę...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, postaram się być miła. - przerwałam jej i uśmiechnęłam się. Tym właśnie sposobem, siedzę w samochodzie brunetki, przyglądając się mijanym domom i ulicom. Tak, pomimo mojej nienawiści do wszystkiego, muszę przyznać, że Londyn to przepiękne miasto, które zdecydowanie zostanie w mojej pamięci na długo.</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: x-small;"><b><br /></b></span></span>
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: x-small;"><b>Ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie. ~</b></span><b><span style="font-size: x-small;">George Santayana</span></b></span></div>
<span style="font-size: x-small;">
</span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mijałyśmy właśnie, może trzydziesty, ogromny dom, gdy samochód zatrzymał się przed białą, wysoką bramą, którą El sprawnie otworzyła malutkim pilotem. Na widok, naprawdę dużej, willi, zapierającej mi dech w piersiach, doszłam do wniosku, że moja osoba zdecydowanie tu nie pasuje. Podzieliłam się owymi przemyśleniami z kuzynką, która tylko się zaśmiała i wywróciła oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteśmy! - krzyknęła, gdy tylko przekroczyłyśmy próg domu, a ja zastanawiałam się, jakim cudem z tak drobnej, cichej osóbki mogą wypływać zaskakująco wysokie, głośne dźwięki. Niestety, moje, jakże mądre, przemyślenia zakłóciły cztery pary oczu, wpatrujące się we mnie z niemałym zaciekawieniem. Spojrzałam na Eleanor, która chyba próbowała nie wybuchnąć śmiechem. - Darcy, poznaj, to Liam, Niall, Zayn i Louis. - wymieniła po kolei, a ja starałam się zapamiętać chociaż dwa imiona. - Chłopcy, to moja kuzynka Darcy. - powiedziała, a oni przywitali mnie grupowym "cześć".</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z tego co wiem, miało być was pięciu. - wtrąciłam nieśmiało, a chłopcy rzucali sobie niezręczne spojrzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. Harry ma... eee, gorsze dni. - powiedział... Louis? Tak, chyba tak. - Cóż, w każdym razie, czuj się jak u siebie w domu, w razie gdybyś miała jakiś problem, to wal śmiało. Twój pokój jest na końcu korytarza, po lewej stronie. Na drzwiach do naszych są tabliczki z imionami. - świetnie, teraz naprawdę muszę zapamiętać ich imiona - A łazienka jest po prawej stronie. - dokończył chłopak i porwał El w ramiona, na co tylko posłałam jej pytające spojrzenie. Ta tylko uśmiechnęła się i spojrzała na mnie wzrokiem: potem-o-tym-porozmawiamy. Skrzywiłam się i skierowałam wzrok na trójkę, uważnie przyglądających mi się, chłopców.</div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-small;"><br /></span></b>
<b><span style="font-size: x-small;">Każdy początek to tylko ciąg dalszy. ~Wisława Szymborska</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc... może przejdziemy do salonu? - zaproponował jeden z nich, na co tylko kiwnęłam głową. - Jesteś Darcy? - kolejne kiwnięcie. - To... fajnie. Naprawdę przepraszamy za Harrego, ale...</div>
<div style="text-align: justify;">
- W porządku. - przerwałam im, nieco nieprzyjemnym tonem, a mulat posłał mi niepewny uśmiech. Potem pod wymówką "sprzątania pokoju", wszyscy opuścili salon, zostawiając mnie samą, z czego, muszę przyznać, byłam nawet zadowolona. Moje szczęście nie trwało długo, bo do salonu wszedł chłopak z burzą loków na głowie. "To pewnie ten od gorszych dni..." przeszło mi przez myśl. Brunet spojrzał na mnie nieprzyjemnym wzrokiem, po czym zapytał:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kim jesteś i dlaczego siedzisz w moim salonie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mieszkam tu. - odparłam, siląc się na przyjemny ton głosu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mieszkasz? - prychnął chłopak. - Niby od kiedy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Od dzisiaj. - powiedziałam, zaciskając ręce w pięści, by nie wybuchnąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach tak. W takim razie, już możesz szukać jakiegoś mieszkania do wynajęcia, albo po prostu pójść pod most. - fuknął, na co najbardziej opanowanym tonem, na jaki było mnie w tamtej sytuacji stać odpowiedziałam:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na twoim miejscu nie byłabym taka pewna siebie.</div>
<br />
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: large;">Twarz wroga przeraża mnie wtedy, gdy widzę, jak bardzo jest podobna do mojej.</span></b></b></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="font-size: small; font-weight: bold;">
<b><span style="font-size: x-small;">~Stanisław Jerzy Lec</span></b></div>
<div style="font-size: small; font-weight: bold;">
<b><span style="font-size: x-small;"><br /></span></b></div>
<div style="font-weight: bold;">
<span style="font-size: x-small;">*</span><span style="font-size: x-large;">*</span><span style="font-size: x-small;">*</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Hej !</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Naprawdę nie wiem od czego mam zacząć, bo jestem tak mega szczęśliwa. :D</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za wszystkie, przerażająco miłe komentarze, za ponad 400 wyświetleń, za aż 8 obserwatorów i za to, że dajecie mi tak ogromną chęć do pisania. Nie jestem nawet w stanie opanować swojego szczęścia.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Gdy przeczytałam te cudowne słowa, które zostawiliście pod prologiem obiecałam sobie, że postaram się pisać najlepiej jak potrafię, wszystko po to aby was nie zawieść. :)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Dziękuję, że poświęciliście kilka chwil by napisać komentarz, który naprawdę, naprawdę utwierdza mnie w przekonaniu, że komuś podoba się moja twórczość. Mam nadzieję, że będziecie ze mną do końca. :)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Jeżeli macie jakieś pytania, w zakładce "Kontakt" znajduje się mój numer gg i mail. Wszelkie pytania kierujcie tam. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Do napisania.</span></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Evil.</span></div>
</div>
</div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-5817972358844629873.post-52164304983677645272013-01-24T17:10:00.001+01:002013-03-02T13:30:55.080+01:00Prolog.<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><a href="http://www.youtube.com/watch?v=pxpLxb5jHO0" target="_blank">*muzyka*</a></span><br />
<b><br /></b>
<b>Koniec.</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
Koniec jest wtedy, kiedy nie czujesz
się potrzebny.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
Kiedy wiesz, że nikogo nie obchodzisz.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
Kiedy rozumiesz, że żyjesz tylko dla
siebie.<br />
Kiedy pragniesz zmian.<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<b>Miłość.</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
Uczucie, z którym spotykamy się na co dzień.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
Kiedy kochamy, żyjemy dla drugiej osoby.</div>
<div style="text-align: center;">
Pragniemy jej szczęścia, sami chcemy ją uszczęśliwiać.</div>
<div style="text-align: center;">
Czasami poprzez ranienie siebie.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Samotność.</b></div>
<div style="text-align: center;">
Podobno zabija.</div>
<div style="text-align: center;">
Ale czy na pewno?</div>
<div style="text-align: center;">
Ludzie samotni interesują się tylko sobą.</div>
<div style="text-align: center;">
Żyją tak jak chcą, nie są uzależnieni od drugiej osoby.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Przyjaźń.</b></div>
<div style="text-align: center;">
Czy jest potrzebna?</div>
<div style="text-align: center;">
Czym różni się od miłości?</div>
<div style="text-align: center;">
Na czym polega?</div>
<div style="text-align: center;">
Rani?</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Przeznaczenie.</b></div>
<div style="text-align: center;">
Zdarzenia, które były przewidziane dawno temu.</div>
<div style="text-align: center;">
Zdarzenia, które mają nas uszczęśliwiać.</div>
<div style="text-align: center;">
Zdarzenia, dzięki którym zasmakujemy pełni życia</div>
<div style="text-align: center;">
Wierzymy w przeznaczenie?</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Szczęście.</b></div>
<div style="text-align: center;">
Czymże jest uczucie, którego pragniemy doznawać codziennie?</div>
<div style="text-align: center;">
Jaką definicję nosi?</div>
<div style="text-align: center;">
Jak poznamy je w tłumie setek innych doznań?</div>
<div style="text-align: center;">
Jeżeli zniknie, co czujemy?</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Śmierć.</b></div>
<div style="text-align: center;">
Czy boli?</div>
<div style="text-align: center;">
Dlaczego musimy umrzeć?</div>
<div style="text-align: center;">
Jak wygląda życie pośmiertne?</div>
<div style="text-align: center;">
Czy po drugiej stronie jesteśmy szczęśliwi?</div>
<br />
<div>
<div style="text-align: justify;">
Na te, jakże banalne, pytania, człowiek pragnie poznać odpowiedzi. Szuka ich, czasami poświęcając na to całe swoje życie. Nie zdaje sobie sprawy, że kluczem do rozwiązania zagadki są ludzie. To dzięki nim doświadczamy wszystkich istniejących uczuć. </div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: x-small;">Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się powrotem. ~</span></b><span style="font-size: x-small;">Janusz Leon Wiśniewski</span></b></div>
<b>
</b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie możemy zapominać, że my również wprowadzamy zmiany w życiu innych. Sprawiamy, że są szczęśliwi, ale także dajemy im możliwość poznania bólu, którego sami za wszelką cenę nie chcemy odczuwać. To słowa stoją za wszystkim co nas spotyka. Mają wielką moc, której większość ludzi niestety nie docenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: x-small;">Słowa rozpalone nienawiścią podpalają nie gorzej niż zapałka. </span></b><span style="font-size: x-small;">~Jeremi Przybora</span></b></div>
<b>
</b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;"> </span>Mówi się, że do pełnego szczęścia potrzeba jedynie kilkoro ludzi; przyjaciela, na którego zawsze możemy liczyć i wiemy, że on nigdy nas nie zawiedzie; wroga, bo czymże byłoby życie bez odrobiny nienawiści?; no i wreszcie kogoś, z kim połączy nas to magiczne uczucie, zwane miłością, bez której usychamy, więdniemy. Każdy z nas pragnie jej zasmakować, a jedynym powodem do niezrobienia tego jest strach. Boimy się, że osoba, którą kochamy, odejdzie, zostawi nas. A wtedy, z pozoru, najlepsze, najszczęśliwsze wydarzenie nie wzbudzi w nas iskierki radości.</div>
<b><span style="font-size: x-small;"><br /></span></b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-small;"><b><span style="font-size: x-small;">Dopiero późną nocą, przy szczelnie zasłoniętych oknach gryziemy z bólu ręce, umieramy z miłości. </span></b><span style="font-size: x-small;">~Małgorzata Hillar</span></span></b></div>
<b><span style="font-size: x-small;">
</span></b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-small;"><br /></span></b></div>
<b><span style="font-size: x-small;">
</span></b>
<div>
<b><span style="font-size: x-small;"> </span></b>Kiedy mówimy wybranej osobie o swoich uczuciach, nie musimy krzyczeć tak, aby cały świat dowiedział się o naszej miłości, bo całym światem dla nas powinien być właśnie ten drugi człowiek. Człowiek, którego kochamy, którego pragniemy uszczęśliwiać. Człowiek, z którym spędzimy resztę życia. </div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>Szept jest najlepszą formą wyrażania uczuć.</b></span></div>
</div>
Kingahttp://www.blogger.com/profile/03508252368206699206noreply@blogger.com9